Aniu-Annes 77, już od jakiegoś myślałam o ekologicznych woreczkach. Niestety olsztyńskie sklepy z materiałami akurat takiej siateczki nie mają w swojej ofercie, ale od czego jest internet? Znalazłam odpowiednią , pozostał tylko problem kto mi to uszyje? Sama nie szyję, jakoś tej umiejętności sobie nie przyswoiłam, a mama już nie bardzo chciała się tego podjąć. Na szczęście w czwartek dostałam odpowiednie w Achu..., a i Kauf.....reklamuje podobne

Mak mam nadzieję, że będzie taki jak ma być, zdjęcie jest podobne do oryginału. Poprzedni miał być pomarańczowy, a był malinowy, po postu cudny. Niestety zmarnowałam go nieumiejętnym przesadzaniem i zniknął z mojej działeczki

Pączków zjadłam więcej, ale były takie pyszne, że jak tu się im oprzeć? Nawet palce oblizałam z lukru
Natalko, nie wiem dlaczego oferta jest taka uboga. Wczoraj, przy okazji zakupu słonecznika dla ptaków, pojechaliśmy do dwóch kolejnych sklepów z nasionami i wróciliśmy z niczym. Kupiłam tylko słonecznik i ziemię, a nasionek raptem trzy torebeczki

Co prawda są to takie nasienne ciekawostki, ale potrzebuję też innych.
Latem gołębie kąpią się w kałużach masowo, ale teraz to dla mnie niecodzienny widok. Amatorów kąpieli było więcej, ale spłoszyli się widząc aparat, widać nie mieli parcia na szkło
Akant
Jadziu, niestety jeśli chodzi o łasuchowanie, to nie mam lenia. Zawsze jestem chętna na pyszne smakołyki, chociaż staram się tłumić w sobie chętkę na słodkości, ale jeśli już chodzi o tłusty czwartek, to nie trzeba mnie namawiać

Aksamitka Fantastik jeszcze nigdy mi się nie wysiała, ona nie bardzo się sypie, zazwyczaj wisi sobie smętnie na krzaczku, aż ją zetnę. Jestem ciekawa, czy Ci wykiełkuje, będę się dopytywać o efekty

A jednorocznych trochę sieję, lubię jak jest kolorowo i zazwyczaj mam dla nich odrobinę miejsca. Coraz jednak z tym miejscem ciężej, z każdym rokiem przybywa bylin i robi się coraz ciaśniej.
Gołąbki chyba jednak zwyczajne takim kąpielom, bo było ich więcej, tylko zabrały się z kałuży widząc mnie z aparatem
Małgosiu, na tłusty czwartek zawsze muszą być pączki, na faworki brakuje już czasu tego dnia. Faworki piekę wcześniej, bo w karnawale też muszą być

Tym razem zamieniłyśmy się z siostrą miejscami, ona piekła, a ja zawijałam
Mnie już deszcz nie cieszy, suszy nie widzę, woda stoi na polach, na działce nawet się nie przymierzam do pracy, bo jest po prostu za mokro. Już pomijam, że nie mam na to czasu

Ostatnio słońca jest troszkę więcej, to jakoś to znoszę, ale cała jesień i większość zimy były strasznie ponure, to miałam już dość.
Jak mnie chwalisz, to pięknie dziękuję
Dorotko, faworków zrobiłam podwójną porcję, żeby zostały mi jeszcze do połasuchowania na następny dzień

Część zabrałam do siostry, część dałam mamie, bo ona też bardzo je lubi, resztę zjadłam wczoraj do porannej kawki. Jeśli tylko łakomstwo nie wejdzie nam w nawyk, to jeden dzień w roku można sobie pofolgować

Rowerem jak na razie przejechałam się tylko raz, znowu więcej jest deszczu niż słońca i nie ryzykuję zmoknięcia przy takich temperaturach. Latem nie zwracam na deszcz uwagi, ale teraz to mogłoby skończyć się chorobą, a ja po swoich przygodach z krtanią z ubiegłego roku, jestem troszkę przewrażliwiona.
Mak i mi się podoba, wczoraj powędrował już do doniczki z ziemią
Dorotko, moje zdjęcia nie leżą na żadnej półce, mam je na dysku, więc absolutnie nie mogą być z wyższej

