Joane, ależ zapraszam częściej, wywołuj burze ;) - nie ma problemu, lubię jak coś się dzieje
Mario Tereso, przecież właśnie napisałam, że zawsze odradzasz! ;)
O stosowaniu miedzianu u storczyków czytałam nie raz, w tym na stronach "fachowych", opisujacych choroby storczyków i środki zaradcze, wiem też, że pewna osoba trzymała gnijącego wgłąb storczyka w miedzianie pół godziny (w troszkę lżejszym rozworze niż mój) i nic się nie stało, roślinka żyje i ma się dobrze- ten zabieg ją uratował. I dlatego też dziwiłam się trochę, że aż tak przestrzegasz przed miedzianem.
Cóż, postanowiłam spróbować. Tylko, że jak zwykle, chciałam przedobrzyć- zmiany na moich storczykach były tak zaawansowane, że stwierdziłam, iż niewiele ryzykuję- trzymałam w nim rośliny dokładnie 53 minuty. Cóż, na przyszłość ograniczę zapędy, albo po prostu odpouszczę miedzian.
Z drugiej strony, pamiętam, że podobne objawy miałam wiosną po godzinnej kąpieli storczyka w topsinie- korzenie zrobiły się brzydkie, ciemne, matowe- przybrały kolor podłoża, tyle, że chyba funkcjonują do dziś, w każdym razie ani nie obumarły ani nie zgniły, a roślina ma się dobrze i zdrowo rośnie.
Nie wiem więc, czy to jeden ze środków, czy oba naraz tak podziałały, ale podejrzewam jednak miedzian. Czyli wychodzi na Twoje ;)
Kamilko, pomyślę o szkle- niegłupie! ;) Jeśli tylko te storczyki nie będą dalej pleśnieć w kontakcie z wilgocią... Bo mój poprzedni choruszek bez korzeni pleśniał mi tak długo, dopóki nie wsadziłam go w wielkie kawały kory z wielkimi dziurami w doniczce- marniał, podsuszył się jeszcze mocniej, ale przynajmniej przestał grzybieć i po jakimś czasie podjął współpracę. A dziś- po roku od stanu "bez korzeni", ma pęd z trzema pąkami
