Iwonko 
różyczki jeszcze okrywałam - temperatury praktycznie cały czas na lekkim plusie i w okolicach 0 z lekkim przymrozkiem nocami, więc wcześniej wszystkich nie okryłam. Zresztą nie lubię długo pracować w taką pogodę, więc pracę sobie dawkuję, by się nie rozchorować
Madziu 
Niestety, musimy jakoś to przetrwać

Kominek to najlepszy wynalazek wszech czasów, prawda?

My w tym roku grzejemy tylko kominkiem, jak dorzucę o 1 w nocy, to rano jest jeszcze tyle żaru, że M. dorzuca o 6 i dalej się pali. Zresztą nawet jak wygaśnie, to na górze mam nawet do południa 21 stopni, na dole 19-20, ale czasem to mi wystarcza i rozpalam w okolicach (po)południa. Zobaczymy, jak się kominkowe grzanie sprawdzi przy większych mrozach
Joasiu 
wróciłam niedawno do domu i tu niestety wieje, ale u mnie wieje tak często, że może to po prostu zwykły halny. Może jednak ten cały Ksawery pójdzie sobie bokiem?

Wczoraj spadł u mnie śnieg, miałam mieszane uczucia co z różami u Mamy, czy je kopczykować czy nie, ale pojechałam. A tam miłe zaskoczenie - w mieście 10 km ode mnie ni grama śniegu. Tak więc róże u Mamy też okryte, rododendron variegata dostał zimową włókninę, on kiepsko u nas zimuje, zobaczymy czy sobie poradzi

Ty Joasiu już wszystkie różyczki okopczykowałaś?
Dobrego, ciepłego i bezwietrznego wieczoru Kochani dla Was
