Pierwsze koty za płoty V
- Margo2
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 25221
- Od: 8 lut 2010, o 12:14
- Opryskiwacze MAROLEX: 1 szt.
- Lokalizacja: Płock
Re: Pierwsze koty za płoty V
Mam nadzieję, ze nadal jest wszystko w porządku.
Nie odzywasz się.
Wcale się nie dziwię, że jesteś zmęczona tym siedzeniem w domu, bo przecież jak pamiętam to byłas w ciągłym ruchu. 2 prace, działka, rower, ciągle coś pichciłaś.
Ale już naprawdę niedługo i będziesz śmigać.
Nie odzywasz się.
Wcale się nie dziwię, że jesteś zmęczona tym siedzeniem w domu, bo przecież jak pamiętam to byłas w ciągłym ruchu. 2 prace, działka, rower, ciągle coś pichciłaś.
Ale już naprawdę niedługo i będziesz śmigać.
Re: Pierwsze koty za płoty V
Witaj Iwonko i trzymaj się.
Dużo zdrowia życzę.
Dużo zdrowia życzę.

- lanceta
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 3927
- Od: 13 wrz 2010, o 19:39
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: Dolny Śląsk-Legnica
Re: Pierwsze koty za płoty V
Iwonko witaj,
zatrzymałam się na dłużej w Twoim ogrodzie- mile spędziłam w nim czas. Serdeczności
zatrzymałam się na dłużej w Twoim ogrodzie- mile spędziłam w nim czas. Serdeczności

-
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 5523
- Od: 10 wrz 2015, o 20:35
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: Kraina Tysiąca Jezior
Re: Pierwsze koty za płoty V
W ubiegłą niedzielę pojechaliśmy na działkę, żeby wykopać dalie. Oczywiście ja tylko pokazywałam paluszkiem, a całą robotę wykonał eM
Pogoda była mało przyjemna, rano lało, było zimno, potem niby się uspokoiło, ale deszcz ciągle wisiał w powietrzu. Na dalie była już jednak najwyższa pora, za to nie było kiedy tego zrobić. W tygodniu nie ma jak, bo zanim eM wróci do domu, to już jest ciemno, a jak w sobotę było całkiem przyjemnie, to wolał pojechać na rower
Po ostatnich wydarzeniach nie miałam serca, żeby mu to wyperswadować, sam bardzo się mną stresował a dodatkowo był na każde moje skinienie. Dlatego też, mimo nieprzychylnych zapowiedzi zdecydowaliśmy się na wypad na działkę właśnie tego dnia.
Na szczęście nie od razu zaczęło padać, większość udało nam się wykopać pod bezdeszczowym niebem, ale jak zaczęło padać, to od razu z fasonem
Niestety na działkę któregoś dnia musiał zajrzeć mróz, bo wszystkie dalie były już czarne i z trudem odnajdywałam je na rabatach. Nie do końca mi się to udało, bo odnalazłam tylko czternaście i przynajmniej trzy lub cztery pozostały w gruncie. W tym roku tak rzadko byłam na działce, że nie zapamiętałam miejsc gdzie rosły
Kończyliśmy już w deszczu, najbardziej zmókł eM, bo ja dość szybko schowałam się do samochodu, a on musiał jeszcze wrócić na działkę i zostawić taczkę, na której przywiózł karpy. O robieniu zdjęć nie było nawet mowy, marzyłam już tylko o powrocie do domu, gdzie z przyjemnością napiliśmy się herbaty z rumem
i szybciutko zrobiło nam się ciepło, a na dodatek było to dużo przyjemniejsze, niż mielibyśmy wygrzewać się pod kocem.
Oczywiście nie do końca przygotowałam się do wyjazdu. zabrałam co prawda reklamówki na karpy i flamaster podobno niezmywalny, ale deszcz zmył wszystkie napisy i kilka dalii jest nie podpisanych. Niestety nie przy wszystkich były znaczniki, podejrzewam, że w międzyczasie wdeptałam je w ziemię i eM po prostu ich nie odnalazł i dzięki temu będę za rok sadziła je w ciemno.



