Geniu, już na szczęście czuję się dobrze. Kwitnące roślinki, to w dużej mierze Twoja zasługa
Miriam, ale komplementy

Nie do końca zasłużone, teren jest jaki jest. Roślinki po prostu sadzę, a potem, jak to Ursulka u siebie nie raz pisała sztuka iluzji - pokazuję to, co mi się podoba. Wspólna praca w ogrodzie to faktycznie fajna sprawa. Najbardziej lubię, jak dzieci też się gdzieś kręcą i całą rodzinką jesteśmy w ogródku

Najlepiej, żeby jeszcze było w zgodzie, ale o to ciężko między Ignasiem i Natalką ;)
Małgosiu, kamienie to chyba było jedno z tańszych rozwiązań naszych problemów, najpierw ze ścieżkami, później z murem oporowym. Też je lubię i już nie wyobrażam sobie naszego ogrodu bez nich. Uporządkowały przestrzeń, z którą wcześniej nie miałam pojęcia co zrobić.
Olu, oj ciężkie. Mąż się nadźwigał w ubiegłym roku. Jedynie brat mu trochę pomógł przy części, a tak sam walczył z łomem i taczką.
Lidko, witaj, cieszę się, że jesteś po długiej przerwie. Też muszę do Ciebie wskoczyć, ale z czasem na komputer krucho

Współczuję złamania, ja jestem chyba z gumy, bo w upadkach się specjalizuję i to efektownych ;) Czasem aż mi głupio, jak się zjeżdżają inni, żeby pytać czy wszystko ok, a mi się śmiać chce, bo wyobrażam sobie jak wyglądałam jadąc 15-20m na tyłku w tumanach śniegu. Uczyłam się jeździć w zasadzie z dziećmi dopiero, a lubię rozwinąć jaką taką prędkość, więc musiałam opanować sztukę bezpiecznego upadania.
Kasiu, na szczęście zdrowie już ok i to nie tylko u mnie, ale i u całej reszty także. Uff, mam nadzieję, że nie będzie szpitalnej powtórki z ubiegłego roku z Witusiem w maju. Na razie, odpukać, wszystko pod kontrolą z uczuleniem.
A niniejszym pokazuję co u mnie kwitnie i nie tylko kwitnie
Miłego oglądania
Hostowe kły - Avocado i Guacamole:
Rozchodnik i widok na fragment skarpy z berberysem Aurea i czerwonym rozchodnikiem, a na koniec modrzew japoński:
