

Zaczęło się klasycznie od jednego, potem byl drugi taki sam- biały z warżką bordo, bo te najbardziej mi sie wtedy podobały, potem długo nic, aż w końcu... zaczęło się! Zaczęło się tak, że jeden z tych bordo przedłużył mi kwitnący już pęd i wypuścił dwie odnogi z pączkami i nowy listek, i wtedy już byłam "załatwiona" - biegałam kilkanaście razy dziennie oglądać czy już coś podrosło, no ale że tempo wzrostu phalaenopsis jest jakie jest, stwierdziłam, że muszę kupić sobie jeszcze z jedną- dwie roślinki bo nie wytrzymam tego nerwowo, oszaleję z niecierpliwości! ;) A im więcej roślinek, tym wiecej sie dzieje, wiadomo... Wtedy wydawało mi się jeszcze że skończę na trzech, maksymalnie czterech sztukach. Wiecej mi sie nie podobało, nie chcialam mieć zastawionych całych okien.
Ale cóż, kupiłam dwa kolejne i dalej "nic" się nie działo!
A właściwie działo, ten mój pierwszy tak pięknie rosnący jakoś zatrzymał wzrost opuścił w ciągu jednego dnia wszystkie kwiaty i okazało się że ma pogniłe korzenie. Pierwsza operacja, potem druga, oprysk środkiem przeciwgrzybiczym- bo korzenie gniły dalej, obcięcie pędu- pęd trafił do wazonu i część pąków rozwinęła się już w nim, część juz nie dała rady...

Zaczęłam wtedy sporo czytać żeby zdiagnozować problemy, no i wtedy to już przepadłam na amen!

Dziś mam 9 storczyków phalaenopsis i wiem że to nie koniec... Mój mąż też już wie, choć po każdym obiecuję mu że to już ostatni ;) Zaczynamy myśleć jak wykombinować więcej miejsca w domu na te piekne kwiatki...

A ponieważ jeszcze mi mało, postanowiłam się zarejestrować na forum...