Lucynko, wypadłam z wprawy i nawet będąc na działce żadnych zdjęć nie zrobiłam
Na swoje wytłumaczenie mam jedynie to, że obiektów do fotografowania było niewiele, a poza tym pod koniec pobytu zaczęło tak intensywnie padać, że myśleliśmy już tylko o ewakuacji. Zaparcie do ćwiczeń mam jak najbardziej, aż sama się dziwię, że się nie buntuję, bo łatwo nie jest. Ale to w końcu mi najbardziej zależy, żeby wrócić do sprawności, to i się nie migam
W tym roku wszelkie porządki zostawiłam na wiosnę, chociaż wygląda to okropnie. Nawet liście leżą nie zgrabione....Ale co tam liście, cała reszta leży, to i one sobie poleżą, a resztę zrobi się później. Jeszcze muszę tylko eMa zagonić do usunięcia pomidorowych krzaków, bo owoców to już raczej z nich nie będzie

Jadziu, zdecydowanie wolałabym, żeby starość miała tylko plusy, tylko czy wtedy nie za bardzo poprzewracałoby się nam w głowach
? Zanim doczekałabym się na rehabilitację z NFZ, minęłyby wieki, a ja nie mam czasu czekać. Mimo iż ciągle narzekam na powolność zmian, to jednak one postępują i z tygodnia na tydzień jest lepiej.
Od tygodnia chodzę zupełnie bez kul, po domu poruszam się w miarę sprawnie, ale na zewnątrz nie jest już tak różowo. Udaje mi się przejść zaledwie ze dwieście metrów i to ostatnie sto z wielkim trudem, ale się nie poddaję. Całe szczęście, że nigdzie mi się nie spieszy, to mogę sobie pozwolić na opieszałość.
W niedzielę byłam na działce i widziałam przecudnej urody Red Cherry od Ciebie. Dookoła wszystko było już szare, a ona jak ogień
, skupiała na sobie całą uwagę. Niestety tak lało, że nie zrobiłam jej nawet jednego zdjęcia. Za to dzisiaj wykorzystaliśmy fakt, że chociaż na chwilę przestało padać i udało mi się jeszcze ją zobaczyć. Niestety deszcze zrobiły swoje i zaledwie przez tydzień zdążyły pozbawić ją części urody
Muszę o nią zadbać, żeby jej nie stracić. Postaram się zrobić kilka sadzonek, bo już i mama na nią reflektuje, a ja posadziłabym ją ponownie na działce, ale i mogłabym pod balkonem i wtedy miałabym ją cały czas na oku. Wymyśliłam sobie, że kilka chryzantem posadzę właśnie tam
Zawsze jesienią żałowałam, że ich u siebie nie mam. Na działkę już nie jeżdżę, to nie miałabym kiedy ich podziwiać. No to będę mogła

Dorotko, od początku założyliśmy, że będę się rehabilitować prywatnie. NFZ oferowało mi jedynie ćwiczenia na podwieszkach i to tylko 10 zabiegów. Po takich ćwiczeniach w krótkim czasie przestałabym zupełnie chodzić, a tak, byle jak, to byle jak, ale chodziłam do samej operacji. Na powrót do sprawności muszę sobie ciężko zapracować, ale mam nadzieję, że wszystko to będzie warte mojego wysiłku. Już w tej chwili doceniam, to co udało mi się osiągnąć.... Już sama się ubiorę, eM nie musi już budzić mnie przed pracą. Jeszcze tylko założenie skarpetek jest poza moim zasięgiem, ale te zakłada mi Filip jak wstanie na zajęcia.
Murarki przywieźliśmy dopiero dzisiaj, mieliśmy to zrobić ostatnio, ale deszcz, którego zresztą się spodziewaliśmy
, skutecznie nam to uniemożliwił.
O tej porze roku słonko nam zbyt dużo witaminy D nie zaoferuje, trzeba łykać tabletki. Ale rzeczywiście jest całkiem przyjemnie i na spacery chodzę codziennie. Nawet w deszcz.
No, tak....Nie widzieć źle, za dużo widzieć, też nie dobrze

Lodziu, no właśnie skąd miałaś wiedzieć? Ja wiedziałam, bo widziałam naocznie
A zresztą czasami wzrok płata nam takie figle, że widzimy to, co chcielibyśmy zobaczyć. Może być podstawka, chociaż pasowałaby jedynie do jakiejś maleńkiej filiżanki dla.....Właściwie nie wiem, kto może być taki maleńki....Może jakieś krasnoludki, albo elfy
?

