
Cóż pisać? Ogród cierpi nadal. Okazuje się, że nawałnica która go nawiedziła była tylko wstępem , a piekiełko jest teraz.

Aż żal patrzeć jak poranione rośliny usiłują się regenerować, a lejący się żar z nieba bardzo im w tym przeszkadza.
Od 19 lipca nie spadła u mnie ani kropla deszczu, a podlewanie niewiele daje, tym bardziej że w studni zaczyna brakować wody.

Jadziu moje roślinki też już łapią różne paskudztwa, ale ten sezon spisałam już na straty, więc na razie nic nie pryskam.
Też podlewam moje niedobitki i to parę godzin dziennie, ale ogród spory i wszyscy się do woli nie napiją.
Dziękuję Ci za pamięć.


Tereniu pewnie, że muszę dać radę.

Co prawda teraz wszelkie prace porządkowe stanęły, bo na tym skwarze po prostu nie da się nic robić, ale już widzę maleńkie światełko w tunelu.


Ewuniu cóż żywioł ma wielką moc, ale natura stara się szybko naprawić wyrządzone szkody, co po 3 tygodniach już widać.
Dzięki za słowa otuchy.


Kasiulko robić teraz nic się nie da. Staram się tylko jak najwięcej podlewać.
Kolorki w ogrodzie jednak są. Niektóre byliny w tych bardziej osłoniętych miejscach po delikatnym przycięciu zaczynają pokazywać kwiatuchy. Co prawda niektóre źle wykształcone, lub niepełne, bo w fazie pączka oberwały, ale jakże cieszą.


Marysiu zrobię Ci psikusa i ........ta dam......zdjęcia są. Co prawda obiektów do focenia trzeba dobrze się naszukać, ale dobre i to.


Jak Ci się zdarzy, a mam nadzieję że tak będzie odwiedzić mnie, to obiecuję że ogród który pamiętasz z maja serdecznie Cię powita. Może z małymi ubytkami, ale postaram się, by nie były zbyt widoczne.













