Anido, to były najzwyklejsze kluski śląskie, tylko zamiast części ziemniaków dałam dynię

, ziemniaków na pewno było troszkę więcej. Bardzo mi się podobały, wyglądem przypominały małe żółteczka, chociaż ktoś porównał je nawet do pomarańczy, ale mi się tak nie skojarzyły. Na wątek kulinarny nie dam się namówić, bo moje gotowanie jest takie bardzo zwyczajne. Wszystkie przepisy, z których korzystam zazwyczaj są w necie albo sprzedane przez znajomych i nie mogłabym ich przedstawiać jako swoje

Od wielkiego święta porywam się na coś wyjątkowego, a na co dzień to jak wszędzie, pomidorowa, schabowe, mielone, rosół, pomidorowa, schabowe, mielone, rosół... Jutro będzie wyjątek, bo będą flaki

A poza tym, najzwyczajniej w świecie za chwilę zabraknie mi na wszystko czasu. Ale bardzo dziękuję za docenienie moich kulinarnych zapędów
Martuś, to u mnie i śnieg i mróz w dużych ilościach

Z mrozem może troszeczkę przesadzam, bo w nocy było około minus 10 stopni, a już w dzień przy bardzo słonecznej pogodzie, było na pewno dużo ciepłej. Dzisiaj od samego rana świeciło piękne słońce na zupełnie bezchmurnym niebie i aż czuło się, że nie tylko świeci, ale i grzeje

Coś tam na pewno poznikało, bo już późną wiosną zorientowałam się, że brakuje przynajmniej kilku jeżówek, a dalsze straty mogły powstać przez zaniedbanie działki. We wszystkim będę się orientować jak już trafię na działkę. Najpierw muszę wszystko wypielić, a potem poczekać aż rośliny znajdą się na wierzchu i dopiero wtedy będę szukać miejsca dla nowych nabytków. Do tego czasu, będą sobie musiały poradzić w doniczkach, ale w końcu, nikt nie obiecywał, że będzie łatwo

Jeżówki miałam kupować na jesieni, do tego czasu miałam mieć zrobione miejsce, policzone straty, ale stało się jak się stało. Tyle mi się podobało, że nie wiedziałam na którą się zdecydować. Różowych i białych samosiejek też mam przynajmniej kilka, jeśli nie kilkanaście i zaryzykuję stwierdzenie że one i tak są najcudniejsze z cudnych i w moim ogrodzie po prostu muszą być

Cytrynki tego dnia pozowały specjalnie dla mnie. Wyraźnie zwolniły, czekały aż spokojnie się przymierzę i udało mi się zrobić kilka naprawdę fajnych ujęć. One zazwyczaj mają motyle ADHD, a wtedy wyraźnie były po jakiejś terapii. I to grupowej
O planowaniu na razie nie może być mowy, najpierw porządki, a dopiero potem przyjemności. Ale, że znajdę sobie jakieś miłe zajęcie, nie mam nawet wątpliwości. Dziękuję
Małgosiu-Margo2, w odróżnieniu od Ciebie, bardzo lubię internetowe zakupy roślin i jeszcze mi się nie zdarzyło, żeby przyszły marne sadzonki. Być może dlatego mam zaufanie do takich zakupów. Ale nic się nie może równać z zakupami na żywo

, które jednak nie wiadomo kiedy będą możliwe. Na pewno w sezonie zajadę kilka razy do miejscowych ogrodniczych, ale tam z ofertą bywa bardzo różnie. Ciekawa jestem jakie roślinki oprócz dali znajdą swoje miejsce w Twoim ogrodzie?
Kręcić się przy garach zawsze lubiłam i akurat w moim przypadku nie ma to nic wspólnego z pandemią

