Dziękuję
Dorotko 
LO już niestety przekwitła, a w zasadzie zagniła na krzaku, trzeba by ja jakoś ogarnąć. Teraz prym wiedzie (patrząc co mam w zasięgu oczy) Bouquet Parfait ma cudowne bukiety (chociaż jest dosyć daleko), bardzo wysoko (ma około 160 cm).
Wandziu, patrząc teraz z perspektywy czasu na pewno kilka róż bym nie kupiła, wszystko inaczej posadziła, na pewno też postawiłabym na jakość.
Najpierw trochę ponarzekam...
Zaczynając od jakości sadzonki w przypadku Louis Odier - mam dwa krzaki w różnych miejscach ogrodu, jeden dostałam jako gratis w dobrej szkółce, ale w drugim gatunku (dwa pędy miała), a drugi od kogoś, kto sam produkuje sadzonki, mając takie pojęcie, jak chyba każdy kilkuletni użytkownik na forum... Ten drugi gatunek po kilku latach jest cudownym potworem różanym, pięknie się krzewi, jest wielki, wysoki. A ten drugi ma trzy pędy na krzyż i wiecznego focha. Przypuszczam, że to wina samej sadzonki, coś z nią jest nie tak.
Jestem zawiedziona różą Barock (też mam dwie) i obydwie wyglądają podobnie - dwa, albo trzy pędy, kilka kwiatów (fakt pięknych, ale dlaczego tak mało i dlaczego na samej górze?).
Denerwuje mnie Elfe - rośnie przy tarasie, dwa albo trzy pędy a same kwiaty, cudowne, ale na wysokości ponad 2 m. Może powinnam je z drabiny podglądać?

To będzie na pewno pierwsza róża do przeprowadzki późną jesienią (albo wczesną wiosną).
Oh Wow - rozkrzewia się wspaniale, puszcza dużo pędów, ale jakoś nie może we mnie wydobyć tego wooow...

W pierwszym roku jak zakwitła, byłam zachwycona kwiatami, ale teraz to jakoś tak
Heandel - wszystko pięknie, ale rano pąk wieczorem przekwitła... i chyba zmienił mi się gust
Coś mi się dzieje po tych latach z Heritage, raz że złapała rdzę, a dwa że przesyła się krzewić, wygląda jak drapak w tym roku, a cięta była, chyba ona nie przepada za sekatorem.
Źle też posadziłam Lagunę, ma cudowne kwiaty, ale jest stłamszona, nie krzewi się i też muszę zrobić jej przeprowadzkę. To samo z New Dawn, której tak naprawdę nie kupiłabym drugi raz, bo... jest tyle piękniejszych róż. Obydwie przesadzę przy frontowym ogrodzeniu, tam będzie im lepiej.
Z rabatowych najbardziej zawiedziona jestem różą Biedermeier, może ona faktycznie powinna być w donicy? Mam trzy sztuki, zmieniałam im miejsce, bo stwierdziłam że poprzednie było złe i dlatego chorowały, nie krzewiły się i rosły nędznie. Na nowym miejscu to samo, a kwiaty? Są tylko fotogeniczne.
Z moich faworytek to m.in. cudownie krzewiąca się i istny potwór różany - Colette

Jeśli ktoś szuka potężnej róży, takiej trochę w stylu angielskim, to polecam. Zapach, kolor i wypełnienie kwiatów. Witalność i zdrowie - ona to wszystko ma.
Drugą, która uwielbiam to Graham Thomas ma to wszystko co Colette i jest klasą samą w sobie.
Zadziwia mnie Polka, przy której mam takie wahania nastrojów. Jedna mi zmarzła w pierwszym roku po posadzeniu, ale za to druga, stał sobie taki drapak przez dwa sezony, kwiaty ładne, ale reszta taka sobie... ale to co pokazała w ub. roku (i chyba również w tym) - to był jedne wielki bukiet. Samo zdrowie i witalność.
Zastanawiam się co będzie z Aleksandrem McKenzie w ub. roku słabo się krzewił, w tym roku wyglądał fajnie, ale... ma gołe nogi? A jak to przy facetach czasami bywa nogi mało zgrabne i nieogolone

Strasznie kolczasta.
Zobaczymy co dalej.
Z takich ciekawostek, które mi pokazują dopiero po kilu latach kim są, to na pewno jest piżmowa Felicia, mam ją 4, albo 5 sezon. Niestety zaraz na początku dwa raz jej zmieniałam miejsce i... obraziła się

Kwitła dwoma kwiatkami, albo czasami trzema i tyle. Ale w tym roku była cudownie zapączkowana i kwitnie wspaniale...

Kwiaty są delikatne, lekko wypełnione, niewielkie, w bukietach, a ten zapach, krzaczek zgrabny, nie wymaga żadnych zabiegów, ani cięcia.
To Felicja na samym początku kwitnienia (zdjęcie z 14 czerwca)
Jeszcze mam sporo przemyśleń co do różnych swoich róż, ale już chyba przynudzam...
