Jak widać z adresów tych odnośników - wszystko można znaleźć w naszej forumowej wyszukiwarce :P
"Wyrzuciłem telewizor na śmietnik, a w radiu urwałem gałkę, tak aby nikt z rodziny nie mógł zmienić stacji i teraz jest tylko wasze radio u mnie w domu. I jestem naprawdę wolnym człowiekiem."
lotta pisze:Środki owadobójcze działają najbardziej na owady , które są na roślinie w momencie oprysku. Są szkodliwe dla pszczół przez określony w godzinach czas, wystarczy przeczytać instrukcję stosowania i pryskać np. wieczorem, gdy pszczół już nie będzie. Następnie działają odstraszająco na szkodniki nawet przez kilka tygodni.
Calypso 480 SC działa w miarę wybiórczo na szkodniki i nie szkodzi pszczołom i biedronkom-można pryskać nawet w dzień i w czasie kwitnienia.
marusmk pisze:Odgrzeje temat.
...Calypso 480 SC działa w miarę wybiórczo na szkodniki i nie szkodzi pszczołom i biedronkom-można pryskać nawet w dzień i w czasie kwitnienia.
Odgrzewanie tematu chyba nie jest dobrym pomysłem - ponieważ prawdopodobnie kłótnia wybuchnie na nowo A właściwe zdanie (puenta) już tutaj padło - kto chce koniecznie stosować chemiczną ochronę roślin ma oczywiście do tego prawo i jest to Jego wybór... dla mnie tylko ważne jest, aby robił to z pełną świadomością konsekwencji związanych z wpływem na niego samego i otoczenie... oraz wykonywał zabiegi przestrzegając obowiązujących zasad i reguł
Pozdrawiam serdecznie
Przeraziłem się jak pewnego ranka patrzę przy śniadaniu na łan kwitnącego rzepaku i jeżdżący po nim ciągnik z opryskiwaczem... Lecę do taty(mamy pasiekę, powiedzmy średnią) niech zadzwoni do Sółdzielni- co to oni robią!? Ale widać wiedzą co robią, bo żadnych strat nie zaobserwowaliśmy.
Co gorsze jednak imidachlopryd podejrzewany jest o zimowe ginięcie pszczół, choć w tym roku nie spadła nam ani jedna rodzina!
Każdy potrzebuje prawdy. Wielu, o ironio, tak bardzo, że zamiast jej poszukać- prawdą nazywają kłamstwo!
Ale Calypso zawiera tiachlopryd. Imidachlopryd jest toksyczny dla pszczół, a układowo działa bardzo długo. Podejrzenia więc są jak najbardziej słuszne.
Nie. To tylko zbieżność nazw związków - zupełnie inne grupy chemiczne, zasada działania, przeznaczenie, aktywność itd. - o toksyczności dla pszczół w ogóle nie wspominając
Pozdrawiam serdecznie
Lecz przecież ostatnie zdanie odnosi się do imidachlopryd'u.
(Imidachlopryd jest toksyczny dla pszczół, a układowo działa bardzo długo => Podejrzenia więc są jak najbardziej słuszne.)
Ogólnie jest toksyczny dla pszczół, długo utrzymuje się w roślinach, a więc z tego może wynikać, że pszczoły mogą truć się np. płykiem, który pewnie zawiera jakieś śladowe ilości imidachloprydu.
Oczywiście, niezbyt uważnie przeczytałem do której wypowiedzi się odnosisz Masz oczywiście rację... Po prostu spotkałem się już kiedyś z tym, ze niektórzy mylą te substancje z uwagi na tą samą "końcówkę":)
Pozdrawiam
Tak, tak. Dzięki!
Opakowanie każdego preparatu czytam zawsze i w sumie wielokrotnie(przed każdym zabiegiem), acz w grupowaniu środków już taki fachman nie jestem. Spodziewałem się większej zbieżności po pochodnych nikotyny.
Każdy potrzebuje prawdy. Wielu, o ironio, tak bardzo, że zamiast jej poszukać- prawdą nazywają kłamstwo!
marusmk pisze:
Calypso 480 SC działa w miarę wybiórczo na szkodniki i nie szkodzi pszczołom i biedronkom-można pryskać nawet w dzień i w czasie kwitnienia.
Pytanie do pomologa lub Kosiarza
Skoro Calypso 480SC to układowy środek owadobójczy o działaniu kontktowym i żołądkowym, to jaka będzie reakcja pszczoły na bezpośrednie potraktowanie tym preparatem?
Na pewno nie taka, jak pisze marusmk - podczas kwitnienia drzew należy ściśle przestrzegać zasad wykonywania zabiegów (czyli przed/po oblocie, wcześnie rano lub wieczorem). Po prostu nie narażać owadów na bezpośredni kontakt ze środkiem. W przypadku Calypso faktycznie "pszczoły nie padają w locie", mimo to...
Pozdrawiam serdecznie
Dziękuję za wyjaśnienie
W sklepie ogrodniczym sprzedawczyni informowała klientów:"Calypso można zastosować nawet w południe podczas pełni kwitnienia drzew owocowych". Widocznie korzystała z tego samego źródła "wiedzy" co marusmk.
Oglądam zdjęcia na tym forum i zazdroszczę. Roślinki są takie witalne i zdrowe. A mój ogród jest brzydki. Nie daję sobie rady z jego pielęgnacją. No bo problemów jest mnóstwo. Najpierw inwazja gryzoni. Ziemia zryta tak korytarzami, że zapada się pod stopami. Niektóre rośliny ledwo żyją z powodu podgryzionych korzeni. Wiosną trawnik robi się żółty od mleczu. Po kilku latach od jego założenia mam więcej chwastów niż trawy. Choroby grzybowe dotykają wiele roślin, ale jeszcze gorsze są robale. W moim ogrodzie świetnie czują się pędraki, kilka suchych dni wystarczy, by mszyca oblepiła wszystko, co zielone - rośliny kleją się potem, są skręcone, zamierają im młode przyrosty. Gąsienice, jakieś muchy, pająki, pajączki zżerają liście - nie sposób stanąć pod drzewem, bo włażą na głowę.
Kocham naturę, ogród miał być ekologiczny, samoobsługujący się, nie posadziłam żadnych delikatnych czy egzotycznych roślin. Zastanawiam się, czy tak jest wszędzie? Czy piękny ogród to efekt chodzenia z opryskiwaczem? Ileż czasu trzeba przeznaczyć na codzienne oglądanie, zapobieganie, zwalczanie... Ile pieniędzy wydać na chemię, a może na ogrodnika? Jak to rozwiązujecie, jeśli macie 2 - 3 tys. m do doglądania? Czy istnieje jakiś plan opryskiwań minimum?
Dodam jeszcze, że mam ciężką, żyzną ziemię, ogród jest na wsi, wokół krajobraz raczej naturalny, łąki, jezioro, trochę dalej las. Niby sielanka, ale w rzeczywistości moje rośliny budzą współczucie.