Martuś,następnego dnia, czyli w sobotę było jeszcze cieplej, bo aż 18 stopni

Na działkę jednak nie pojechałam, bo zapowiadali deszcz i tym razem trafili, bo rzeczywiście padało, chociaż dopiero po 16-ej. Dzień mimo wszystko, był jednak przyjemny, bo nareszcie wybrałam się na swój upragniony rower. Początkowo zakładałam bardzo ostrożną trasę tylko dookoła osiedla, ponieważ jednak wszystko było w porządku, to pojechałam troszkę dalej i zrobiłam 15 kilometrów

Dzięki temu wiem, że na działkę na pewno zajadę, a jak starczy sił, to i wrócę rowerkiem. Ale to dopiero za jakiś czas, na razie będę jeździć autobusem, bo i rower i praca na działce, to może być za dużo. Myślę jednak, że już niedługo dam radę i temu zadaniu.
Jesteś genialna

No przecież, że to są psizęby. Rosną tu od dawna, tylko przez wycięcia świerczka straciłam całkowicie orientację. Dopóki rósł, to w ciemno mogłam pokazać, gdzie co jest, a teraz zastanawiam się skąd to się tutaj wzięło

Tylko, że akurat ten, to chyba będzie różowy, a on nie chce u mnie kwitnąć. Co roku tylko listki pokazuje, zupełnie nie przejmując się tym, że całkiem niedaleko kwitnie, przez nikogo nie nakłaniany, żółty. Ale niech będą i tylko listki, tym bardziej, że są nakrapiane. U mnie rosną luźno, bez koszyczków, od kilku lat w tym samym miejscu. Ale jakby co, to będę wiedziała, że mam po nie sięgnąć tam, gdzie wzrok nie sięga
Marysiu, z chęcią bym się trochę przeforsowała, to zawsze doskonale mi wychodzi, ale tym razem po prostu się nie da

Dwa dni na działce, poprawione w sobotę rowerem czułam w kościach przez kilka dni. Myślałam jednak, że to będzie łatwiejsze, że już na wiosnę wszystko będzie ok, a tak nie jest. Na co dzień już jest dobrze, prawie nie czuję różnicy, a jednak gdzieś tam w głębi coś się jeszcze czai. Nie byłabym jednak sobą, gdybym nie dała sobie z tym rady

Pieczenie kiełbasek zazwyczaj jest inicjatywą Filipa, sama rzadko je sobie szykuję. A przecież kominek mam na wyciągnięcie ręki, wystarczy tylko napalić. Filip niestety nie bardzo przykłada się do tego co robi, ale akurat na działce wolę, żeby było zrobione nawet byle jak, niż wcale. Sama walczyłabym z suchymi badylami jeszcze przez jakiś czas, a tak mogę zająć się czymś innym.
A kwiatki okazały się jak najbardziej znane, tylko zapomniane. Czyżby jednak to był PESEL
Lucynko, naprawdę się obawiałam, że zastanę przekwitnięte ranniki i krokusy, tak jak i w ubiegłym roku. Tymczasem wszystko mnie miło zaskoczyło, a najbardziej miłek. Ale on nawet z imienia jest miły, to i nic dziwnego, że potrafi się zachować

Zawsze sobie siedział cichutko pokazując jedynie zielone pietruszeczki, a tymczasem postanowił pokazać się z lepszej strony. To pogodę miałyśmy podobną, do 16-ej bardzo ciepło, a potem deszcz. Ale tyle, co chciałam, to sobie użyłam, nareszcie uruchomiłam stalowego rumaka
Jadziu, miłki wiosenne jeszcze nawet nie mają zamiaru się pokazać, a ten już kwitnie

Ale on zawsze wcześniej się pokazuje, tylko do tej pory jeszcze nie kwitł. Niby jest podobny do wiosennego, ale to jednak inna półka. Jestem ciekawa czy się nie rozczaruję, takie oczekiwanie przez kilka lat, a potem wielka klapa? No nie, czegoś takiego nawet się nie spodziewam

