a jeszcze tak wracając do tych parapetów co mnie tak nurtują.
wiem już na pewno że latem storczyki na moim stać nie będą mogły a że słońce jest w całym moim maleńkim pokoju (południowe okno, drugie piętro, przed domem prawie pusta przestrzeń - swoją drogą nienawidzę tego pokoju latem bo nie da się w nim wysiedzieć, jest gorąco pimomo otwartych na balkon drzwi o tak jaskrawo słonecznie że wszystko w oczy razi) a wię latem będą mogły one spokojnie stać na półce na ścianie naprzeciwko okna, zresztą wszystko zmiotę w tedy z parapetu bo tak grzeje że nawet fotel i kanapa są gorące które stoją blisko okna.
ktoś pisał że niektórzy gdy falk zakwitnie przenoszą go w głąb pokoju aby oczy cieszył. myślę że może też tak będę robić, gdy są kwitnące to niech stoją na półce lub na stoliku przy oknie a gdy przekwitną to od jesieni do wiosny gdy słońca nie będzie za dużo to aby szybciej się wzięły za nowe korzenie, liście i pędy to będą na parapecie.
ja jednak twierdzę że ta swietlówka nad półką coś w sobie ma.na pewno nie szkodzi, a nawet pąk pod jej światłem dorósł i się rozwinął.
dodatkowo wkurza mnie to, że firanki na oknie są wielkie,takie do samej ziemi. moja mama uwielbia wielkie firany i zasłony. dobrze że wywalczyłam brak zasłon u mnie ale tej firany nie znoszę, bo parapet jest zasłonięty! nic na nim nie widać, i co jak postawie tam na caly rok storczyki to też jakby ich nie było, a z zewnątrz i tak nikt nie będzie widział, bo niby kto na 2 piętrze a przede mną tylko jeden dom tam dalej stoi a dookoła pusto. jak będę na swoim to żadnych firan nie będzie tylko jakieś rolety na szybie ale firan nie. ale niestety mamie nie przetłumacze. a przecież po to są kwiaty by zdobiły wnętrze a tak jak u mnie to parapetu nie widać wcale.