Witajcie!
Zimy nie miałam, to mam zimny maj. Dzisiaj nie dość, że temperatura powietrza była niska, to jakby tego było mało, wiał lodowaty i dość silny - zwłaszcza w porywach - wiatr. Skupiłam się jedynie na wyczyszczeniu ścieżek, pomogłam trochę sąsiadce, która przez trzy lata nie odchodziła od łóżka ciężko chorej mamy i w związku z tym nie mogła zajmować się działką. Narosło jej mnóstwo roboty, a ponieważ jej mama to ta starsza pani, o której pisałam jako o kobiecie z wielkim sercem, która udzielała mi ważnych rad, obdarowała mnie licznymi roślinami, to teraz czuję się w obowiązku pomóc jej córce, którą zresztą bardzo lubię.
Ostatecznie około szesnastej wróciliśmy do domu, jako że obojgu nam zimno było, a i Misia niechętnie wychodziła z domku, chętniej pod koc się chowała.
Wyglądem moich wiosennych nasadzeń jestem zdegustowana. Nic nie przyrasta, jakie sadzonki poszły do gruntu, takie ciągle pozostają.

To zagonik ogórków.

Takie wsadziłam i ani jeden listek im nie przybył.

Podobnie kabaczki, ale tkwią, natomiast cukinie leżą martwym bykiem. Muszę zasiać nowe.

Fasolki żyją, ale też nie rosną.
Pomidorów nie obfociłam. Musicie mi uwierzyć na słowo, że te pod chmurką zachowują się podobnie do roślin wyżej pokazanych.
I jak tu nie załamywać rąk?!
Jagusiu - faktycznie, żal byłoby kotka.
Mam jeszcze jeden pomysł.

Sama dawniej stosowałam. Wkładałam do krecich korytarzy kawałki solonych śledzi. Rzeczywiście krety wyprowadzały się do sąsiadów.
Trochę się bałam o zdrowie jeżyków, ale podpatrzyłam, że one mają swoją trasę i - niestety - nie wiedzie ona przez naszą działkę. Wędrują sobie po trawniku do siatki i dziurą przechodzą do sąsiadki, która na działce bywa przeciętnie raz na dwa tygodnie. Nie będę się na nie gniewała. Cieszę się, że mieszkanko urządziły sobie u nas.
Danusiu - ja siałam sałatę w inspekcie, skąd flancowałam na zagonik. Część sałat zostało w inspekcie i te są już bardzo okazałe. W poniedziałek zrobię im zdjęcie. Szczególnie ładnie wyrosła sałata dębowa i już ją konsumujemy.
Kwitnie tylko piwonia majowa, która już zaczyna przekwitać, pozostałe w ścisłych pąkach, których w tym roku mają wyjątkowo mało.

Natomiast ogóreczniki to samosiejki.
Miśka dzisiaj też utkwiła w tym samym miejscu trawnika, ale dzisiaj już wiem, co jej się tam podobało.

Podglądała tuptającego jeżyka, który przez trawnik wędrował do sąsiedniej działki.
Dobrej niedzieli.
Iwonko1 - nie mam kominka.... A do śmieci to raczej nie można wyrzucać roślin, bo u nas na działkach obowiązuje segregacja odpadów. Gdyby ktoś podkablował, że odpady organiczne wędrują np. do zmieszanych, byłaby nieprzyjemność, której wolę uniknąć. W związku z tym śniedki będą się pałętały po działce, a ja będę je wyrzucała na kompost i tak w koło Macieju.
Moje jednoroczne nie przybierają na wadze mimo dokarmiania, bo oprócz złotka gołębiego potrzebują jeszcze słońca i ciepełka, a tego im brakuje.
Eukomisy zbyt wcześnie wsadziłam do donicy i teraz muszą sobie jakoś radzić. Mam nadzieję, że staną na wysokości zadania.
A Miśka podglądała tuptającego jeża.
Dziękuję za weekendowe życzenie, które odwzajemniam z całego serca.
Dorotko - u mnie deszczu ciągle za mało, ale za to zimna za dużo.
Moje goździki brodate (kamienne) mają już pąki, ale one były wysiane latem, a jesienią wysadzone na miejsce stałe.
Eukomisy za wcześnie wsadziłam do donicy, mogłam jeszcze trochę poczekać, ale kto wiedział, że maj będzie taki paskudny.

Gdyby babka miała wąsy......
Misia wymiziana wymruczała słodkie podziękowanie.
Wandziu - cóż, będziemy się dalej bawić ze śniedkiem w kotka i myszkę, tylko niesprawiedliwe jest to, że on zawsze wygrywa.
Może rzeczywiście warto pomyśleć o małym handelku
Lada dzień zakwitnie czarnuszka, która sama się wysiała.
Radosnego świętowania, Kochani.