Danusiu, w tym roku niczego nie planuję, ani nie kupuję. Najpierw będę musiała zadbać o działkę, a uwierz mi, będę miała o co dbać. W niedzielę rozpacz mnie ogarnęła na widok tego, co się tam dzieje
Wszystko jest zaniedbane, roboty będę miała ogrom, to nie jest czas na nowe zakupy. Może jesienią wpadnie mi coś do koszyka, chociaż zdecydowanie wolę wiosenne zakupy. Wtedy zawsze bardziej mi się chce, oczy mi się świecą na cudeńka wystawione na giełdach albo na stronach internetowych i trudno mi sobie odmówić przyjemności. Będę musiała mocno zamykać oczy, żeby nie widzieć co kupujecie, bo wszystko będzie mnie kusić

Marysiu, wydarzenie ważne tylko dla mnie, ale cieszę się, że jesteście ze mną. Zawsze to przyjemnie, jak otrzymujemy od kogoś wsparcie, nawet jeśli jest to tylko słowo pisane
Myśli o ogrodzie na razie wyganiam w najodleglejsze zakamarki swojego umysłu, przyjdzie pora, to będę się nim martwić. Widzę co się tam dzieje, wiem ile czeka mnie pracy ale dam radę. Tym bardziej, że urlopu w miesiącach letnich na pewno nie dostanę ( chyba, żeby jednak...ale wtedy będę bardzo zaskoczona
), to będę miała czasu a czasu.
Na szczęście nie muszę walczyć o każdy metr (swoja drogą gratuluję Ci samozaparcia i tego, co osiągnęłaś
), ale jeszcze trochę potrwa zanim będę sprawna. Już coraz więcej czynności mogę wykonać sama, już nie jestem tak zależna od innych. Na działkę też ostatnio doszłam sama, a przecież przed operacja nie było to możliwe- eM dowoził mnie pod samą furtkę.
Na to liczę, Marysiu

Aniu, Cherry Brandy sieję do pojemnika, a potem pikuję do doniczek. Ona dość wolno rośnie i do gruntu sadzi się niewielkie roślinki, potem jednak szybko nadrabia. W tym roku była wyjątkowo cudna, aż szkoda, że nie mogłam się jej napatrzeć do woli. Jeszcze teraz w jednym miejscu wygląda przecudnie, ale nie miałam jak zrobić jej zdjęcia
Majesty ma sporo nasion, ale w tym roku są one drobniejsze i gorzej się je wydłubuje.
Na chorowanie nigdy nie ma dobrego czasu, ale teraz rzeczywiście mogę sobie spokojnie wracać do formy, na wiosnę będę jak nowa
Za zdróweczko dziękuję, przyda się

Florku, po daliach zostało już tylko wspomnienie. Już wszystkie sczerniały, już są wykopane i schną czekając na zabranie do przechowalni.

Wandziu, to co Cię tak urzekło, to zawilec japoński. Jest niższy nie te pospolite, a na dodatek o podwójnych płatkach. No, po prostu śliczny
Jeśli szepniesz słówko, to na wiosnę mogę Ci wysłać
Pysznogłówki mam jedynie dwie i ta, którą się zachwycam, to pysznogłówka cytrynowa. Ona jest zupełnie inna niż te tradycyjne, różni się właściwie wszystkim i u mnie mączniaka nie łapie. Nie wiem, czy ten typ tak ma, ale mam ją już chyba ze cztery lata i takiego problemu z nią nie miałam. Niestety jest jednoroczna i trzeba ją co roku wysiać, ale na mojej liście roślin, które muszę mieć, zawsze zajmuje pierwsze miejsce
Tradycyjną pysznogłówkę mam tylko jedną i to dopiero od tego roku. Mimo niewątpliwego uroku, nigdy nie mogłam się na nie zdecydować właśnie z powodu obawy o mączniaka. W tym roku zaryzykowałam, ale szczerze mówiąc, nie wiem jak się sprawowała. Kupiłam sobie śliczną, bordową miniaturkę i mam nadzieję, że jakoś uda mi się nad nią zapanować. Jak nie, to się pożegnamy, bo chemii raczej nie stosuję, wolę kupić rośliby odporne na grzyby. Dla Ciebie wyjątkowo zdjęcie z ubiegłego roku:

Krysiu, dzielna, nie dzielna, ale czasami mam już tych ćwiczeń dość. Czasami wolałabym się trochę polenić, albo zrobić coś innego, a tak codziennie od samego rana biorę się za ćwiczenia. Jeszcze przed śniadaniem wyciągam wszelki potrzebny sprzęt i wyciskam z siebie siódme poty
Gdybym chciała to chociaż troszkę odwlec w czasie, to prawdopodobnie już nie chciałoby mi się za to zabrać.
Chwastów jest mnóstwo i to wszelkiego rodzaju, najwięcej niestety mleczy, ale i inne występują w nadmiarze
Będę musiała ostro zakasać rękawy, żeby rozprawić się z tym niepożądanym towarzystwem.
Może dlatego, że do działki mam daleko i nie widzę jej na co dzień, to nie denerwują mnie latające po niej kwiatostany hortensji, a nawet lubię jak tak sobie polatają
Bardzo lubię hortensje, w tym roku powiedzmy, że dbał o nie Filip i niestety to po nich widać. Zbyt rzadko dostawały wodę, nie mówiąc o nawożeniu
, ale w takiej samej sytuacji były wszystkie moje rośliny. Jakoś sobie jednak poradziły, a nawet wielokrotnie mnie zaskoczyły pokazując swoja siłę i wolę.
Za życzenia bardzo dziękuję
Ciągle korzystam z Waszej hojności

