Tak jak obiecałam, zaglądam na małą chwileczkę, żebyście o mnie zupełnie nie zapomnieli. Wszystkim zostawiającym ślad i wysyłających w moim kierunku serdeczności i życzenia powrotu do zdrowia, bardzo, bardzo dziękuję
Marto, no cóż, dobre to na pewno nie jest, ale bronię się ile mogę
Dorotko, kiedyś wrócę na pewno. W tym roku może mi się to nie udać, ale w następnym możesz się mnie spodziewać
Iwonko, ani mi teraz w głowie opowiadania, tym bardziej, że byłyby smutne i zupełnie na temat. Ale daj mi dłuższą chwilkę, a znowu będę snuć swoje bajania
Danusiu, wierz mi, że zupełnie nie byłam przygotowana na to, co się wydarzyło. Dlatego i działać musiałam szybko

Jeżeli będziesz chciała różową rodgersję, to przypomnij się w przyszłym roku, to poślę ją w Twoim kierunku. W tym roku niestety nie dam rady...
Anido, musisz niestety uzbroić się w cierpliwość
Małgosiu-PEPSI, w końcu wszystko wróci do normalności, ale potrzebuję na to sporo czasu
Aniu, lilie dosadzam właściwie co roku, ale i rozmnażają sie bez przeszkód. Martagony, bo chyba o nie pytasz kupowałam pojedyncze cebule, ale po kilku latach cebulek przybyło

To rodgersja kasztanowcolistna, a róża kupiona właśnie jako "angielska"
Małgosiu-clem3, ogród nie ma wyjścia, musi sobie radzić. A i ja w końcu sobie poradzę
Jadziu, w tej chwili nie jestem w stanie opiekować się niczym, to raczej mną się opiekują, chociaż nie jest tak źle, jak mogłoby się wydawać.
Moja NN, dzięki Tobie dostała imię. To na pewno Lustige, jest identyczna jak na zdjęciach ze szkółek
Lucynko, walczę ile mogę

Znalazł się człowiek, który uświadomił mi, że wbrew opiniom lekarzy warto jednak spróbować i nawet jeśli w konsekwencji skończy się nie po mojej myśli, to jednak czuję się lepiej i daję radę przynajmniej chwilę dłużej pokręcić się po domu. Działka poszła w odstawkę, żal mi tej chwili na nią patrzeć, ale kiedyś ją ogarnę. Na opowieści dziwnej treści trzeba będzie poczekać. W tej chwili wena mnie opuściła, ale w końcu wróci, jak i ja
Wiolu, szybko się nie da, ale maleńkimi kroczkami na pewno dojdę do celu
Soniu, wokół mnie są sami dobrze ludzie, to jakże mogłoby być inaczej?
Beatko, onętków w tym roku jak na lekarstwo. Chyba zbyt pilnie zabrałam się na wiosnę do pielenia i wypieliłam wszystkie

Ale nasiona chyba jeszcze mam, to jeśli tylko dam radę jesienią pojechać na działkę, to ich trochę sypnę. Jakbym miała mało, to wiem gdzie się po nie zgłosić

Za to zaczynają kwitnąć kremowe aksamitki od Ciebie

, nie są jeszcze wysokie, ale i moje Fantastic zdecydowanie są niższe niż zazwyczaj.
Będzie dobrze, jestem tego pewna
Równocześnie chciałabym Was zapewnić, że chociaż to co się ze mną teraz dzieje, do przyjemności nie należy, to ani myślę się poddać. Żeby Wam troszkę wyjaśnić, a równocześnie nie rozpisać się na ten temat zbyt obszernie powiem, że mam ogromne problemy z poruszaniem. Gdyby nie rower, który szybciutko zamieniliśmy na elektryczny, byłabym zupełnie uziemiona w domu i zdana jedynie na eMa lub taksówki. Rower to jedyny środek lokomocji, którym mogę się w miarę swobodnie poruszać, chociaż ten tradycyjny też znalazł się poza moim zasięgiem. Na działce bywam sporadycznie, bo w takiej sytuacji przestała sprawiać mi przyjemność. Nie mogę właściwie nic robić, przez ostatni miesiąc zdołałam wypielić jedną rabatkę, więc na pewno domyślacie się jak ona teraz wygląda. Ponieważ jednak są sprawy ważne i ważniejsze, to nie rozpaczam wierząc, że w następnym roku dam radę to wszystko ogarnąć. Co jakiś czas jedzie tam Filip, podlewa borówki , hortensje i pomidory, zbiera masowo w tej chwili dojrzewające borówki, ścina przekwitnięte kwiaty, a nawet ostatnio przyciął róże. Już nawet nie wnikam jak to zrobił, w końcu zupełnie się na tym nie zna, a ten sezon i tak mam stracony, zrobione jest po prostu minimum. Zdjęć prawie nie robię, ale przez ostatnich kilka tygodni coś tam udało mi się cyknąć.
Róże, mimo wszelkich przeciwności, kwitły w tym roku oszałamiająco. Jakby chciały mi wszystko wynagrodzić. Co prawda głównie na siedząco i z daleka, ale zachwycałam się nimi ile mogłam. Jeszcze ciągle kwitną, chociaż już kwiatów jest mniej, ale za to już lilie rozkręcają się na dobre. Dla nich nie jest to najlepszy sezon, bo jednak mocno dostały w kość, ale starają się jak mogą. Kwitną nawet te sadzone w tym roku, chociaż posadziłam je bardzo późno i były już w katastrofalnym stanie. Byłam pewna, że nie zakwitną wcale, a nawet obawiałam się, czy w ogóle uda im się przeżyć, a tu proszę jaka niespodzianka
Zostawiam serdeczności dla wszystkich zaglądających
