Jadziu, przeciwbólowe brałam bardzo krótko, ogólnie nie lubię wszelkiego rodzaju tabletek i jeśli nie ma takiej konieczności, to nie łykam. Na szczęście ból nie był straszny i po czterech dniach mogłam odstawić leki. Teraz boli mnie jedynie gojąca się rana ciągle obrzęknięte mięśnie wokół, ale mogę chodzić jak dawniej, tylko odległości niestety nie te

Ale mam sporo czasu na dojście do sprawności, to się nie spieszę, chociaż czasami mnie wkurza, że tak długo to wszytko trwa. Dobrze chociaż, że sezon już się kończy, to nie mam się do czego spieszyć, do wiosny powinnam być już sprawna
Danusiu, oczywiście, że malowałam ją pędzelkiem. Mam taki specjalny zestaw farb i jak tylko coś mi nie pasuje, albo chcę poprawić naturę, to je wyciągam i daję upust swoim zdolnościom

Takie puste dalijki bardzo lubię, chociaż generalnie zachwycam się tymi napakowanymi, gdzie ciężko byłoby się doliczyć ilości płatków.
W moim przypadku, to nie sanatorium, a szpital rehabilitacyjny, gdzie musiałabym pojechać aż na sześć tygodni

A ja jestem zwierzę domowe i nie wyobrażam sobie, że miałabym wyjechać z domu na tak długo. Tak mam i nie będę z tym walczyć. Mam doskonałego rehabilitanta, który nie zna litości i wierzę, że doprowadzi mnie do sprawności.
Z domu wychodzę tylko na krótkie spacery, ale staram się, żeby każdego dnia dojść chociaż kilka metrów dalej. Nie jest to łatwe, ale i nikt mi nie obiecywał, że takie będzie. Trzymam się, dziękuję
Dorotko, jak ja bym chciała też tak nie zauważać chwastów

Niestety, w lipcu zmieniłam okulary i po prostu się nie da

Do pracy wrócę chyba dopiero latem, to będę miała sporo czasu na ich usunięcie. Najgorzej, że na głównej różance nasiały się mlecze z sąsiedniej, zaniedbanej działki. Raczej będę musiała potraktować je chemią, bo porosły takie dorodne, jak nic innego. Pomiędzy różami trudno będzie mi się do nich dobrać, tak więc jest to chyba jedyne wyjście

Zawilce bardzo lubię, ten jest drobniejszy i z podwójnymi płatkami, rzeczywiście jest niezwykle urodziwy. Szkoda, że u Ciebie nie chcą się zatrzymać na dłużej, bo mogłabym Ci go wysłać. Rozrasta się, tak jak i te wielkokwiatowe, ale nie jest to jakieś problematyczne. Na wiosnę usuwam go z miejsc, gdzie posunął się za daleko i dalej rośnie sobie już nie niepokojony przez nikogo.
W pszczelim domku wszystkie rurki są zabudowane, ale nie zabierałam jeszcze kokonów do domu. Muszę trochę poczekać, aż będę mogła swobodniej usiąść, to wtedy wydłubię je z rurek i będą znowu czekać na wiosnę
Ty to masz dobrze

Nawet nie wyobrażam sobie, żeby mój eM zajął się wybieraniem nasionek z Majesty
Aniu-Annes 77, na rower wsiądę już w przyszłym tygodniu, ale daleko na pewno nie ujadę, bo jak na razie musi mi wystarczyć stacjonarny

Całe szczęście, że zima przede mną, to aż tak mi nie będzie żal straconego czasu. Na wiosnę będę nadrabiać i wtedy na pewno już będę jeździć na działkę rowerem.
Za zdróweczko
Aniu-anabuko1, w tym roku Majesty wyrosła wyjątkowo pięknie

Nigdy dotąd nie miałam ich tak dorodnych, a na dodatek kłosy są wprost obsypane nasionkami

Cieszy mnie to ogromnie, bo uwielbiam tę trawę i zawsze się obawiam, czy wystarczy mi nasion, a w tym roku mogę spać spokojnie.
Rudbekię Cherry Brandy, bo to ona, co roku wysiewam, bo ona nie chce zimować. I co roku sieję z kupnych nasion, bo z własnych najczęściej rosną te zwykłe, żółte. Też są piękne, ale jednak jak już coś sieję, to chciałabym żeby wyrosło to, czego oczekuję

