Nieee

nie zabrałam nikomu działki... po prostu przeniosłam kompostownik! Po odgrodzeniu się w tym miejscu od "ulubionego" sąsiada (bo powiedział, że nie chce patrzeć na nasz "śmietnik"... ma szczęście, że gnojóweczki z chwastów nie nastawiam

) powstał kameralny kącik... i tylko kompostownik przestał tam pasować...
Partia częściowo przekompostowanych odpadów została tam przekopana z ziemią i w ten sposób powstało miejsce na nowe nasadzenia...
Teren jest tam spadzisty w dwóch kierunkach - wgłąb ogrodu i z lewej na prawą...
Zachowaliśmy spadek prostopadły do płotu lamelowego, resztę - w kierunku szopy staraliśmy się wypoziomować...
Poszedł tam kawał tkaniny ogrodniczej, żeby zagłuszyć to, co pod spodem...
Na razie kora i kamienie, które jednocześnie utrzymują całość na miejscu...
Co tam będzie? Ano... sama jeszcze nie wiem...
Ta część ogrodu jest najbliżej ogólnodostępnej asfaltowej uliczki prowadzącej do garaży i cmentarza... nie będę zatem ryzykować nasadzeń, mogących stać się pokusą dla "przechodniów"...
W zasadzie mam sporo roślin, które powinnan poprzesadzać, bo w starych kątach ścisk się zrobił... przypadkowe to jakieś...
No ale... wierzby, co to mi się rosochata

zrobiła, nie ruszę teraz, primo: ze względu na fakt, że jest w pełni ulistniona, secundo: pod nią rosną akurat chryzantemy i chciałabym dać im szansę na tegoroczne kwitnienie...
W hortensjach bukietowych też zrobiło się niepokojąco gęsto... ale nie ruszę ich przed zimą... podobają mi się ich kwiatostany - aż do końca...
Czyli mogłabym to zrobić dopiero przy okazji wiosennego cięcia...
Nie chcę działać pochopnie: zagospodarowałam ten kawałek, bo powstała tam nieestetyczna kupka "niewiadomoczego", ale nasadzenia poczekają... chyba...
A kompostownik doskonale wpasował się w kąt za skrzydłem bramy wjazdowej, ładnie i praktycznie obrośnięty sąsiedzkim chmielem...
Andrzeju... popróbuję, na razie zdjęcia już wrzucone, więc zagryź zęby
Igor... koszenie trawnika to u nas męska domena

ale narzekania nie było...
Pomysł i realizacja zresztą wspólne były! Teraz jeszcze trochę kamieni by się zdało
Adaśko... Chorwacja jest nieocenionym źródłem takich kamiennych cudeniek, przy wspóludziale różnych morskich żyjątek, powstają przedziwne formy
Marta... ile mam róż? Nie wiem dokładnie, obiecuję, że wkrótce dokonam inwentaryzacji...
Na różance jest pewnie około dwudziestu krzaczków, może nieco więcej, reszta porozrzucana po ogrodzie...
Niektóre się dublują - dla zachowania symetrii lub w celu uzyskania większej barwnej plamy...
Na wiosnę wyszło mi razem coś około sześćdziesięciu sztuk... a jeszcze od tego czasu parę przybyło
Aparat z czerwienią sobie nie poradził, bo lakier to taki bardziej... oranżowy... coś dla Ciebie, zdecydowanie! Ot... wakacyjna odrobina szaleństwa...
A tu odrobina siły perswazji w odniesieniu do nieletnich. Co by nie mówić - Marta - zawodowiec!
Drugi łuk czeka na progres we wzroście posadzonych przy nim róż, tymaczasem w końcu połączyły się na nim jednoroczne: fasolnik egipski - wspięga i nasturcja kanaryjska
Jabłonka latoś obrodziła, niestety, jej owoce nie są zbyt smaczne i chyba sie wkrótce pożegnamy - ilość drzewek w moim ogrodzie musi być ograniczona...