Małgosiu, na szczęście wszystko jest w porządku
Wczoraj byłam na kontroli u ortopedy, robiłam rtg, które potwierdziło, że nic złego się nie dzieję. Dodatkowo za tydzień jadę do Gdańska, bo to tam jestem teraz pod kontrolą i tam pozostanę.
A nie odzywam się, bo i nie bardzo mam o czym pisać. Sezon minął mi niepostrzeżenie, nie zrobiłam żadnych zdjęć, to i nie mam czego pokazywać. Teraz przede wszystkim czytam książki. Dopiero teraz tak na prawdę doceniam fakt posiadania czytnika, bo w dzisiejszej sytuacji jest to jedyny ratunek. Zdecydowanie wolę czytanie papierowej książki, ale w tej chwili nie bardzo jest do nich dostęp. Nie wybrzydzam więc i czytam co mam

Lodziu, ja nie z tych, co to poddają się byle czemu. Miewam chwile słabości, nawet czasami sobie po cichutku ryknę płaczem, ale potem zbieram się do kupy i prę do przodu. Poza tym mam ogromne wsparcie w eMie i synu, przecież nie mogłabym się poddać. Dziękuję


Dzisiaj pojechaliśmy ponownie na działkę, żeby dokończyć to, co uniemożliwił nam deszcz w ubiegłym tygodniu. Dużo tego nie było, musieliśmy tylko zabrać chryzantemę Red Cherry, którą spróbuję przechować przez zimę. Nigdy tego nie robiłam, nie wiem czy się to uda, ale co mi szkodzi spróbować? Zabraliśmy już do domu murarki i w wolnym czasie, którego mam mnóstwo, będę je wydłubywać z rurek, oraz zabraliśmy zapas wody mineralnej, której z wiadomych powodów nie zdążyłam już wypić. Woda nie mogła zostać na działce, bo przymrożona niestety traci gaz, a ja ciągle nie potrafię nauczyć się pić wodę niegazowaną. Piszę "śmy", ale wiadomo, że to wszystko zrobiliśmy rączkami eMa, a ja w tym czasie zrobiłam kilka zdjęć roślinom, które już tylko ostatkiem sił trzymają się przy życiu. No, może oprócz przetacznika "Christa", bo temu to coś się chyba pomyliło i staruje ponownie
Starałam się omijać wzrokiem ogromne chwastowisko, ale jak to zrobić, skoro jest ono wszędzie? Dobrze, że za chwilę zima i nie będę nawet chciała tam pojechać, a na wiosnę, jak już zechcę, to dawno zapomnę jak to wygląda
A skoro już pojadę, to nie pozostanie mi nic innego, tylko zakasać rękawy i wziąć się do roboty




Miłego wieczoru


Na szczęście nie od razu zaczęło padać, większość udało nam się wykopać pod bezdeszczowym niebem, ale jak zaczęło padać, to od razu z fasonem



Oczywiście nie do końca przygotowałam się do wyjazdu. zabrałam co prawda reklamówki na karpy i flamaster podobno niezmywalny, ale deszcz zmył wszystkie napisy i kilka dalii jest nie podpisanych. Niestety nie przy wszystkich były znaczniki, podejrzewam, że w międzyczasie wdeptałam je w ziemię i eM po prostu ich nie odnalazł i dzięki temu będę za rok sadziła je w ciemno.



Lucynko, wypadłam z wprawy i nawet będąc na działce żadnych zdjęć nie zrobiłam


W tym roku wszelkie porządki zostawiłam na wiosnę, chociaż wygląda to okropnie. Nawet liście leżą nie zgrabione....Ale co tam liście, cała reszta leży, to i one sobie poleżą, a resztę zrobi się później. Jeszcze muszę tylko eMa zagonić do usunięcia pomidorowych krzaków, bo owoców to już raczej z nich nie będzie


Jadziu, zdecydowanie wolałabym, żeby starość miała tylko plusy, tylko czy wtedy nie za bardzo poprzewracałoby się nam w głowach