Ale ogromnie mi miło, że Ci się spodobały
Aniu-anabuko1, miło mi, że do mnie zajrzałaś, bo wiem, że ostatnio masz jeszcze mniej czasu niż zwykle

Ciekawa jestem czy moje czosnki niedźwiedzie zakwitną w tym roku? W ubiegłym były jeszcze niewielkie, ale to siewki od Marysi, to na pewno potrzebują więcej czasu, ale może już w tym roku też zakwitną? Dobrze, że w ogóle są, bo zapomniałam o nich i w ich okolicy posadziłam trójlista. Myślałam, że przy okazji je zniszczyłam, czy też zakopałam i nie wyjdą, ale wiosną na szczęście się pokazały.
Jagodowiec, przynajmniej u mnie jest bezproblemowy. Rośnie bez żadnej uwagi z mojej strony. Nie jest może nadzwyczaj efektowny, kwiaty ma średniej wielkości, ale ja go bardzo lubię. Parnik kwitnie podobnie, ma jednak większe kwiaty. Jak w odpowiednim czasie podsypię niebieskimi granulkami, to może wreszcie doczekam jego porządnego kwitnienia
Kropelki są wdzięcznym tematem, chociaż wcale niełatwym. Dziękuję
Kamasje
Danusiu, Ty się chyba trudnisz wywiadem. Przyznaj się jesteś agentem

?
Mam trzy rodzaje ulubionych zdjęć i tych zawsze jest u mnie najwięcej. Pierwsze, to wszelkie żyjątka żyjące na działce. Drugie, to kropelki i wreszcie" pijane" zdjęcia

Czasami sama siebie muszę powstrzymywać i zmuszać do prostych widoczków, ale łatwo nie jest

I ja wczoraj nie wybrałam nasion, niby były, ale nie takie. Więcej nie będę jeździć i szukać, zamawiam w necie i będę czekać na dostawę

Za to kupiłam inne kwiatki

Oba kwiatki musiałam sobie kupić, oba miałam, ale niestety straciłam jeden i drugi i jak teraz je zobaczyłam, to musiały być moje
Czosnkowi do twarzy w koronkach
Moniko i ja mam nadzieję, że zmniejszy się ilość foliowych woreczków przynoszonych do domu

Już zaczęło mnie to wkurzać, a poza tym przemawiają do mojej wyobraźni widoki zwierząt, które zginęły właśnie z ich powodu. Postanowiłam chociaż w niewielkim zakresie coś z tym zrobić i to jest pierwszy krok. Śmieci segregujemy już od jakiegoś czasu i szczerze mówiąc ilość plastikowych odpadów jest przerażająca. W tej chwili prawie wszystko pakuje się w plastik i wydaje mi się, że poszło to już tak daleko, że jest nie do opanowania. Muszę to jednak zrobić dla samej siebie, od czegoś przecież trzeba zacząć. Najlepiej od własnego podwórka
Znalazłam jakiś koperek, ale żeby zgadnąć co to jest, muszę się jeszcze uzbroić w cierpliwość
Iwonko, to wielka szkoda, że nie zdążyłaś na ranniki

Za to ja wczoraj odkryłam, że moich wylazło ciut więcej niż ostatnio. W jednej kępce jest ich siedem, a w drugiej pięć i widać listki siewek
Takie pocukrzone rośliny, to w tym roku rzadki widok

i musiałam wykorzystać chwilę, żeby złapać chociaż namiastkę zimy.
zazdroszczę Ci silnej woli, bo ja takim świeżym pączkom nie potrafię się oprzeć i aż wstyd się przyznać, że wciągnęłam aż cztery

