Witajcie!
O pogodzie nie będę pisała, bo jaka jest wszyscy widzą
Po co się dodatkowo nakręcać? Domowe pielesze też już zaczynają trochę drażnić, ale wiem, że trzeba jakoś przetrwać najbliższe kilka tygodni. Trudny i smutny czas przed nami. Oby zdrowie było, to damy radę... Dobrze, że jest forum
Bożenko, widzę, że ?różyczka? zwiększa pole rażenia

Ale wcale się nie dziwię, bo ta ?choroba? w odróżnieniu od innych ?zaraz? jest groźna tylko dla portfela

A austinkowy szał w pełni rozumiem. Mnie dopadł wraz z pierwszym kwiatem ? Abraham Darby i trwa nieprzerwanie. Ba, chyba wraz z upływem kolejnych lat, nawet się pogłębia.
O
Julie Andrieu tak naprawdę wiele jeszcze nie napiszę. Kupiłam ją wiosną w 2018 roku. Sadzonka była bardzo słaba, wyschnięta, ledwo zipała. Po posadzeniu ścięłam ją na ok.0,25 cm i bardzo długo musiałam czekać w niepewności, czy w ogóle będzie żyła. Po kilku tygodniach nieśmiało coś tam wypuściła i nawet zakwitła. W drugim sezonie już trochę zmężniała, ale nadal nie jest duża i ma tylko trzy pędy. Kwitła znacznie lepiej, potem powtórzyła. Chorób u niej nie zanotowałam. Kwiaty ma rzeczywiście bardzo piękne, paseczkami przypomina nieco sławnego Marc Chagall. Zimę, której nie było, przeżyła bez żadnego uszczerbku. Chociaż zaliczana jest do niskich, pnących róż, u mnie do takiego miana jeszcze jej bardzo daleko.
Krysiu, tylko dwie zaprosiłam? Wiesz, nie mogłam się oprzeć tym nowościom
Zimnica powstrzymała mnie przed dalszym cięciem. Czekam na cieplejsze dni, żeby skończyć przycinanie róż. Potem trzeba będzie pomyśleć o zasileniu i chwastach. Najbardziej martwię się jak podołam temu zadaniu z taką mało sprawną nogą? To też będzie swoista rehabilitacja, skoro innej na razie nie mogę kontynuować
Mam kilka pnących róż, ale Francois Juranville i Gipsy Boy, to chyba moje najładniejsze olbrzymki.
Dorotko, trzymam kciuki

, żeby Twoje nowe różyczki pięknie kwitły.
Po jakimś czasie stare iglaki zamiast zdobić ? szpecą i wtedy trzeba coś z nimi zrobić. Kilka lat temu miałam podobny problem z tujami. Synuś wtedy poprzycinał je solidnie, ale zamiast polepszyć, to?

Zostały brzydkie kikutki i trzeba było wszystkie usunąć, bo szpeciły. Na ich miejsce posadziliśmy nowe i tych już pilnujemy. Co roku przycinam i nie puszczam już ich na żywioł. Jak widać nasze ogrody nie lubią stagnacji i wciąż dokonujemy w nich zmian. Jedne wymuszają same rośliny, o innych decydujemy same. Ale najważniejszy jest ruch w interesie?
Adka, cieszę się, że mogłam pomóc.
Twoje róże przy dobrej opiece i pielęgnacji na pewno będą zachwycały

Już nie mogę się doczekać pierwszych w tym roku pączków. Na razie pogoda nas nie rozpieszcza i kwiecień też nie wygląda obiecująco. Mam wrażenie, że taka stagnacja trwa już dobre kilka miesięcy. Zimy nie było, a jesień króluje od listopada nieprzerwanie. Czy kiedyś to się zmieni? Na dodatek u nas znów zrobiło się sucho
Kasiu, oj, tam zaraz na sumieniu?

Nie padniesz, bo kto się będzie zajmował różami?
Jadziu, oj, chciałoby się, chciało. A im bliżej, tym tęsknota większa. Pogoda się ostatnio uwzięła i wiosny, tej prawdziwej- ani widu, ani słychu. Nawet do ogrodu nie chce się wychodzić
Sabinko, też mam nadzieję, że Sharifa dobrze się u Ciebie zadomowi

A gdzie ją zamawiałaś?
Wychodzi na to, że Crocus Rose ma zapędy na pnące krzaczysko, nie tylko u mnie. Trzeba przyznać, że wigorna jest jak mało która i faktycznie żadne cięcie jej nie straszne. Cieszy mnie, że Twoja nie łapie mączniaka. Swojego potworka nawet nie myślę ruszać. Na tej rabacie ziemia wyjątkowo dobra, to i róże rosną jak na drożdżach. A mączniak, cóż ? trzeba będzie przywyknąć i pokochać
