Pączki
Składniki: zwykle robię pączki z podwójnej ilości skladników
300g mąki tortowej
40g świeżych drożdży
4 żółtka
100g masła
1 szklanka mleka (może zostać niewykorzystana nawet połowa)
1/3 szklanki cukru
Szczypta soli
2x1 łyżka spirytusu
cukier waniliowy
otarta skórka z wyszorowanej pomarańczy (sparzona wrzątkiem, odsączona, wysuszona na ręczniku papierowym)
powidła, konfitura do nadzienia
cukier puder do posypania
tłuszcz do smażenia 750g
Wykonanie
WSZYSTKIE składniki powinny mieć jednakową temperaturę. Należy składniki na 2-3 godz przed użyciem wyjąć na blat, w temp nie mniejszą nic 20stC.
Drożdże pokruszyć do kubka, dodać łyżkę mąki, łyżeczkę cukru, 1/3 szklanki letniego mleka, wymieszać i odstawić do wyrośnięcia.
Drożdże są „gotowe” gdy rozczyn podwoi objętość, a po lekkim dotknięciu palcem powierzchnia zapadnie się.
Ten moment jest ważny, bo zarówno rozczyn niedojrzały- burzący się (pączki zakalcowate), jak i przejrzały – klapnięty, bez dotykania (pączki kwaśnawe) – są niewłaściwe.
W tym czasie rozpuszczamy masło i pozostawiamy do przestudzenia.
Do żółtek dodajemy cukier i 1/2 cukru waniliowego, szczyptę soli. Ucieramy kogel-mogel, ja robię to w gorącej kąpieli wodnej (czyli garnek z ucieranym koglem wstawiam do drugiego garnka z wodą, która się gotuje). Masa powinna być prawie biała, puszysta, zagęszczona.
Mąkę przesiewamy przez sito.
Dodajemy rozczyn drożdżowy, utarte żółtka, 1 łyżkę spirytusu, skórkę pomarańczową, pozostałą wanilię. Wyrabiamy ciasto, dodając tyle pozostałego letniego mleka, by ciasto było miękkie, pulchne i sprężyste i odstawało od ręki, a nie kleiło się.
Na koniec dodawać stopniowo rozpuszczone letnie masło i wrobić je w ciasto. Im więcej powietrza wtłoczymy w ciasto na wszystkich etapach przygotowania, tym pączki będą smaczniejsze.
Uformować z ciasta kulę, przykryć ściereczką i pozostawić w cieple do wyrośnięcia (powinno podwoić swoją objętość).
Ciasto wyjąć na stolnicę podsypaną delikatnie mąką, zagnieść delikatnie, oderwać kawałek (resztę przykryć), rozwałkować na grubość ok. 1-1,5 cm, wykrawać szklanką krążki (mniejsze pączki łatwiej usmażyć i dopiec w środku niż wielkie). Pozostawić do podrośnięcia.
Do tłuszczu do pieczenia (
ZIMNEGO – NIE WOLNO dodawać spirytusu DO GORĄCEGO tłuszczu !!! ) dodać 1 łyżkę spirytusu. Tłuszcz rozgrzać mocno (ale nie za mocno, żeby się nie dymił) – dobra temperatura jest wtedy, gdy kawałek wrzuconego ciasta natychmiast wypływa na wierzch.
Wkładać pączki, muszą mieć w garnku luz, żeby łatwo je było przekładać na drugą stronę.
Po przełożeniu na druga stronę można przykryć garnek, żeby paczki lepiej się dopiekły. Pączków nie smaży się na ostrym ogniu – bo mogą być w środku zakalcowate, a na wierzchu zbyt ciemne. Trzeba pilnować i sprawdzać w trakcie smażenia ich zabarwienie.
Wraz z nową porcją pączków wrzucić do tłuszczu nowy plasterek obranego ziemniaka – zmniejsza dymienie tłuszczu i przypalanie.
Pączki wyjmować do odsączenia na papierowy ręcznik. Osuszać z obu stron.
Przygotować nadzienie – naszprycować nim pączki – ja kupuję w aptece największą strzykawke i nią napełniam, konfiturą, pączki.
Posypać pączki cukrem pudrem, albo lukrem.
Smacznego.
Uwaga – ciasto na pączki można wyrobić w maszynie do pieczenia chleba – program pizza – do momentu dodania masła.