Przez zupełny przypadek, naprawdę nie było to zamierzone






Wczoraj miałam kolejny z wolnych dni i oczywiście nie mogłam go zmarnować na jakieś tam obiady, czy też bezsensowne obecnie sprzątanie, tylko w miarę wczesnym rankiem pognałam na działeczkę. Wyciągnęłam rowerek, spakowałam manatki i pojechałam




Ze wszystkich rabatek pościągałam sterczące we wszystkich kierunkach ubiegłoroczne suszki, zagrabiłam z resztek rabatki i zaczyna to wreszcie przypominać moją ulubioną działeczkę






Mam już uporządkowane na "cacy" cztery duże rabaty, jeszcze mniej więcej drugie tyle, a może ciut więcej i będę miała porządeczek. Oczywiście tylko w marzeniach, bo przecież wiadomo, że jak tylko zamknę za sobą furtkę, to chwasty na wyścigi zaczynają kiełkowanie, a z ukrycia wychodzą te, którym udało się sprytnie ukryć przed moim czujnym okiem

Ciągle nie ma wody, ani jednej, ani drugiej. Wczoraj do podlania posadzonego maka od Małgosi -PEPSI musiałam użyć mineralnej, odejmując ją sobie od ust, bo miałam już tylko jedną butelkę. Robi się sucho, do pielenia jeszcze jest ok. ale roślinom przydałoby się trochę wody z nieba. Słońce i woda to ogrodowi sprzymierzeńcy, dopóki nie występują w nadmiarze.
Zasiedziałam się wczoraj na działce straszecznie i do domu wróciłam dopiero po osiemnastej i nie było już ze mnie większego pożytku. Spać poszłam wcześnie, a po wczorajszych działkowych swawolach dzisiejszy wyjazd na działkę musiałam odłożyć na inny dzień. Nie ma jednak tego złego, co by na dobre nie wyszło, bo przynajmniej ugotowałam rodzince porządny obiad, bo z braku czasu wszystkich domowników, jemy codziennie schabowe przyrządzone przez Filipa między zajęciami. Szczerze mówiąc, to te kotlety bokiem już mi wychodzą, dobrze przynajmniej, że w wątku też już Was nimi nie częstuję, bo chyba by mnie "zemgliło"



Udanych pobytów na działkach i w ogrodach i do zobaczenia
