Dziękuję Wam za zaglądanie do mnie, za miłe słowa i życzenia zdrowia.

Na razie się zbuntowałam i zamiast na kolejną wizytę lekarską idę w środę do pracy. Najmilej tam nie jest, ale za kilka dni spotkanie z prawnikiem i obawiam się, że skończy się jak u
Małgosi, czyli odejściem w siną dal. Co ewentualnie potem nie mam pojęcia... poza tym, że będzie wiosna i ogród.
Zdjęcia warzyw jeszcze sprzed fali zimna, więc jak teraz to wszystko wygląda nie wiem. Nie mogłam być na działeczce w ten weekend. Podejrzewam, że nie dały rady. Cóż - mam nauczkę. Ogrodnictwo jest jak żeglowanie po lądzie - prognozy pogody trzeba znać z wyprzedzeniem.
Aniu bardzo lubię lobelie i często je sadziłam na balkonie (chociaż nigdy z własnej rozsady). Trzymam kciuki za Twoją rękę. Mam nadzieję, że będzie dobrze.
Agnieszka melduję, że dziewanny posiane jak mówiłaś. Dziękuję.
Jolu ja jestem wodny człowiek i dlatego tę działkę kupiliśmy kiedyś, że woda i błotko w zasięgu ręki. Jeszcze kilka lat pobędzie i pewnie jakieś ptactwo wodne się pokaże tu i ówdzie. To starorzecze, więc powoli zarasta i wymaga oczyszczenia. Niestety na to ostatnie raczej nie ma co liczyć. Staram się nie myśleć o tym i cieszyć dniem dzisiejszym. Jak zarośnie to zrobię działkowe oczko wodne albo jakiś ogród deszczowy. A sikoreczki można obserwować godzinami. Do mnie na balkon przylatują do karmnika. Ileż energii w nich i uroku. Dusza się sama uśmiecha.
Andrzej piąta zima rozmarynu? Dzielny facet z niego.

Mam nadzieję, że i teraz da radę.
Wanda no właśnie sama się dziwiłam, że tak zielono. Zobaczę za tydzień co z tego zostało...
Dziś wysiałam zeszłoroczne nasionka na waciki do sprawdzenia w jakiej są kondycji. Całkiem sporo czasu mi to zajęło, ale i frajdę miałam jakbym już na grządkę wysiewałam wszystko.

Zobaczymy co tam raczy mi wykiełkować.
A że nie mam świeżych zdjęć to kilka wspomnień z ostatniego lata.
Już mi nawet do robaczków letnich tęskno.
