Monika-Sz, bardzo ci polecam lilaka Meyera szczepionego na pniu. Ja mam trzy sztuki. Dwa koło sibie w przedogródku (na zdjeciu wyżej) i jeden przy tarasie z tyłu (pokazywany wcześniej). Kupiłam chyba 8 lub 9 lat temu. Co roku są ładniejsze i co roku kwitną, pachnąc o wiele intensywniej niż zwykły bez. Kwitną długo. PO kwitnieniu ścianm wszystkie kwaitostany; trochę czasu to zajmuje, bo jest ich mnóstwo. No i wtedy przycinam też gałązki, żeby zachować kulisty kształt. Można nawet sporo przystrzyc. W pierwszych latach przycinałam słabiej, ale kwiatostany wycinałam zawsze. Jeśli kupisz, nie będziesz żałować

Aha, u mnie nie powtarzały kwitnienia.
sweety, lilaki mają taki zapach, że gdy wychodzę do ogródka, to za każdym razem mnie on zachwyca. NIe przejmuj się, że twój maluszek. Ani się obejrzysz, jak dostanie wielkiej "głowy". Moje w momencie kupna były już całkiem zgrabniutkie i od razu kwitły. (Co do chabrów, to nie ma sprawy, są do podziału

)
Robaczku, lilaki przycinam tylko raz, gdy skończą kwitnąć. Napisałam bardziej szczegółowo wyżej, do Moniki. Pisałaś, że u ciebie kwitną dość słabo. No jednak one muszą mieć trochę słońca. Może nie patelnia, ale przynajmniej półcień z dwiema lub trzema godzinami pełnego słońca.
amba19, zerknij, co o lilakach napisałam wyżej u Moniki. Dodam tylko, że prztrwały bez najmniejszego uszczerbku zimę 2011/2012. A to już jest coś!
Margo, wcale u ciebie nie jest tak, że wszystko widać. Ja sama widziałam dwa fajne zakątki i ze dwa potencjalne miejsca na zrobienie zakątków. Gdyby tylko choć odrobinę można było wysunąć się w głąb trawnika...
DTJ_1, Chaber górski chyba nie ma specjalnych wymagań, nawet powiem, że tam, gdzie jest gorsza ziemia, kwitnie lepiej. Chyba nie lubi zbyt gliniastej.
bozuniu, witaj znowu. Cieszę się, że mnie odnalazłaś. No i faktycznie trafiłaś na
Guernsey Cream, o którym tak sobie kiedyś gawędziłyśmy, podziwiając jego urodę. Muszę go bardziej dopieścić w tym roku. Bożenko, zmieniłam tytuł wątku, bo jednak dużo jest na FO większych ogrodów, a ja nijak nie mogę u siebie rozwinąć skrzydeł i brak mi przestrzeni. No wiem, że u ciebie jest jeszcze mniejsze poletko, taka wręcz ogrodzineczka. Ale cóż, daremne żale... mamy to, co mamy. I to sobie obrabiamy. Pozdrawiam cieplutko
koziorożec , ścieżki są fajne. Kiedyś miałam w tych miejscach wyłysiałą trawę od ciągłego chodzenia. więc sobie ułożyłam te różne ścieżynki i jest lepiej
Danio, witaj Dorotko! Samodzielne formowanie lilaczka to może być niezłe doświadczenie. Ja swoje kupiłam jako szczepione, ale na przykład forsycję miałam kupioną jako krzew, a potem wzięłam się za formowanie, podcinanie gałązek od dołu i już po roku wygląda całkiem fajnie. A zarówno bez, jak i forsycja lubią przecież wypuszczać pędy z ziemi. Trzeba je po prostu regulanie wycinać i nie pozwalać rosnąć. Z czasem wyrasta ich coraz mniej

Jeśli chodzi o powojnik
Dorota, to wyobraź sobie, że go kupiłam w Lidlu jako
President.

Z tymi lidlowymi i biedronkowymi zawsze jest loteria!
Asiorku, dziękuję za twoją pozytywną opinię o mojej ogrodzince. Wiadomo, że w realu wygląda to zawsze gorzej niż na fotkach i stąd ta ciagła trema, gdy przyjeżdża nowy forumowy gość. Widzi wtedy to, co staramy się tak skzętnie ukrywać, gdy chodzimy z aparatem po ogrodzie. Mam nadzieję na nasze kolejne spotkania, tym razem w pełni wiosny i lata. Bo wczesna wiosna i późna jesień to niezbyt dobre pory na pierwszą wizytę.