@ Marta – o ile krzyż odpuścił szybko, o tyle koniec historii z bólem ramienia i szyi jest taki, że się rwy ramiennej dorobiłem, więc jednak coś o łupaniu powiedzieć mogę… Choć nie ośmielę się kwestionować Twojego większego doświadczenia w tej kwestii…

Śnieżniki w pełni rozkwitu, przylaszczka na granicy życia i śmierci (dwie inne wypadły), ewidentnie im się u mnie nie podoba, a co do serduszki pnącej (
Dactylicapnos scandens) – próbowałem siać dwa lata z rzędu, dwa lata z rzędu nic mi nie wykiełkowało, więc w końcu się zeźliłem i kupiłem sadzonkę.
@ Slila – w tym roku akurat wiosna się do mnie nieszczególnie spieszyła, ale i tak, jak zazwyczaj, przyszła wcześniej niż w Polsce… Co do zdjęć – cieszę się, że się podobają, ale do profesjonalizmu im baaardzo daleko. Ludzie zajmujący się fotografią czy to zawodowo czy amatorsko, ale na przyzwoitym poziomie (traktując ją jako prawdziwe hobby, a nie tylko jako narzędzie do uwieczniania tego, co się widzi), patrzą na te moje wyrobki z wielkim pobłażaniem. Co do serduszki – tak, to
Dactylicapnos scandens, o żółtych kwiatach (miejmy nadzieję, że się tych kwiatów doczekam). A co do „dzieciakowania” – parafrazując polityków z „Dnia Świra” Koterskiego – moja rwa ramienna jest mojsza niż Twoja jest Twojsza… Moja rwa jest najmojsza!
Pozdrawiam!
LOKI