Kamilu, wyciskarka ślimakowa, to chyba taka wolnoobrotowa lub przystawka do maszynki do mielenia mięsa (np. Zelmer), albo taka ciężka, ruska na korbkę. Mam wszystkie trzy.
Przy przerabianiu pomidorów najwydajniejsza, jeśli chodzi o surowiec, jest ta ruska. Pracuje się nią równie szybko, co elektrycznymi. Wytłoki przekręcam w niej dwukrotnie (a nawet x 3), aż wychodzą niemal suche pelety. Przystawka do Zelmera nie radzi sobie z drugim przekręceniem wytłoków (wypchnęła sitko i pogięła), bo jest zbyt delikatna. Wolnoobrotowa zapycha się przy przekręcaniu wytłoków. Zaletą elektrycznych maszynek jest to, że mniej pracy fizycznej w przerób wkładasz, ale straty na surowcu są większe. Coś za coś.
Do jabłek najlepiej mi się sprawdza wolnoobrotowa. Z wytłoków zazwyczaj jeszcze coś robię, np. rozwodniony cydr lub ocet. Wtedy wytłoki z jabłek zalewam wodą i albo nastawiam ocet, albo po kilku godzinach wrzucam na prasę koszową i wyciskam na cydr. Powiem Ci, że cydr z czystego soku z jabłek deserowych jest stanowczo za kwaśny i zbyt mało taniczny. Po rozcieńczeniu, dosłodzeniu ((zależy, ile cukru dodasz)) i przefermentowaniu wychodzi lekka i łatwa w piciu oranżadka, o niewielkiej ilości alkoholu, małym kwasie i marnych taninach.
Zelmerowej od dawna nie używam...
Asiu, ocet jabłkowy to bardzo prosta sprawa. Sam się robi, wystarczy dać mu szansę
Najpierw trzeba wyprodukować "matkę" octową. Bierzesz kilka litrowych słoików, pakujesz wytłoki (albo skórki i ogryzki bez pestek) do 1/3 objętości, dolewasz wody do ok. 3/4 objętości słoików, sypiesz po 2 łyżki cukru, mieszasz i szczelnie zakrywasz tkaniną oraz obwiązujesz gumką. Nastaw trzeba zamieszać codziennie i musi mieć dostęp powietrza, a jednocześnie muszki nie mogą się tam dostać. Po ok. 2-3 tygodniach masz to przefermentowane. Do dalszego rozmnażania używasz tego nastawu, który ładnie pachnie octem i jabłkami.
Procedurę powtarzasz na większej objętości z użyciem tego dobrego nastawu. Po burzliwej fermentacji odcedzasz i zostawiasz do cichej fermentacji w chłodnym miejscu - może być od razu w lekko niedokręconych butelkach szklanych. Z czasem osad zbierze się na dnie i będziesz mieć klarowny ocet pachnący jabłkami
Jak z czasem zrobi Ci się taka biaława galaretka na powierzchni, to będzie już prawdziwa matka octowa i będziesz mogła jej użyć za rok, bez kombinowania ze wstępnymi nastawami.
Uwaga 1:
W pierwszym etapie fermentacji powstaje bardzo dużo piany i może to wszystko kipieć, więc nigdy nie napełniaj na początku "pod korek".
Uwaga 2:
Nastawów robisz kilka, bo nigdy nie wiesz, jakie bakterie i drożdże zdominują nastaw, a może być różnie i mogą być aromaty np. acetonu. Mi się tak zdarzyło za pierwszym razem. Miałam 3 nastawy, jeden walił acetonem, jeden był taki sobie, a jeden pięknie pachniał octem i jabłkami. Dwa pierwsze posłużyły mi do odkamienienia muszli klozetowej