Gołąb-morsem? To jakieś poplątanie gatunków

To był cały klub morsów, ale nie ma co się dziwić, w grupie raźniej
Lucynko, dziękuję za dobre serduszko, ale będę zamawiała i inne kwiatki, to i cynie zamówię. Byłam pewna, że je mam, a tymczasem albo pamięć mi szwankuje, albo diabeł ogonem przykrył
Pączków zawsze smażyłam bardzo dużo, zostawały do zamrożenia i do podjadania. Nie powiem, wszyscy wtedy łasuchowali, łącznie ze mną. Od jakiegoś już czasu ograniczyłam jednak ich ilość i piekę dużo mniej. Zawsze kilka zostanie, ale nie są to już takie ilości jak kiedyś.
Kropelki bardzo lubię, szczególne te na roślinach. Zdjęć zawsze robię bardzo dużo i z tej ilości zawsze znajdę kilka wartych pokazania. Za podziw
Małgosiu, oj tak, wiosna rozpanoszyła się na całego, jest to szczególnie widoczne na działkach i w ogródkach. W każdym kątku zaczyna być widoczne życie

Murarki może i poradzą sobie bez wydłubywania kokonów, chociaż może być tak, że w końcu w rurkach będzie więcej pasożytów niż pszczółek i w ten sposób ich populacja w domku zamiast przyrastać, będzie się zmniejszać. Każdego roku znajduję w rurkach nieproszonych gości. a wolę mieć tam przyjazne dla mojego ogródka kudłate bzyczki.
Deszczu jest już nawet nadmiar, na podmiejskich polach stoi woda, ziemia już nie jest w stanie jej przyjmować. To już nie są oznaki suszy

Pod koniec marca mam kilka dni urlopu i mam nadzieję, że do tego czasu chociaż troszkę się osuszy, bo chciałabym podziałać na działce. Prognozy dla mojego regionu niestety w dalszym ciągu są niepomyślne, dalej ma padać, tak więc chyba próżne moje nadzieję
Przepis na lody wyślę Ci na pw
Marysiu, wszystko to, co piszesz o ekologii, to prawda. Żeby było lepiej, każą nam dopłacać. Najpierw zapakowali wszystko w plastiki, a teraz każą nam zapłacić, żebyśmy wrócili do starego

A stare było szklane i papierowe, było dobre, a teraz jak coś jest w szklanej butelce, to od razu jest dwa razy droższe. Ale jak widzę przed oczami żółwia, albo wieloryba, który ginie, bo zamiast meduzy zjadł worek, to osobiście mnie to rusza. A mandarynki można położyć na wadze bez woreczka i dopiero po zważeniu do niego zapakować. Tak samo można kupić marchewkę i nie tylko. Nikogo nie pragnę przekonać na siłę, napisałam tylko o tym, co mi duszy gra

Od dzisiaj też obiecałam sobie słodką wstrzemięźliwość, ciekawe jak długo uda mi się ją utrzymać
Wyjeżdżamy dopiero pod koniec kwietnia do Holandii i to pod warunkiem, że dostanę urlop, bo to jeszcze nie jest pewne. Chcemy odwiedzić syna i przy okazji coś zwiedzić.
Jeżówki szaleją
Wczoraj miałam całkiem udany dzień. Zaczął się stanowczo zbyt wcześnie, bo obudziłam się już o 4.30 i nie pomogło zaciskanie ze wszystkich sił powiek, nie zasnęłam i już. Poleżałam, wciskając głowę w poduszkę, a gdy dotarło do mnie wreszcie, że ze snu już nici, to zrobiłam sobie kawę, do kawy zabrałam resztkę faworków i książkę i w taki sposób spędziłam poranek. Ale ile można czytać? Po sobie wiem, że długo i dużo, ale miałam zaplanowane sianie i sadzenie, to nie mogłam już wytrzymać i nie patrząc na śpiącego eMa zabrałam się do roboty. Oczywiście chodziłam na paluszkach, zresztą zupełnie niepotrzebnie, bo eM zawsze śpi snem kamiennym i żadne odgłosy życia codziennego nie spędzają mu snu z powiek

Torby z ziemią już dzień wcześniej wyciągnęłam z balkonu, żeby się ogrzały w pomieszczeniu. Wbrew opisowi, to jakoś szczególnie nie zaszalałam, ale nareszcie mogłam sobie pogrzebać w ziemi i robiłam to z prawdziwą lubością. Tak więc do nowej ziemi powędrowały cebule Hippeastrum, przy okazji wsypałam im na dno doniczek po odrobinie nawozu. Ponieważ w kapersach już budziło się życie, to mak z zawilcem też dostali doniczkę, a nawet dwie, żeby nie było im zbyt ciasno

