Elu, pogoda w ostatnich dniach była niezmiernie zdradliwa. Niby słoneczko, niby patrząc zza okna wydawało się, że ciepełko i słońce wreszcie rozgościło się na świecie, a po wyjściu z domu, zderzenie z twardą rzeczywistością

Żadne ciepełko, słońce tylko nas mamiło, wiatr był tak zimny, że wszystkiego się natychmiast odechciewało, a już najbardziej wychodzenia z domu. W taką pogodę nie odważyłam się wyruszyć na działkę. Po ostatnich chorobach ciągle się nad sobą trzęsę, tym bardziej, że leczenie ciągle trwa. Do sadzenia pomidorów już zaczynamy się przygotowywać, folia na cylindry już jest, po remoncie eM przyjedzie na działkę przygotować im miejscem oby tylko chciały dalej rosnąć.
Nieistotne, że ciutkę spóźniona, ważne że ze mną jesteś
Aniu, to, że godzina spędzona na działce, to mało, to
oczywista oczywistość. Zawsze jednak lepsza godzinka, niż nic

Czasami nawet warto przyjechać tylko na chwilę, tylko tyle, żeby rzucić okiem na swoje małe królestwo.
Miłka mam już kilka dobrych lat, a on nigdy nie grymasi, co roku jest go więcej i z wdziękiem wystawia do mnie słodkie mordki zółciuchnych kwiatów. Moja mama ma jeszcze większą kępkę, chociaż oba kupowałam razem. Może u niej ma jeszcze lepsze warunki? Chociaż i ja nie narzekam, a ruszać go nie będę, bo podobno tego nie lubi. W czasie kiedy kwitnie, mam wrażenie, że to małe słoneczka rozgościły się na ziemi

Majesty ciągle stoi na parapecie i tam ma chyba najcieplej, najdłużej pławi się w słonecznych promieniach. A poza tym, po wcześniejszych perypetiach, chyba chce nadrobić stracony czas. I całe szczęście, bo to moja ulubienica i nie żałuję ani jednej chwilki jej poświęconej
Lucynko, czas mnie okrutnie goni, to i wykorzystuję każdą chwilkę na uporządkowanie działeczki. Lada moment opuszczę ją na prawie dwa tygodnie, po powrocie będzie czas na wielkie sadzenie, a jak to zrobić jak rabatki nie uporządkowane po zimie?
Milkiem zachwyciłam się już dawno i przy pierwszej nadarzającej się okazji, sprowadziłam go do siebie. Przyjechał ze mną aż z Krakowa, ale jak widać zmiana środowiska bardzo dobrze na niego wpłynęła

A u mnie ciągle posucha. ostanio przywiozłam taczką kilkanaście wiader wody (dzisiaj po podlewaniu nawet nie było śladu), ale co to jest? Podlałam tylko borówki, bo im chyba teraz najbardziej ona potrzebna i podsypałam nawozem. Jak na pierwsze zasilenie to już była najwyższa pora. Nawet nie mają jeszcze wokół siebie wypielone, ale przynajmniej już nie będą głodne. Żeby tak deszcz zechciał spaść z nieba, to wszyscy byliby kontenci
Jadziu, to mój miłek nigdy mnie nie zawiódł. Chyba tylko raz nie zakwitł, w pierwszym roku po posadzeniu, a później już rokrocznie cieszył mnie swoimi cudnymi kwiatami. Widać, że jak to Miłek, postanowił być dla mnie miły

Jadzinko, może i wszystko w biegu, ale i tak naprawdę to tylko na pół gwizdka. Na cały gwizdek czasu mi nie starcza. Moja rodzinka jest wyrozumiała i nie zawsze domaga się obiadu, jak go nie ma, to też sobie poradzą.
Woda z nieba może pojawi się po świętach, tym bardziej muszę przyspieszyć ruchy, coby zdążyć z porządkami. Niech no tylko ziemia nasyci się wilgocią, to wszelkie chwasty natychmiast ruszą do boju i po porządkach szybciutko nie zostanie nawet najmniejszy ślad. Zapobiec się temu nie da, ale przynajmniej zrobię im trochę miejsca

Prognozy niestety znowu się zmieniły i żadnego deszczu po świętach nie będzie
Marysiu, u mnie czosnek karatawski rósł bez przeszkód od wielu lat. Miałam go nawet w dwóch miejscach, zawsze cieszył moje oko, bo ja go bardzo lubię, a tutaj w tym roku takie zaskoczenie