Faworków już w tym roku piec nie będę. Nie zabrałam się za nie w porę, a za chwilę będzie tłusty czwartek i wtedy na pewno będą pączki. Bo pączki muszę być
Na dłuższą metę nie ma czego zazdrościć. Uwierz mi, że po takim czasie masz już serdecznie dość siedzenia w domu. Po operacji i tak jest już dużo lepiej, bo mam świadomość, że wszystko idzie w dobrym kierunku. Dzięki temu lepiej to wszystko znoszę, a poza tym mam większe możliwości chociażby wyjścia na spacer.
Florek, dobrze Ci się śmiać, bo to nie Twoja silna wola okazała się słaba jak piórko. Jakoś mnie to jednak nie martwi, a nawet przyznam się, że czuję radość ogromną, że dałam się sprowadzić na manowce.
Cudne manowce, oczywiście

Na kiszone cytryny z pewnością kiedyś się zdecydują, chociażby żeby poznać jaki mają smak. Znalazłam kilka przepisów na ich zastosowanie i kiedyś znajdą się mojej kuchni na pewno.
Marysiu, wszystko po pewnym czasie nudzi się albo przejada, dlatego też i my nie będziemy jeść tego sera wiecznie. Na razie jednak bardzo nam zasmakował i przez jakiś czas będę go robić. W mozzarellę wrabiam swojego eMa i to on będzie sobie parzył rączki, nie ja. Ricottę robiłam tego samego dnia, co i ser koryciński. Twoje uwagi są jednak bardzo cenne, bo też miałam wrażenie że w serwatce w dalszym ciągu zostało bardzo dużo mleka. Za to serka wyszła bardzo niewielka ilość i na dodatek odsączanie trwało bardzo długo. Na drugi raz zrobię, tak jak radzisz. O dodaniu mleka przeczytałam dopiero następnego dnia, a wtedy to już była musztarda po obiedzie

Za jakiś czas przymierzę się do sera pleśniowego, bo bardzo go lubię, a też nie wygląda na trudnego w wykonaniu. Twarożki robię od lat, chociaż ostatnio nie miałam odpowiedniego mleka. Teraz mam nadzieję, że to się zmieni
Z tego co piszesz wynika, że synogarlice to bardzo kochliwe ptaszyny

Dzisiaj miałam wrażenie, że znowu przyleciały obie, albo wrócił jej stary partner, albo w międzyczasie przygruchała sobie jakiegoś innego faceta. Po południu znowu była sama i zastanawiam się, że może mi się tylko przywidziało, że były dwie? Najbliższe dni wszystko rozstrzygną.
W tej chwili mam już tyle zajęć, że z trudem znajduję czas, żeby jeszcze wcisnąć coś nowego, ale na pewno mi się to uda. Na nudę na pewno nie mam czasu, a przecież już niedługo zaczną się wyjazdy na działkę. Dziękuję
Małgosiu-clem3, zawsze kochałam psy i to się chyba nigdy nie zmieni, ale na kolejnego już się nie zdecydujemy. Dlatego też Filip zaczął spełniać swoje marzenia o nietypowym zwierzyńcu, a ten zupełnie niespodziewanie bardzo mi się spodobał

Muszę go jednak trochę przytemperować, bo właśnie odkryłam, że jakiś kolejny ślimak zamieszkał w jego pokoju. Mam tylko nadzieję, że to chwilowe zwiększenie ilości, bo z tego co pamiętam, to i ten ślimak należy do Magdy. Te dwa ślimaki darzą się szczególnym uczuciem, bardzo często śpią przytulone do siebie, albo jeden drugiemu włazi na skorupę. Miały zupełnie inne zwyczaje, a teraz naśladują jeden drugiego. Ten Magdy od jakiegoś czau zaczął się zakopywać w podłożu, czego wcześniej nigdy nie robił, a nasz z kolei częściej wędruje po terrarium, na co wcześniej nie bardzo miał ochotę. Pod wpływem kolegi zaczął się więcej ruszać, a raczej był leniuchem

