Bogusiu, róży nie znam. To teściowej, a Ona nie kupowała po nazwach
Elu, szałwia siana z nasion w lutym, potem pikowana i w połowie kwietnia trafiła do gruntu. Przeżyła przymrozki i już od dłuższego czasu ma wybarwione przylistki. A na torebce miała napisane: Szałwia powabna - mieszanka
Krysiu, miejsca mam jeszcze sporo, to fakt. Miejsca na niewysokie krzewy, byliny i jednoroczne, nie mam natomiast miejsca na drzewa. Mam kilka rejonów w ogrodzie: miejsce słoneczne, suche, zasadowe i przepuszczalne, miejsce kwaśne słoneczne, kwaśne zacienione, normalne słoneczne, normalne w cieniu itp. więc jeśli jakaś roślina mi się spodoba, to najpierw zastanawiam się, gdzie by się dobrze czuła, czy będzie pasować tam do pozostałych, a potem wpisuje na listę chciejstw i szukam po sklepach i szkólkach. A przy okazji pobytu w miejscach, gdzie sprzedają rośliny kupuję jednak dużo spontanicznie, jeśli tylko mi się spodobają. Sugeruję się wtedy jedynie docelowym wzrostem. Po powrocie sprawdzam, kto zacz i lądują tam, gdzie powinny im pasować warunki.
Na razie jest dużo pustych placów, które czekają, aż rośliny się rozrosną. Nie wygląda to najlepiej, ale muszę to jakoś przeżyć.
Na makówki możesz liczyć, o ile jakaś brygada antynarkotykowa nie wpadnie z miotaczami ognia i kajdankami. U nas wszystko jest możliwe -
bzdura lex - sed lex
