Dalu, wzajemnie, wzajemnie. Co prawda i teraz nie narzekam na widoki, ale wolałabym je podziwiać bez ciepłej kurtki i czapki i bez grabiejących od trzymania aparatu rąk. Dziś już znacznie lepiej, od rana nie pada i temperatura przekroczyła 10 stopni
Geniu, ja też się strasznie cieszę. A z host będziesz miała niespodziankę ;) Co do pędraków, to nie sądzę, żeby u Ciebie były, bo one raczej w dużych ilościach to na takich siedliskach jak u mnie, na skrajach lasów, nieuprawnych terenów.
Jolu, dziękuję, dziękuję
Miriam - Bernadetko, tak, u mnie bezpiecznie. Nie dość że piasek, to jeszcze spadek terenu spory. Na szczęście. Za innych trzymam kciuki i ślę ciepłe myśli na południe.
Małgosiu, dziękuję

Mam nadzieję, że rabata hostowa rozrośnie się i za parę lat będę mogła się nią też cieszyć. Na razie znalazłam jedną ubiegłoroczną, która na pewno jest chora na HVX i humor mi zdecydowanie siadł

Mam nadzieję, że nie będzie ich więcej. Z tego powodu trochę do tych roślin się zniechęcam, bo inaczej to już by mnie chyba choroba na całego we władanie wzięła ;) Wyjazdu już nie przekładamy, bo każdy termin jest zły. Teraz dzieci mają bardzo gorący okres w szkole i właściwie tylko piątek mogę urwać, a jeszcze mężowi akurat dość pasuje wziąć wolne, więc to jedyny termin

Może innym razem...
Ewelinko, dziękuję za odwiedziny i pochwały kwiatków ;) Pędraki to zdecydowanie larwy chrząszcza majowego. Są u nas wszędzie, ale na zakładanych rabatach dość dokładnie je wybieramy, a i potem niszczę zawsze jak spotkam. Na razie nie zauważyłam strat spowodowanych ich żerowaniem, choć może jedna sosenka z ich powodu padła, nie wiem teraz. Na razie jestem spokojna, ale jak rośliny zaczną marnieć, zdecyduję się pewnie na nicienie.
Mariolko, o tak, są obrzydliwe. Ale jak mam rękawice i łopatkę i Ronję obok, to mi nie straszne ;)
Ewo, to jodła kalifornijska, zupełnie zwyczajna. U mnie malutka i mało przyrasta z powodu gleby i dlatego, że została strasznie stłamszona przez niepodciętą w ubiegłym roku sosnę. Teraz odżywa

Śliczne ma kolory, prawda?
Dorotko, dziękuję. Wiesz jak mamusię cieszą takie słowa. Wituś potrafi być słodki, zresztą jak i jego starsze rodzeństwo, ale za uszkami też ma swoje ;) I na całe szczęście, bo pewnie jak byłby za grzeczny, to bym się niepokoiła.
Nie mogę przestać myśleć o moim HVX, że też te rośliny nie mogłyby zupełnie bez problemu rosnąć, tylko podlać, wiosną nawieźć i żadnych chorób. A już na pewno nieuleczalnych...