Jestem na etapie zbierania kamieni, żeby mieć z czego budować. I na razie mogę tą swoją kolekcję podzielić na kilka grup:
- polne głazy, większe i mniejsze, ale żaden nie przekracza możliwości uniesienia, więc nie są z tych pięknych, dużych

- Głazy wapienne, nieregularne bryły, biało-żółte
- piaskowce wyszlifowane przez wodę, płaskie, cienkie, z zaokrąglonymi brzegami, raczej niewielkie, stalowe, szare
- płyty z trawertynu, nieregularne brzegi, grubość ok. 1-1,5 cm, płaskie błyszczące powierzchnie z wierzchu i od spodu, żółto-białe, błyszczące
- mam też resztki kostki granitowej (jasnej)
Jak widać zestaw wybuchowy, ale żadnego na tyle dużo, żeby miał monopol.
Planuję w przyszłym roku komplex oczko-kaskada-skalniak-schody. Jak te kamienie połączyć, żeby nie wyszedł miód z kaszanką?
Wymyśliłem, żeby zrobić kaskadę i strumień z tych płaskich piaskowców, obok skalniak z polnych głazów (niezbyt gęsto), i powoli przechodzące w wapienie (taka strefa przejściowa, gdzie będą wapienie razem z polnymi, a stopniowo polne zanikną i zostanie sam wapień. Schody z płyt trawertynowych.
Po tym przydługim wstępie czas na pytanie:
Czy masz może jakieś doświadczenia, jak prezentuje się połączenie róznych typów kamieni? I czy cztery rodzaje to nie za dużo jak na teren 6x6 m (w tym oczko)?
I sorki, że pisze u Ciebie o tym, ale może komuś też się przydadzą wskazówki