W niedzielę byłam na działce i widziałam przecudnej urody Red Cherry od Ciebie. Dookoła wszystko było już szare, a ona jak ogień





Dorotko, od początku założyliśmy, że będę się rehabilitować prywatnie. NFZ oferowało mi jedynie ćwiczenia na podwieszkach i to tylko 10 zabiegów. Po takich ćwiczeniach w krótkim czasie przestałabym zupełnie chodzić, a tak, byle jak, to byle jak, ale chodziłam do samej operacji. Na powrót do sprawności muszę sobie ciężko zapracować, ale mam nadzieję, że wszystko to będzie warte mojego wysiłku. Już w tej chwili doceniam, to co udało mi się osiągnąć.... Już sama się ubiorę, eM nie musi już budzić mnie przed pracą. Jeszcze tylko założenie skarpetek jest poza moim zasięgiem, ale te zakłada mi Filip jak wstanie na zajęcia.
Murarki przywieźliśmy dopiero dzisiaj, mieliśmy to zrobić ostatnio, ale deszcz, którego zresztą się spodziewaliśmy

O tej porze roku słonko nam zbyt dużo witaminy D nie zaoferuje, trzeba łykać tabletki. Ale rzeczywiście jest całkiem przyjemnie i na spacery chodzę codziennie. Nawet w deszcz.
No, tak....Nie widzieć źle, za dużo widzieć, też nie dobrze


Lodziu, no właśnie skąd miałaś wiedzieć? Ja wiedziałam, bo widziałam naocznie



Danusiu, w tym roku niczego nie planuję, ani nie kupuję. Najpierw będę musiała zadbać o działkę, a uwierz mi, będę miała o co dbać. W niedzielę rozpacz mnie ogarnęła na widok tego, co się tam dzieje



Marysiu, wydarzenie ważne tylko dla mnie, ale cieszę się, że jesteście ze mną. Zawsze to przyjemnie, jak otrzymujemy od kogoś wsparcie, nawet jeśli jest to tylko słowo pisane


Na szczęście nie muszę walczyć o każdy metr (swoja drogą gratuluję Ci samozaparcia i tego, co osiągnęłaś

Na to liczę, Marysiu


Aniu, Cherry Brandy sieję do pojemnika, a potem pikuję do doniczek. Ona dość wolno rośnie i do gruntu sadzi się niewielkie roślinki, potem jednak szybko nadrabia. W tym roku była wyjątkowo cudna, aż szkoda, że nie mogłam się jej napatrzeć do woli. Jeszcze teraz w jednym miejscu wygląda przecudnie, ale nie miałam jak zrobić jej zdjęcia

Majesty ma sporo nasion, ale w tym roku są one drobniejsze i gorzej się je wydłubuje.
Na chorowanie nigdy nie ma dobrego czasu, ale teraz rzeczywiście mogę sobie spokojnie wracać do formy, na wiosnę będę jak nowa

Za zdróweczko dziękuję, przyda się


Florku, po daliach zostało już tylko wspomnienie. Już wszystkie sczerniały, już są wykopane i schną czekając na zabranie do przechowalni.

Wandziu, to co Cię tak urzekło, to zawilec japoński. Jest niższy nie te pospolite, a na dodatek o podwójnych płatkach. No, po prostu śliczny


Pysznogłówki mam jedynie dwie i ta, którą się zachwycam, to pysznogłówka cytrynowa. Ona jest zupełnie inna niż te tradycyjne, różni się właściwie wszystkim i u mnie mączniaka nie łapie. Nie wiem, czy ten typ tak ma, ale mam ją już chyba ze cztery lata i takiego problemu z nią nie miałam. Niestety jest jednoroczna i trzeba ją co roku wysiać, ale na mojej liście roślin, które muszę mieć, zawsze zajmuje pierwsze miejsce


Krysiu, dzielna, nie dzielna, ale czasami mam już tych ćwiczeń dość. Czasami wolałabym się trochę polenić, albo zrobić coś innego, a tak codziennie od samego rana biorę się za ćwiczenia. Jeszcze przed śniadaniem wyciągam wszelki potrzebny sprzęt i wyciskam z siebie siódme poty

Chwastów jest mnóstwo i to wszelkiego rodzaju, najwięcej niestety mleczy, ale i inne występują w nadmiarze

Może dlatego, że do działki mam daleko i nie widzę jej na co dzień, to nie denerwują mnie latające po niej kwiatostany hortensji, a nawet lubię jak tak sobie polatają


