Ledo już Ci odpisałam u Ciebie!
Oj Dziewczyny...Dziś kopałam pierwszy raz Fiskarsem. Szczerze przyznam po pierwszym rowku metodą Tadeusza (dzięki raz jeszcze!), myślałam- agape zapomnij, do wiosny nie dasz rady. Na widok żywopłotu do drugiej działki śmiech mnie ogarniał...
Ale nie jest źle. Dałam radę jakieś 6m2. Jak to sobie pomnożę do może do wiosny zdołam.
Najgorsze nie jest kopanie, tylko to, że pod każdym wbiciem łopaty jest jakiś korzeń, na kilka sztychów. Nie wiem co to za rośliny, bo je skosiłam. Zostały takie karpy-kikuty.
Zimno się zrobiło. Kilka dni temu buszowałam jeszcze w marketach, gdzie są fajne bluzy ocieplane, takie jak z Alaski. Generalnie planuję nową garderobę do ogródka w stylu Przystanek Alaska ;) Bo to, co mam teraz jest jak z kalesonów Dziadka, plus góra od pidżamy

A plecy mnie bolą od tego kopania. Teraz jest gorzej, bo jest zimno i jak człowiek się zatrzyma na odpoczynek, to łatwo się przeziębić.
A jak wracałam z moim Fiskarsem na plecach i weszłam do sklepu, to ochrona mnie przedrzeźniała, że jestem od Ojca Rydzyka i będe im kopać gorące źródło

Marzy mi się 2 tyg. wolnego aby przekopać całe to cholerstwo za jednym zamachem. I już poukładać na nowo ścieżki. Wyznaczyć strefy.
Odważyłam się też i powiedziałam w końcu Przyjaciołom o działce. Bardzo się ucieszyli, już umawiamy się na pierwszego jesiennego grilla i dostałam też deklarację pomocy w pieleniu itd.
To tyle. Nie mam fotek, bo wciąż nie mam aparatu, a telefonem bez słońca wychodzą beznadziejne...