Dziękuję,
Małgosiu, za miłe słowa.

Cieszę się, że dobrze Ci się czyta moje wypociny. Lubię pisać. Czasem bawić się słowami, językiem. Kiedyś poznałam bardzo ciekawą osobę, właściwie OSOBOWOŚĆ, która namówiła mnie do pisania dziennika. I tak jakoś wyszło, że w ciągu tych lat zebrało się kilka zeszytów i dalej mi się nie znudziło.
Ziołowarzywnik
A wracając do ogrodu... Zdarzyło się Wam kiedyś zapomnieć zebrać plony, które wyhodowaliście? Nie? No to jestem lepsza, bo mnie tak! Wysiałam fioletowe rzodkiewki. Ładnie już urosły, najwyższa pora była zabrać je do domu, ale... zapomniałam!

Podejrzewam, że jak pojadę jutro to będą już przerośnięte.
Jeśli chodzi o warzywa jestem zupełnie początkująca (no, może poza pomidorami na balkonie), ale coś tam mi powoli wyrasta.
Koperek - o dziwo, bo w zeszłym roku zupełnie nie chciał rosnąć czym niemal wpędził mnie w depresję, bo różne rzeczy mi nie rosły, ale koperek zawsze.
Groszek ciągle kwitnie i to w dwóch kolorach. Do tej pory widziałam tylko kwitnące na biało, ale co ja tam wiem. Grunt, że są strączki. Pytanie tylko kiedy mam je zbierać? Pomóżcie, bo nie mam pojęcia. To chyba "Iłowiecki", jeżeli dobrze pamiętam.
Kapustę pekińską wysiałam trochę dla żartu, trochę z ciekawości, a trochę z myślą o mężulku, który jest jej wielkim fanem. Efektu się nie spodziewałam - wszystkie wykiełkowały i jak na razie nie mają zamiaru przestać rosnąć.

Zaznaczam, że nie mam pojęcia jak się uprawia pekińską. Po prostu sprawdziłam warunki uprawy współrzędnej i wysadziłam delikwentki na grządkę. Wydawało mi się, że odległość między nimi jest wystarczająca, ale jak tak dalej pójdzie to chyba połowę będę musiała zjeść wcześniej. I tak już mi stłumiły buraczki i nici będą nie botwinka. Nie mam pojęcia dlaczego tak się rozkładają i rozpychają - przecież pekińska rośnie ścisło do góry. Wiem, bo widziałam na straganach przecież.

Ma trochę dziurek, więc coś tam ją podjada, ale na razie mówię smacznego. Nie wiem czy można oberwać te największe liście do sałatki, czy jak już to tylko całość.
W ogóle dużo rzeczy nie wiem. Pierwszy raz mam też majeranek no i się zastanawiam czy podszczypywać go jak resztę ziół, czy nie?
Mój mały, tymczasowy zielnik zaczął wyglądać kolorowo. Jakoś miałam w tym roku ochotę na ziołowe kwiaty i nie przeszkadzałam żadnej zbierającej się do kwitnienia roślince. Zanurzałam się w ich zapachu razem z chmarą pszczół, motyli i dziesiątek nie znanych mi, a często pięknych robali.

Kwitnące firletki dodawały ostatnio uroku temu małemu zakątkowi.
Oregano w tym roku rozrasta się w oszałamiającym tempie i chyba będę musiała je podzielić. Super!
Zakwitły tymianki i cząber.
Powoli zaczyna też wchodzić w swój najpiękniejszy czas niedoceniany hyzop lekarski.
Rozpoczęły też pokaz macierzanki. Uwielbiam ich naturalną delikatność. To jedna z moich ulubionych roślin. Może dlatego, że jest tak uparta, niezłomna, nie poddaje się tam, gdzie inni już nie dają rady? A przy tym potrafi pozostać kobietą wśród roślin. Zazdroszczę jej tych cech i podziwiam, bo mi samej brakuje takiej wytrwałości.
Jutro z samego rana zostawiamy z mężem młodych samych i jedziemy na działkę. Za mną kolejny tydzień stresów i walki w pracy. Ciekawa jestem jak się skończy ta historia... Szkoda tylko, że potrwa to jeszcze trochę, bo miałam spróbować zrzucić wagę, a tu z nerwów codziennie wcinam lody czekoladowe.
Na dobranoc dla Was - działkowy księżyc.