Za życzenia bardzo dziękuję



Małgosiu, na szczęście wszystko jest w porządku

A nie odzywam się, bo i nie bardzo mam o czym pisać. Sezon minął mi niepostrzeżenie, nie zrobiłam żadnych zdjęć, to i nie mam czego pokazywać. Teraz przede wszystkim czytam książki. Dopiero teraz tak na prawdę doceniam fakt posiadania czytnika, bo w dzisiejszej sytuacji jest to jedyny ratunek. Zdecydowanie wolę czytanie papierowej książki, ale w tej chwili nie bardzo jest do nich dostęp. Nie wybrzydzam więc i czytam co mam


Lodziu, ja nie z tych, co to poddają się byle czemu. Miewam chwile słabości, nawet czasami sobie po cichutku ryknę płaczem, ale potem zbieram się do kupy i prę do przodu. Poza tym mam ogromne wsparcie w eMie i synu, przecież nie mogłabym się poddać. Dziękuję



Dzisiaj pojechaliśmy ponownie na działkę, żeby dokończyć to, co uniemożliwił nam deszcz w ubiegłym tygodniu. Dużo tego nie było, musieliśmy tylko zabrać chryzantemę Red Cherry, którą spróbuję przechować przez zimę. Nigdy tego nie robiłam, nie wiem czy się to uda, ale co mi szkodzi spróbować? Zabraliśmy już do domu murarki i w wolnym czasie, którego mam mnóstwo, będę je wydłubywać z rurek, oraz zabraliśmy zapas wody mineralnej, której z wiadomych powodów nie zdążyłam już wypić. Woda nie mogła zostać na działce, bo przymrożona niestety traci gaz, a ja ciągle nie potrafię nauczyć się pić wodę niegazowaną. Piszę "śmy", ale wiadomo, że to wszystko zrobiliśmy rączkami eMa, a ja w tym czasie zrobiłam kilka zdjęć roślinom, które już tylko ostatkiem sił trzymają się przy życiu. No, może oprócz przetacznika "Christa", bo temu to coś się chyba pomyliło i staruje ponownie







Miłego wieczoru

- korzo_m
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 11142
- Od: 17 kwie 2006, o 10:14
- Opryskiwacze MAROLEX: 0 szt.
- Lokalizacja: Kraków
Re: Pierwsze koty za płoty V
Iwonko dziś nie ma jak prywatne rehabilitacje, najważniejsze że pomaga do wiosny będziesz sprawna i zapomnisz o złym
Fajnie, że dalie masz wykopane, zabezpieczone, dobrze że nam nasi M dzielnie w porywach pomagają. Raz wyjdą na ogród i ich praca od razu widoczna, przez nas doceniana
a my kręcimy się całymi sezonami i co
tylko roślinki są wdzięczne
Gratulacje dla L. nie ma jak wsparcie bliskiej osoby
w tym tkwi podstawa sukcesu. Ja trzymam mocno za Ciebie kciuki. Dziękuję za piękne zdjęcia, tego mi brakowało, pięknych opowiadań również.
Wczoraj zaczęliśmy z synem wydłubywać kokony, powiem u nas nie jest źle, jeszcze sporo rurek zostało. Jestem bardzo ciekawa co w nich znajdę.

Fajnie, że dalie masz wykopane, zabezpieczone, dobrze że nam nasi M dzielnie w porywach pomagają. Raz wyjdą na ogród i ich praca od razu widoczna, przez nas doceniana




Wczoraj zaczęliśmy z synem wydłubywać kokony, powiem u nas nie jest źle, jeszcze sporo rurek zostało. Jestem bardzo ciekawa co w nich znajdę.
- JAKUCH
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 33423
- Od: 19 paź 2008, o 21:39
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: Bytom
Re: Pierwsze koty za płoty V
Zawsze Iwonko coś ciekawego dojrzysz na działeczce ,chociaż jak piszesz jesteś tylko przelotem
. Najważniejsze abyś doszła do sprawności, wtedy nawet chwasty uciekną w popłochu ,bo już im to zapowiadasz
Cudnie zakwitła Red cherry i cieszą pojedyncze kwiatki ,przecież to listopad a raczej końcówka. Najważniejsza praca zrobiona, bo dalie wykopane i zabezpieczone grzecznie zaczekają do wiosny. Pomyślnej rehabilitacji i tak trzymać przecież to robimy dla siebie 



- ed04
- Przyjaciel Forum - silver
- Posty: 1046
- Od: 5 mar 2017, o 14:48
- Opryskiwacze MAROLEX: 0 szt.
- Lokalizacja: Szczecin
Re: Pierwsze koty za płoty V
Fajne jesienne zdjęcia, trochę już smutne po czeka nas zima, ale jeszcze dużo kolorów. 