Kokoryczy niestety nie widać

Byłam pewna, że im po prostu zanikają liście, a one chyba najzwyczajniej sobie ode mnie poszły. Dostałam od Ciebie jeszcze jedną i też jej nie widzę, to co? Też nie chciała u mnie zostać? Może im coś u mnie nie podpasowało? Co prawda starałam się im dać dobrą miejscówkę, ale najwidoczniej źle trafiłam.
Na kolanach jest mi chyba jednak najwygodniej, jakoś się przystosuję
Maryniu, długo musieliśmy na wiosnę czekać, ale może już w końcu zostanie na dobre? Prognozy co prawda są takie sobie, ale zawsze możemy liczyć, że się nie sprawdzą. Zresztą i tak nie mamy na to wpływu, to nie ma co się zamartwiać

Na razie wiosna bardzo skromna, ale licznie wychodzące z ziemi kiełki obiecują nam prawdziwy spektakl. I już się nie mogę tego doczekać
Krysiu, epimedia ciągle mają śliczne i listki i aż żal będzie je ciąć. Ale jest ich tyle, że maleńkie kwiatki mogłyby nie mieć siły przebicia, dlatego też, jak mus, to mus- będę ciąć

Ciemiernik chyba w tym roku jeszcze nie zakwitnie, bo żadnych pąków nie widać, ale dla mnie na razie jest najważniejsze, że przyjął się i rośnie. Natomiast serduszki nie widać, ale tam jest taki gąszcz chwastów, że może biedaczka nie może się przebić? Postaram się tam następnym razem zajrzeć dokładniej, poszukam jej. Może będzie pierwszą, która zechce ze mną zostać?
Mareczek i Bajazzo, to bardzo dobry wybór

Ten pierwszy jest bardzo elegancki, a druga rośnie jak szalona. To będzie jej czwarty sezon u mnie i aż szkoda, że w tym roku będzie musiała zaczynać znowu od zera. Przez dwa lata ją okrywałam, ale w tym roku było to już niemożliwe tak się rozrosła. Drugie kwitnienie nie jest już tak oszałamiające, ale i tak zachwyca. U mnie rośnie za blisko furtki i ścieżki i stanowczo zbyt często przypomina, że jednak jest bardzo kolczastą panienką

Za życzenia
Dorotko, na szczęście Filip jest bardzo ugodowy i zawsze stara się wszystko ustawić tak, żeby wilk był syty i owca cała

W czwartek ponownie mamy jechać razem na działkę, chociaż on już za bardzo nie wie po co.
Przecież tam już wszystko jest gites, mamo. Podobny gites ma w pokoju, to jak ma zobaczyć, że jednak nie do końca?
Na działce jednak jeszcze jest bardziej szaro niż kolorowo, ale już coś tam zaczyna się wykluwać, kończy się zimowa monotonia, a jeszcze chwila i będzie się dziać na całego
Moje kokony jeszcze ciągle w lodówce. Cały czas trzymałam je na balkonie, ale jak pod koniec lutego zrobiło się tak bardzo ciepło, to zabrałam je do domu. Codziennie było kilkanaście stopni, gdyby zaczęły się budzić, to dopiero by było. I tak zostały w tej lodówce, ale przed świętami pojadą na działeczkę, eM jak tylko ma czas, to tnie rurki i powinien się wyrobić. A one ciągle śpią nieświadome, że za chwilę będą mogły nurzać pyszczki w smakowitym pyłku.
Halinko, miłki wiosenne mam już od dawna, tylko amurski pojawił się stosunkowo niedawno, ale dopiero w tym roku uraczy mnie kwitnieniem

Co roku go do tego namawiałam, ale był głuchy na moje prośby. W tym roku go olałam i chyba dzięki temu uniósł się honorem. Już teraz wiem, jak z nim postępować

Za życzenia
Niestety zdjęcia z ostatniego pobytu na działce już się skończyły, muszę się posiłkować ubiegłorocznymi
Aniu, te listki, to jednak psie zęby, ale tulipany też dopiero ledwo gramolą się z ziemi. Nawet się nie spodziewam, żeby wszystkie zakwitły, jak zwykle część pokaże jedynie liście. Takie niekwitnące co jakiś czas usiłuję wykopać, ale rzadko kiedy mi się to udaje. Cebulki każdego roku głębiej się zakopują i nie mogę się do nich dokopać
Miłek mnie zaskoczył, już myślałam, że on z tych, co to nigdy nie zdecydują się na kwitnienie. Co prawda muszę też przyznać, że i ja za bardzo się o niego staram, posadziłam i tyle, to chyba jednak nie powinnam na niego narzekać