Żółte kwiatuszki to Sanwitalia. Co roku albo kupuję sadzonki, albo wysiewam sama, chociaż ostatnio brakuje mi już na nią miejsca na parapetach i raczej zaopatruję się na ryneczku. U mojej mamy ona się sieje, ale u mnie oczywiście nie ma takiego zamiaru
Lucynko, rehabilitacja przebiega bardzo powoli, ale na szczęście nigdzie mi się nie spieszy. Trochę mnie to drażni, bo nie jestem przyzwyczajona aż do takiej bezczynności, ale nie przeskoczę tego. W tej chwili mogę już wychodzić chociaż na spacery, to zawsze chociaż na chwilę wyrwę się z domu. Blisko domu mam rzekę i trakt spacerowy, bardzo przyjemnie się tam spaceruje. Zazwyczaj chodzę sama, ale w niedziele to eM wyprowadza mnie na spacer

Covid niestety zatacza coraz bliższe kręgi. W tej chwili Filip przebywa na kwarantannie, bo miał kontakt z zakażoną osoba, ale sam jest zdrowy, a przynajmniej nie ma żadnych objawów. EM pracuje codziennie i codziennie spotyka się z ludźmi, tak więc zagrożenie jest, ale staramy się chronić, przynajmniej na tyle, na ile jest to możliwe.
Na działce moc roboty przede mną

Na aparat założyłam specjalne różowe okulary, to i tego wszystkiego nie widać, ale przed moim wzrokiem już nic się nie ukryje. W tej chwili jednak o tym nie myślę, nic to nie zmieni, a tylko niepotrzebnie będę się martwić

Wy też się chrońcie, bo licho nie śpi

Dziękuję
Lodziu, dziękuję za bardzo sympatyczny wpis

"Muskanie i gilgotki", ładnie to określiłaś

,
ale piórko jest na czarnym pomidorku, a nie na talerzu.
Zawilce bardzo lubię, chociaż z powodu ograniczenia miejsca, mam tylko trzy. W tym roku ponownie kupiłam sobie białego, raz już go miałam, ale niestety po zimie już się nie pokazał. Już nawet nie pamiętam gdzie go dorwałam, ale wiedziałam, że musi być mój. Ten różowy jest dużo niższy niż biały i bladoróżowy i na dodatek ma podwójne płatki
Małgosiu, niestety nie znam odmian zawilców. Zazwyczaj rośliny kupuję w miejscowym ogrodniczym, a tam nie ma odmian, tylko po prostu "zawilec". Bardzo często zdarzają się tam pomyłki, a nawet rażące błędy. Od lat jest ta sama ekipa, a na temat roślin wiedzę mają niestety niewielką

Czarny pomidorek rósł na balkonie i to tuż w pobliżu drzwi, tylko dlatego udało mi się zrobić zdjęcie. Jak zobaczyłam ten widoczek przez szybę, to nie mogłam się opanować, po prostu musiałam Wam pokazać

Domek, to zasługa mojego eMa i teścia. Jeszcze ze trzy lata i stuknie mu trzydziestka, wymaga niewielkiego remontu, ale jak na razie zawsze znajdzie się coś pilniejszego do roboty. W następnym roku na pierwszym planie będzie wymiana ścieżki, bo ta niestety jest już w całkowitej ruinie. a potem, to już chyba mojemu eMowi, nie starczy chęci, żeby zająć się czymś jeszcze. Tym bardziej, że i w domu planowaliśmy remont, który z mojego powodu odsunął się w czasie. Teraz to i nie wiem, czy wystarczy nam kasy, jednak tak długie zwolnienie odbija się na budżecie.
Za zdróweczko dziękuję
Soniu, na szczęście rehabilitacji nie zamykają. Nie wyobrażam sobie, że miałabym teraz ją przerwać, wtedy powrót do zdrowia trwałby dużo dłużej

Co prawda rehabilituję się prywatnie, to najwyżej zaprosiłabym swojego Mateusza do domu, ale myślę, że nie będzie to konieczne. Rodzinka szczęśliwa i nareszcie spokojna, ale najszczęśliwsza jestem ja. Źle znoszę rozłąkę, szczególnie z takiego powodu

Zawilce są u mnie zupełnie bezobsługowe i bezproblemowe, oczywiście pod warunkiem, że się zadomowią. Rosną, kwitną, a mi pozostaje jedynie zachwycać się nimi
Przykro mi, że post wysyłam bez zdjęć, ale w domowej kartotece nie ostało się już ani jedno. I tak będzie do wiosny
