To zależy jaki las
Jeśli dąbrowa, to wody zapewne innym roślinom w sąsiedztwie nie zabraknie, bo zapewne i tak jest jej sporo w okolicy. Jeśli las sosnowy, no to gorzej, bo takie laski rosną na piaszczystych glebach, gdzie i tak z wodą jest krucho.
U nas w nabliższym sąsiedztwie są olchy i krzewy wilgociolubne

z wodą nie ma problemu, ale za to robalki i choroby grzybowe mam w nasileniu przeogromnym. Jeśli dodać do tego nieużytki z drugiej strony działki i bardzo lekką zimę ( nie wymarzły te parszystwa, chociaż powinny!), to problem ochrony moich nasadzeń rośnie. I to w każdym sensie, bo to i szkody poczynione przez skądinąd piękne sarenki, czy zające, i szkody spowodowane rozprzestrzenianiem się chorób czy owadów (szlachetne odmiany roślin są mniej odporne, a jednocześnie "smaczniejsze" dla tego tałatajstwa), i koszty profilaktyki, i koszty ratowania tego, co zostało, i jeszcze brak sąsiadów, czyli większe narażenie na skuteczne wizyty złodziei. Coś pominęłam?
Jak z tego wybrnąć? Proponuję sadzić tzw. rodzime odmiany roślin, bardziej odporne i przyzwyczajone do tutejszych warunków, siać i sadzić wiosną niewielkie młode rośliny, żeby miały szansę przywyknąć do nowych dla siebie warunków, stosować naturalne metody wzmacniania i ochrony roślin (np. opryski z czosnku, a właściwie wywaru z czosnku), a przede wszystkim - wiele pogody ducha
Powodzenia!!!
(Pokaż zdjęcia, proszę

)