Filipa nawet nie podejrzewam o skłonności ku pracy na działce, to nie ten typ. Chyba, żeby kiedyś uległo to zmianie, w końcu i ja kiedyś wręcz nie lubiłam działki, a teraz spędzam tam wiele czasu.
Ewelinko, robienie mydełek bardzo mnie cieszy, ale jakoś ciągle nie mogę z nimi dojść do porozumienia. Samo mydło wychodzi super, ale żeby do tego wszystkiego jeszcze było ładne, to już niekoniecznie

Nigdy nie wyjdzie takie jak sobie umyśliłam, ale i tak je kocham. W domu nie używamy już innych mydeł, przymierzam się nawet, żeby wysłać synowi do Holandii, co by i on dostąpił tego luksusu. Poczekam aż zbiorę ich jeszcze kilka i wtedy spakuje paczuszkę.
W tym roku sezon kiełbaskowy wystartował prawie równocześnie z działkowym, jeszcze nie zdążyliśmy zmęczyć się pracą, a już dogadzaliśmy swojemu podniebieniu.
Wiosna jeszcze w mikro wydaniu, najważniejsze jednak, że w ogóle się zaczęła. Zwlekała ile mogła, ale widać, dłużej się już nie dało
Za życzenia
Bogusiu, tytuł mojego wątku zupełnie nic nie miał wspólnego z działką. To raczej moje obawy sprzed kilku lat, żeby dołączyć do zielonozakreconej braci

Łamałam się, łamałam, aż w końcu machnęłam ręką na swoje wątpliwości i stąd te koty
Wiosna jak na razie pomaleńku się rozkręca, ale teraz już nie ma wyjścia, musi przyjść na dobre. Koniec marca, to już nie ma na co czekać, trzeba brać się do roboty, przynajmniej udawać, że spala się zimowe zapasy i cieszyć się życiem. Nareszcie mogę uskuteczniać rowerowe wycieczki, nie mogłam się już tej chwili doczekać. Gdzie tylko mogę, to jedziemy razem, ja i moje dwa kółka
Pogoda nie może się zdecydować na coś konkretnego. Jednego dnia jest bardzo ciepło, następnego znowu zimno i deszczowo. Tak właśnie było dzisiaj, niby było trochę słońca, ale raczej większość dnia niebo było zachmurzone, a i mżawką częstowało co i rusz. Właśnie w takich okolicznościach przyrody musiałam wybrać się po nowy dowód osobisty. Zupełnie nie rozumiem po co, na tym co miałam widziałam jeszcze w miarę młoda dziewczynę, a na nowym zastąpiła ją jakaś zupełnie nieznana babka już nie w kwieciu wieku

Zdjęcia do dowodu, jak i do paszportu są w tej chwili okropne, nie wiem jak ktoś na ich podstawie może sprawdzać podobieństwo, kiedy zupełnie nie jesteśmy do siebie podobni. Bardziej przypominają mi zdjęcia oskarżonych, są tak samo ponure

Pokojowy foliaczek pomaleńku zapełnia się maleńkimi doniczuszkami, ostatnio znowu za sprawą przepikowanych pomidorów znowu ubyło na nim miejsca. Część siewek codziennie ląduje już na balkonie, a na noc wracają do domu. Niedługo wystawię foliak na balkon i już nie będę się z nimi nosić każdego dnia. W razie zimniejszych nocy mam przygotowane znicze i jak trzeba będzie, to je będę dogrzewać, żeby maluszki nie zmarzły. Pomidorów zostawiłam sobie dwadzieścia, kilka zamieszka na balkonie, a reszta pójdzie do gruntu na działce. Wystarcza ich jedynie do bieżącego spożycia, ale już sobie nie wyobrażam, że mogłabym ich nie mieć. To jednak ogromna przyjemność, więc jakżebym mogła się jej pozbawiać

Dzisiaj zupełnie niespodziewanie dojrzałam, nie w sensie, że ja dojrzałam, tylko zobaczyłam

, że sadzonka szałwii Amistad, ledwo odrosła od ziemi, tak ni z gruszki ni z pietruszki, zgłosiła chęć zakwitnięcia

I jak jej za to nie kochać?
Miłego wieczoru
