Piękna ta piwonia drzewiasta. Męża już uprzedziłam, że jak gdzieś spotkam, to końmi mnie nie odciągnie, dopóki nie będzie moja
Dopiero, jak pokazałaś stare zdjęcia, zdałam sobie sprawę, ile pracy włożyliście w użyźnienie i obsadzenie waszego ogrodu. Jak tak ogląda się gotowy, to wszystko takie super, że brakuje wyobraźni, ile to było pracy. I ile odchwaszczania na codzień

Aż wstyd, że moja maleńka leśna rabatka taka zachwaszczona. Jutro jadę i biorę grabeczki w ruch

Dzisiaj to bym chyba musiała w sztormiaku jechać.
Dwa lata temu, ze względu na często przeziębiającego się brzdąca, też zrobiłam syrop sosnowy. Niestety, coś sknociłam i zapleśniał. A mi aż serce się krajało, gdy te pąki sosnowe tak obrywałam. Od tej pory już się nie odważyłam na takie marnotrastwo. Za to dostajemy dla małego taki właśnie syropek z mniszka od cioci. Dobrze, że mi przypomnieliście o nim, bo dziabąg ma znowu szpiki do pasa. Jak wróci z przedszkolnej wycieczki z okazji Dnia Dziecka (nie miałam serca, zabronić mu jechać z powodu kataru), to zacznę go faszerować tym miodzikiem
Kosodrzewina jak najbardziej ! Kiedyś nawet Straż Tatrzańskiego Parku Narodowego ścigała zbieraczy pędów kosodrzewiny, bo tam panuje pogląd, że kosówka to lek na całe zło i nawet dotykanie jej igieł ma zbawienny wpływ na zdrowie .
Aa, to dlatego, jak tylko jadę w Tatry, całe zło świata dla mnie znika
