Soniu - mam nadzieję, że i pięknie i pożytecznie.... uż bym jakiś warzywnik zaczęła robic, ale, że glebogryzarką pracujemy od góry a warzywnik ma byc na samym dole to jeszcze muszę odczekac.... Chyba zacznę robic rozsady!
Małgolinko - uszyłam

I dresy młodemu uszyłam i czapkę dla mamy (do kompletu - teraz i wnuki mają granatowe czapki i mąż i babcia

) i spodnie tacie podłożyłam - jednym słowem - urok opieki nad prawie zdrowym dzieckiem... Bo Leon cały w wysypce i jakiś syf mu na głowie wyrósł i muszę mu tę głowę smarowac miksem trzech maści więc między ludzi się nie nadaje.
A co do psa - pocieszaj mnie, pocieszaj.
Dresy Syna: Model zdecydowanie nie wygląda na chorego.
dewastator:
i skutki jej działań - w sumie to ona tylko tamtędy chodzi i czasem się kładzie, bo dobry punkt widokowy:

Już nie mówiąc o tym, że położyła się na hiacyntach - złamała WSZYSTKIE pączki - nie dałam rady tego sfotografowac.
Chalaputku - nie mam niestety - gdybym miała sama bym skorzystała - wizja 30 lat z kredytem nie jest przyjemna (no dobrze, jeszcze tylko 28 ;) )
Poczułam wiosnę w tym momencie:

PS - to składowisko kamieni wykopane z nowej działki - a jeszcze nie skończyliśmy ;) Gruzu było więcej - dziś poznałam jego historię - na tych działkach wychodzą z ziemi trzy lakie ledwo-ledwo cieknące strumyki - nasz gruz to dawna przepompownia, która zbierała wodę ze strumyków i tłoczyła ją do majątku - gdy do majątku doprowadzono "nową" wodę, to przepompownia przestała byc potrzebna - zburzono ją i ZAORANO - i ja się dziwię, że gruz na całej działce - przynajmniej już wiem skąd...