- Beaby
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 6469
- Od: 16 lut 2014, o 13:16
- Opryskiwacze MAROLEX: 1 szt.
- Lokalizacja: śląskie
Re: Pierwsze koty za płoty V
Iwonko, dobry i taki pobyt na działce, ze wskazującym paluszkiem.
Zimą się zregenerujesz, a wiosną śmigasz jak nowa
Fajnie, że się poodnajdywały kwiatuszkowe zguby.
Chyba to rzeczywiście dobry pomysł z tymi chryzantemami bliżej codziennych oczu.
Zdróweczka!

Zimą się zregenerujesz, a wiosną śmigasz jak nowa

Fajnie, że się poodnajdywały kwiatuszkowe zguby.
Chyba to rzeczywiście dobry pomysł z tymi chryzantemami bliżej codziennych oczu.
Zdróweczka!

-
- Przyjaciel Forum - Ś.P.
- Posty: 16696
- Od: 31 lip 2014, o 21:16
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: Płock
Re: Pierwsze koty za płoty V
Cieszę się, Iwonko, że mogłaś odwiedzić swoją ukochaną działeczkę.
Nawet jeśli nic tam sama robić nie możesz, to i tak sama obecność na włościach daje mnóstwo radości.
Wprawdzie roślinki już resztką sił gonią, przygotowując się do zimowego odpoczynku, ale i tak udało Ci się odnaleźć całkiem przyzwoicie trzymające się rudbekie, różyczkę, szałwię, werbenę, chryzantemę czy pysznogłówkę, nie mówiąc o twardzielu - przetaczniku.
Wielkie słowa uznania dla M i syna
, a zwłaszcza dla Twego samozaparcia.
Tak trzymaj, będzie dobrze, musi być.
Zdrówka dla Was.



Wprawdzie roślinki już resztką sił gonią, przygotowując się do zimowego odpoczynku, ale i tak udało Ci się odnaleźć całkiem przyzwoicie trzymające się rudbekie, różyczkę, szałwię, werbenę, chryzantemę czy pysznogłówkę, nie mówiąc o twardzielu - przetaczniku.


Wielkie słowa uznania dla M i syna




Zdrówka dla Was.




Pozdrawiam. Lucyna
Jesień życia wśród kwiatów, zwierząt i ptaków - cz. 15 Zapraszam.
Ani jeden ogród nie jest urządzony raz na zawsze.
Jesień życia wśród kwiatów, zwierząt i ptaków - cz. 15 Zapraszam.
Ani jeden ogród nie jest urządzony raz na zawsze.
- Wanda7
- -Moderator Forum-.
- Posty: 16304
- Od: 2 wrz 2010, o 13:17
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: Warszawa/Kobyłka
Re: Pierwsze koty za płoty V
Pewnie Iwonko, że chciałabym mieć takiego zawilca, ale absolutnie nie chcę Cię fatygować. Nie można mieć wszystkiego, co się spodoba, bo i miejsca w końcu brakuje. Ale bardzo, bardzo dziękuję za propozycję
Piszesz o tym, że nie wiedziałaś, gdzie rosły dalie. Ja z tym nie mam najmniejszego problemu, bo kiedy sadzę karpę do ziemi to od razu wbijam obok tyczkę-podpórkę i dopiero ziemią zasypuję. Tak więc teraz patrzyłam, gdzie w ogrodzie stoją tyczki i tam szłam wykopywać dalijkę. Mówię Ci, to dobra rada.

Piszesz o tym, że nie wiedziałaś, gdzie rosły dalie. Ja z tym nie mam najmniejszego problemu, bo kiedy sadzę karpę do ziemi to od razu wbijam obok tyczkę-podpórkę i dopiero ziemią zasypuję. Tak więc teraz patrzyłam, gdzie w ogrodzie stoją tyczki i tam szłam wykopywać dalijkę. Mówię Ci, to dobra rada.

-
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 1148
- Od: 28 lis 2020, o 09:27
- Opryskiwacze MAROLEX: 1 szt.
- Lokalizacja: Lubelskie blisko lasu
Re: Pierwsze koty za płoty V
Iwonko witaj miło mi spacerować w Twoim ogrodzie ,dopiero zaczynam ,przez zimę spiro sobie pochodzę .
Miłego dnia ,niektórych zdjęć nie widzę hm
Miłego dnia ,niektórych zdjęć nie widzę hm