Z zamrażarki wyciągnęłam nasiona pierwiosnka omszonego i powędrowały do jednej kuwetki, a potem dalej na balkon, coby się nie rozpłynęły w domowym ciepełku. Posiałam również nasiona tojeści purpurowej, które do tej pory moczyły się na wacikach, nie mając jednak zamiaru wypuścić nawet kiełeczka. Przeczytałam w necie, że jej nasiona są bardzo małe, a swoich tak bym nie nazwała

Moje raczej wyglądały na spore, w dodatku takie twarde, jakby otaczała je skorupka. Dlatego też w drodze eksperymentu, kilka nasion wsadziłam do ziemi w całości, a część rozłupałam rozsypując zawartość wprost do doniczki. Zobaczymy, czy cokolwiek z tego wyrośnie, bo informacji nie ma zbyt wiele i są rozbieżne. Posiałam również jednoroczną szałwię, którą sobie kupiłam w ubiegłym roku. Zebrałam przekwitnięte kwiatostany, ale nie mam pojęcia czy były tam jakieś nasiona. Wydaje mi się , że nie, że to jedynie jakieś paprochy z resztkami kwiatów, ale cóż szkodzi mi spróbować?
Kiedy w końcu eM wyspał się jak mops, pojechaliśmy na działkę. Po pierwsze to zobaczyć, co w trawie piszczy (i powiem Wam, że piszczy, oj piszczy

), po drugie zabrać duże doniczki na dalie, bo już jedna zaczęła rosnąć, a wiadomo, że jak jedna ruszyła, to innych tylko patrzeć, a po trzecie kupić pestki dla ptaków i może jakieś nasiona.
Na działce zaczęliśmy od doniczek, potem eM schował się w domku przed wiatrem, bo jakoś tak wygląda, że wraz z wiekiem, zrobił się mniej odporny. Co prawda dotyczy to tylko warunków na działce, bo jak ma jechać na narty, to jakoś ani śnieg, ani wiatr dziwnie mu nie przeszkadzają

Tak więc eM się grzał, a ja ruszyłam zobaczyć co też słychać na rabatkach. Wiosna w tej chwili dostała już przyspieszenia. To już nie są pojedyncze sygnały, to są widoczne gołym okiem ogromne znaki.
Ku mojej radości, okazało się, że ranników mam jednak więcej niż to się początkowo wydawało, a i siewek znalazłam kilkanaście, co oznacza, że będzie ich jeszcze więcej
Róże mogłyby zacząć występować jako klauni w cyrku, tyle mają czerwonych nosów

Zresztą nie tylko nosy na nich widać ale i drobne listeczki. Oczywiście nie wszystkie są takie wyrywne, większość na szczęście tylko się szykuje. Listki są widoczne tylko na kilku, a kilka nie straciło jeszcze liści z poprzedniego roku

Pierwiosnki, jeżówki, czosnki, tulipany....gdzie nie spojrzę tam coś rośnie. Wszystko oczywiście musi przebijać się przez kłęby trawy, która zarosła wszystkie rabaty. Czasami mam wrażenie, że mam jeden wielki trawnik, a rośliny walczą o przetrwanie. Jeśli w miarę szybko się z tym nie uporam, to mogą tę walkę przegrać.
Z kopyta ruszyły krokusy, na razie tylko botaniczne, ale w takiej ilości, że są widoczne z daleka. To te starsze, bo pierwszaki nie są jeszcze tak liczne, ale nadrabiają kolorem
Tym razem już uważnie przyjrzałam się rabacie z pierwiosnkiem główkowatym i znalazłam

Prawdę mówiąc trudno byłoby go nie zauważyć, tak bardzo się rozrósł. Znalazłam jednak tylko jednego i teraz nie wiem, czy to biały, czy też niebieski?
O bałaganie na działce nie wspomnę ani słowa, bo że jest każdy widzi. Przyjdzie czas i na niego, będzie musiał pójść sobie precz
Po działce pojechaliśmy po słonecznik dla ptaków i ziemię, a przy okazji wpadły mi do koszyka takie cuda
Liliowca zażyczył sobie eM
Miłej niedzieli