U mnie wiosny nie widać zupełnie, wszystko pokryte jest grubą warstwą śniegu i spokojnie czeka na cieplejsze dni. Na takie zdjęcia jeszcze musimy poczekać.
Od dawna na mój balkon przylatywały dwie synogarlice. Mają tu swoją stołówkę, a ja mam przyjemność z ich obserwacji. Od jakiegoś czasu zaczęła przylatywać tylko synogarliczka, a przez ostatnie dwa dni nie pokazała się nawet ona

Dzisiaj nareszcie się pokazała, a nawet wydaje mi się, że przyprowadziła ze sobą towarzysza.
Beatko, tak mnie chwalisz, ze za chwilę sama uwierzę, że dokonałam czynów niezwykłych

Kluski śląskie są niezwykle łatwe do wykonania, a i ser, wbrew pozorom, również nie sprawił mi żadnych trudności. Dwa razy obejrzałam sobie filmik na ten temat, raz, żeby w ogóle zobaczyć co mnie czeka, a za drugim razem wynotowałam sobie ile czego i jak długo i to cała filozofia. Ale wyrazy szacunku zawsze trafiają na podatny grunt, rosnę z dumy

Moja Kochana, ta żaba
lata, to jest latająca żaba, bo skakać, to potrafi każda
Jadziu, wyciągasz całkowicie mylne wnioski, uwielbiam się nudzić, tylko czasami czasu mi na to brakuje

Ale lubię wyciągnąć się z dobrą książką, lub pogapić się w telewizor na ptaszki i pszczółki. Jak już mi zaczynać odbijać, to wtedy wynajduję sobie takie właśnie sery, a taką mam z tego radochę, że nawet nie czuję zmęczenia. Za to jak potem mnie dopadnie, to po prostu ani ręką, ani nogą. Ser jest jak najbardziej z czarnuszką, ale i z czosnkiem niedźwiedzim

Mlekomaty pojawiły się zaledwie na chwilę, a szkoda, bo każdy mógł sobie kupić całkiem dobre mleko. Zupełnie nie rozumiem dlaczego tak się stało

Do sklepowego mleka oprócz podpuszczki trzeba dodać chlorek wapnia i podobno wtedy ser też wyjdzie.
Z sadzonek szałwii uchowała mi się jedynie ta bordowa, ale eM co jakiś czas przysyła mi dokumentację fotograficzną i z tego wiem, że jak na razie wszystkie rośliny oddanie mu na przechowanie, mają się świetnie. Chryzantema Cherry Red również
Dzisiaj był najcudniejszy dzień tegorocznej zimy. Śniegu nabuchane prawie pod sufit, biel aż kuła w oczy, a na dodatek niebo błęciuchniutkie jak latem i słonko od świtu aż do zmierzchu. Mogłam sobie wszystko odpuścić (ale nie odpuściłam), ale na spacer musiałam iść. Tym razem sama, bo eM pojechał na narty, ale było tak niesamowicie pięknie, że chłonęłam widoki jak gąbka. O dziwo wcale nie było dużo ludzi, kilka osób z dziećmi na sankach, kilku spacerujących i nawet jeden facet
na biegówkach

Jakiś spektakularnych widoków nie ma, cały śnieg leży na ziemi, jedynie na iglakach odrobina się zatrzymała, ale za to krzaki całe były oblepione wróblami. Jeden siedział koło drugiego, napuszone, a dzioby nie zamykały im się nawet na moment. Świergoliły na cały głos, jakby za chwilę wiosna miała być, a nie dopiero luty się zaczynał

Ciepełko było aż miło, za to na noc szykuje się większy mróz, bo już w tej chwili jest -13. Ciekawe ile będzie jutro? Niestety podobno ma być pochmurno, to już nie będzie tak przyjemnie. Za to nie mam w planach nic do zrobienia, co nie zdarza się często. Może zaproszę do siebie Pana Lenia i będziemy caluchny dzień się lenić? Czasami z takich planów nic nie wychodzi, ciekawe jak będzie tym razem?
Do następnego razu