Dzisiaj przepikowałam jego (mam nadzieję) sieweczki, to może uda się i znowu będę miała go więcej? Nigdy mi się czosnki nie siały, a w tym roku widzę już siewki w kolejnym miejscu. Co prawda podejrzewam, że niewiele mi się z nich uchowa, bo ja jestem prędka do wyrywania bez zastanowienia, ale może przynajmniej chociaż kilka uda mi się ocalić?
Danusiu, dzisiaj wypatrzyłam dwa kolejne czosnki, a przynajmniej mam nadzieję, że to będą one, bo jak na razie to kiełeczki ledwo z ziemi wystają

Kolor mają odpowiedni, więc może takie mocno spóźnione, ale będą? W drugim miejscu, gdzie je miałam nic nie widać , to już pewnie tak zostanie. W tatmtym roku kupowałam jakiś czosnek podobny do karatewskiego, ale tego chyba też nie ma, albo jeszcze go nie rozpoznaję. Mam w notesie zapisaną nazwę, to sprawdzę przy okazji. Miłek dopiero się rokręca, jedne kwiatki już na nim przekwitły, ale inne jeszcze w pąkach. On dość długo kwitnie i długo można się cieszyć jego widokiem.
Mariusz, no cóż.... Gdybym ja jeszcze miała pod dostatkiem tych wolnych chwil, to byłoby super. A tak, to taki kradziony czas, zawsze w biegu. Niczego dobrze nie zrobię, bo już muszę zająć się czymś innym. Dzisiaj też byłam na działce, zaledwie trzy godzinki. Wiadomo, że tylko rozgrzebałam robotę i trzeba było wracać. Ale jak tylko mogę, to rzeczywiście lecę.
Tobie również życzę Wesołych Świąt
Aniu, dobre rady, to jego specjalność

Gdyby tak jeszcze chciał ze mną czasami podziałkować, to już w ogóle byłby anioł

Ale teraz nie mogę narzekać, nawet pomaga. Co prawda nie na działce, ale w działkowych sprawach. Wystawiłam na balkon już foliową szklarenkę, ale jeszcze w nocy zapalam im znicze, bo temperatura nad ranem spada do 1-2* I jak idę na noc do pracy, to on pracowicie te świeczki zapala. Pamięta
Za życzenia

I Tobie również życzę spokojnych Świąt spędzonych w gronie najbliższych
Iwonko, łatwo się przy nim podejmuje decyzje

Zawsze mi dobrze doradzi, że miejscem będę się martwić później, a najważniejsze , żeby kupić. Roślinki niestety pomału zaczynaja zasychać. Jeszcze nie na dużą skalę, ale już zaczynam się tym niepokoić

Święta wielkanocne, to bardzo wiosenne święta, dziękuję
Tobie życzę również wesołych i radosnych Świąt
Dzisiaj znowu pojechałam na działkę jak po ogień. Znowu w perpektywie noc spędzona w pracy, więc czasu jak zwykle miałam tylko odrobinę. Wczoraj nie pojechałam wcale, bo po dyżurze byłam zupełnie bez życia. Za to pojechał Filip i skosił trawniki, nanosił wody i podlał jeszcze hortensje. A po południu przyjechał jeszcze eM i dodatkowo przyniósł wodę w kilku wiadrach, którą dzisiaj wykorzystałam do podlania róż. Na wszystkie mi nie starczyło, ale podlałam te najbardziej potrzebujące, kilku z nich zaczęły już zasychać świeżutko wypuszczone listki

Ale nie tylko róże marnieją, żal patrzeć na to, co się dzieje. Ziemia jest tak sucha, że już z trudem daje coś sobie wyrwać. Pogrzebałam jak kura pazurem i trzeba było wracać. W tygodniu po świętach chyba nawet nie znajdę chwili czasu, żeby pojechać na działkę, obawiam się że zastanę pustynię, bo deszczu dalej nie widać.
Miałam nadzieję, że może będzie już woda, ale niestety się zawiodłam. Jedyne dobre, co z tego wynika, to to, że chwasty też za bardzo nie rosną. Ale marne to pocieszenie
Będą nowe pszczółki
Już na pewno nie zdążę, zajrzeć do Was wszystkich, dlatego z tego miejsca, życzę Wam zdrowych i wesołych Świąt, smacznego jajka oraz mokrego dyngusa. Żeby święta minęły w miłej atmosferze wśród najbliższych