
.
Basiu ty z tą skarpą się zamęczysz. Ja do niej bym podeszła bardziej praktycznie i to zarówno jeśli chodzi o nakłady finansowe jak i nakład pracy. W pierwszej kolejności zajęłabym się działką, a skarpą, która przecież nie jest twoja dopiero w miarę wolnego czasu.
Wiem, że na początku
zielonej choroby wydaje się, że wszystko zrobimy, ale rzeczywistość jest bardziej ponura.
Według mnie, aż się prosi, by u podnóża skarpy rósł żywopłot i to najlepiej taki, który by nie wymagał strzyżenia.
Wiem co mówię. Mam kilka różnych. Jesienią nie mogliśmy obciąć głogu jednoszyjkowego. Żywopłot jest tak rozczochrany, jakby piorun w niego strzelił.
U mnie zdał egzamin żywopłot z berberysów, ale w tym miejscu mam cały dzień słońce. W miejscu gdzie gałęzie sosny zbyt się rozrosły , to berberys usechł. Koło tego żywopłotu nic nie robimy.
U ciebie widziałabym bukszpany, które sama z gałązek możesz wyhodować. Bukszpan ma tylko jedną wadę -rośnie powoli, ale jest piękny i cień mu nie przeszkadza. Ligustr też w cieniu może być i też sama możesz rozmnożyć. Rośnie szybko, ale kilkukrotne w roku strzyżenie miałabyś gwarantowane.
Jest jeszcze wiele krzewów, nad którymi można by się zastanowić, ale te trochę kosztują.
Całą skarpę zazieleniłabym pospolitym bluszczem ( Hedera helix). Gdybyś gałązki posadziła gęściutko na dole w pobliżu tego żywopłotu, to wspinałby się do góry i po jakimś czasie całą skarpę pokryłby zimozielony gruby dywan, który nie wymagałby żadnej opieki.. Oczywiście byłoby szybciej gdyby posadzić go na całej skarpie, ale nie wiem jak jest z wilgotnością na niej.
Kilka gałązek takiego bluszczu posadziłam u siebie blisko 20 lat temu. Teraz mam go na ok.50 m. kw., a na niektóre drzewa wspina się na wysokość ponad 5 m. Rośnie pod drzewami tak gęsto, że żaden chwast się nie przeciśnie.
Teraz, na wiosnę dużo działkowiczów będzie obcinać swoje bluszcze, bukszpany i ligustry. Możesz poprosić o gałązki, bo oni je najpewniej wyrzucą. Ja mogę ci dać dużo gałązek bluszczu, ale dopiero w wakacje, bo mam je na działce nad morzem.