- Maska
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 42366
- Od: 19 lut 2012, o 19:39
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: Małopolska
- Kontakt:
Re: Pierwsze koty za płoty V
Iwonko dobrze, że udało się wykopać dalie, a znaczniki może znajdziesz na wiosnę i dopasujesz. Zadbaj o Red Cherry, bo jest rzeczywiście śliczna
Moje chryzantemy zimujące w gruncie łatwo się rozmnaża nawet z ułamanej gałązki więc może spróbuj ukorzenić tak w domu.
Cieszą mnie Twoje postępy w dochodzeniu do sprawności, bo warto byłoby na wiosnę ruszyć pełną parą i przywrócić świetność Twojemu ogródkowi
U nas biblioteka co jakiś czas otwiera się na czytelników i jedynie zamawianie jest on line, może i u Ciebie jest taka możliwość.
Życzę dużo samozaparcia w ubieraniu także skarpetek i życzę zdrowia Tobie i M, uważajcie na siebie


Cieszą mnie Twoje postępy w dochodzeniu do sprawności, bo warto byłoby na wiosnę ruszyć pełną parą i przywrócić świetność Twojemu ogródkowi

U nas biblioteka co jakiś czas otwiera się na czytelników i jedynie zamawianie jest on line, może i u Ciebie jest taka możliwość.
Życzę dużo samozaparcia w ubieraniu także skarpetek i życzę zdrowia Tobie i M, uważajcie na siebie


Re: Pierwsze koty za płoty V
Iwonko nie przejmuj się działką,wiesz jaką piękną rehabilitację będziesz miała wiosną na działce?
Ja też wolę kupować roślinki wiosną.W tamtym roku kupiłam jesienią parę bylin i tylko jedna zakwitła,reszta gdzieś przepadła.
Cieszę się,że już zaczynasz radzić sobie sama.Wiem jak to jest.Miałam złamaną rękę w nadgarstku i niestety byłam zdana na M.,na szczęście nie narzekał.Wiosną też ją rehabilitowałam na działce,ale miałam też rehabilitacje w Ośrodku.
Miłego ,słonecznego dnia,bo śniegu to się chyba nie doczekamy.


Ja też wolę kupować roślinki wiosną.W tamtym roku kupiłam jesienią parę bylin i tylko jedna zakwitła,reszta gdzieś przepadła.
Cieszę się,że już zaczynasz radzić sobie sama.Wiem jak to jest.Miałam złamaną rękę w nadgarstku i niestety byłam zdana na M.,na szczęście nie narzekał.Wiosną też ją rehabilitowałam na działce,ale miałam też rehabilitacje w Ośrodku.
Miłego ,słonecznego dnia,bo śniegu to się chyba nie doczekamy.

- anabuko1
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 17389
- Od: 16 sty 2013, o 17:19
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: lubelskie/ Chełm
Re: Pierwsze koty za płoty V
Iwonko na drugi rok dopasujesz nazwy dalii ponownie.
U mnie kilka jest NN.Bo nie takie okazały się jakie kupowałam.
Najważniejsze, że zdrowiejesz. Czytasz. Super zajęcia. na które zawsze za mało czasu.
Trawy śliczne.
A ta chryzantemka Red Cherry wyjątkow piękna.
Życzę zdrówka i buziaczki przesyłam
U mnie kilka jest NN.Bo nie takie okazały się jakie kupowałam.
Najważniejsze, że zdrowiejesz. Czytasz. Super zajęcia. na które zawsze za mało czasu.
Trawy śliczne.
A ta chryzantemka Red Cherry wyjątkow piękna.
Życzę zdrówka i buziaczki przesyłam

- Margo2
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 25221
- Od: 8 lut 2010, o 12:14
- Opryskiwacze MAROLEX: 1 szt.
- Lokalizacja: Płock
Re: Pierwsze koty za płoty V
Tylko wiosną to Ty tak nie szalej. Do formy wraca się powoli.
Sąsiadka zapomniała wykopać w zeszłym roku dalie i wyobraź sobie, że wyrosły przepięknie wiosną.
Myślę, że jak będzie taka zima jak do tej pory, to możę nie będziemy ich wcale wykopywać?
Może i Twoje przetrwają.
Trzymaj się cieplutko
Teraz zazdroszczę Ci tego czytania. Ja grudzień mam okropny, praca po godzinach.
A było już tak fajnie
Sąsiadka zapomniała wykopać w zeszłym roku dalie i wyobraź sobie, że wyrosły przepięknie wiosną.
Myślę, że jak będzie taka zima jak do tej pory, to możę nie będziemy ich wcale wykopywać?
Może i Twoje przetrwają.
Trzymaj się cieplutko
Teraz zazdroszczę Ci tego czytania. Ja grudzień mam okropny, praca po godzinach.
A było już tak fajnie