Dzisiaj od rana znowu zgniła pogoda i znowu pada deszcz

W odróżnieniu od innych nie narzekam na brak wody z nieba tej zimy. Bez przerwy jest mokro, nawet Filipowi czasami się zdarzy, że nie pójdzie na uczelnię na skróty, bo nie da się przejść. Chociaż jemu osobiście zabłocone buty zupełnie nie przeszkadzają

Może gdyby ktoś to zmierzył, to okazałoby się, że wcale nie jest tego tak dużo jak mi się wydaje, ale wrażenie obfitości robi. Ciągle nad głową wiszą ciężkie chmury, jest ciemno i mokro. Ostatnio wracałam do domu z pracy i tak lało, że wróciłam zupełnie przemoknięta. Zarówno kurtka, jak i buty przemokły mi na wylot, a idę zaledwie dwadzieścia minut

Teraz co prawda nastrój mi się odrobinę poprawił, bo chyba przez trzy, a może nawet cztery dni z rzędu było w miarę pogodnie i słonecznie i to był chyba najdłuższy okres bez pochmurnego nieba i opadów. Wczoraj wybrałam się na krótką przebieżkę po mieście i już miałam wrażenie, że ciepełko liże mnie po twarzy. Wyraźnie czułam, że to słonko już nie świeci, żeby tylko świecić, ale już zaczyna pracować na naszą korzyść
Ciągle nie mogę się pochwalić rozpoczęciem sezonu

Nasiona heliotropu najwyraźniej postanowiły wziąć mnie na wstrzymanie i ciągle odmawiają współpracy. Uległam presji i wysiałam jeszcze raz nasiona i czekam co się okaże tym razem. Poszły do nowej ziemi, poprzednią wbrew swoim zasadom w końcu wyprażyłam, ale ponieważ tak od razu nie nadaje się do użytku, to eM kupił worek innej firmy. Już nawet nie bawię się teraz w specjalną ziemię do siewu, bo w końcu kiedyś takiej nie używałam i rosło, tylko sypnęłam szczodrze nasionkami w ziemię dobrego gatunku. W najbliższych dniach przyjdzie pora na Majesty, ale to dopiero w niedzielę, albo i poniedziałek, bo na niedzielę mamy dość bogate plany. Chyba, że znowu będzie padać, co zupełnie by mnie nie zdziwiło
Maryniu, ja już chyba muszę zacząć szukać porady u psychologa, który mnie wyciągnie z przygnębienia. Już mi nawet słoneczne fotki nie pomagają, mam już serdecznie dość tej szarości. Do życia potrzebuję słońca, już nawet zgadzam się na mrozek, byleby ze słońcem w parze
Danusiu, moje pierwsze doświadczenia z trójlistami były nieudane. Pierwsze kupiłam na pewno ponad dziesięć lat temu, dokładnie nie pamiętam kiedy to było, ale już bardzo dawno. Być może te pierwsze rośliny były zupełnie nieprzystosowane do naszych warunków, w każdym razie po pierwszym sezonie wyginęły. Jeden próbował wypuszczać jakiś kiełek, ale widać nie miał siły przebicia, bo skończyło się to niepowodzeniem. Teraz mam dwa, jeden bordowy, niestety o malutkich, ale pełnych uroku kwiatach i ten rośnie bezproblemowo

już chyba ze czwarty sezon. A drugi biały, dopiero drugi sezon u mnie. W tamtym roku zakwitł, ale go nie przybyło, a jak będzie w tym sezonie, to dopiero zobaczymy. Ten bordowy jest już troszkę większy niż był, ale ogólnie chyba przyrastają powoli. Mam jeszcze ochotę na inne, ale już nie w tym roku, bo nie wybieram się do Starego Pola, a to właśnie tam mam sprawdzonego sprzedawcę. Z pierwiosnkiem chyba zaryzykuję, może nie będę całkiem wykopywać go z ziemi, ale odetnę kawałek, coby nie było mu zbyt ciasno.
Lucynko i tak właśnie zrobię

Kępka pierwiosnka zrobiła się już zbyt duża, co wyraźnie mu nie służy. Zrobię mu troszkę miejsca, żeby znowu mnie zachwycił kwiatami.
Jakoś nie miałam serca w tym roku do wspominek. Ale zimy nie ma, obiektów do fotografowania również, to nie miałam wyjścia, musiałam sięgnąć do tego, co już było. A, że przy okazji niejedno serducho się przy nich ogrzeje, to tylko może być mi miło

Na mniej pracy w lutym nie ma już szans, grafiki już ustalone i chciał nie chciał, trzeba iść do pracy.
Jadziu, od jakiegoś czasu nie mogę narzekać na pierwiosnki, nawet Francesca od Lucynki tym razem mnie zaskoczył, bo rośnie i to z tego co widziałam, całkiem ładnie

Ząbkowane mam chyba dwa, jakoś tak mi się kołacze, że chyba biały też mam, ale czy na pewno? Fioletowym chyba będę mogła się podzielić. Jeśli reflektujesz, to wiosną mu się przyjrzę
Jarzmiankę mam bardziej bordową, niż różową, ale chyba na kolejną nie mam już miejsca, tak więc dziękuję. Nigdy się jednak mi nie wysiała, owszem rozrasta się, ale to nie za sprawą siewek, a po prostu rośnie wszerz
Marysiu, co do szkółek internetowych, to już mnie nie skuszą, po prostu nie zaglądam

Jednak co do tego, że jeszcze coś kupię, to jest to sprawa oczywista

Od kilku już lat mój miejscowy ogrodniczy ma całkiem fajne rośliny i czasami coś wrzucę do koszyka. Nie znają co prawda odmian i większość sprzedają jako np. hortensję, albo paproć, ale przecież nie nazwa jest najważniejsza.
Moje trójlisty mają się dobrze, jeszcze kupiłabym żółtego, ale zostawię sobie to na przyszłość. Jeszcze jeden mnie kusi, ale to zadanie na zaś, przecież muszę mieć jeszcze zachciewajki
Co do lodów, to mam tak samo, czuję mydło. A po domowych nie mam takich odczuć.
Poprzedni weekend był znośny, ten niestety bardzo pracowity. Nie ma, że boli
Beatko, o maszynce do lodów myślałam już od jakiegoś czasu, ale nie było okazji. A teraz okazja była wymarzona, Mikołaj spełnił moją zachciankę

Takie lody mają jednak jedną wadę, są zbyt pyszne i człowiek nie może przestać o nich myśleć. Jeszcze gdybym tylko myślała, to nie byłoby tak źle, ale ja jak tylko pomyślę, to od razu sięgam do zamrażarki

Na szczęście lody jadam tylko do porannej kawki, a tej ostatnio nie mam sposobności wypić w domu, to problem przynajmniej na kilkanaście dni sam się rozwiązał. Michę do lodów jednak przezornie na razie schowałam do szafki, żeby mnie nie kusiła. Informację o lodach wysłałam na pw

Brak miejsca na działce jakoś zupełnie nie spędza mi snu z powiek, będę się tym martwić jak przyjdzie pora sadzenia. Właśnie tak wczoraj odpowiedziałam eMowi

jak był zbyt dociekliwy, gdzie posadzę zamówione rośliny. Problemu nie będę miała jedynie z Barbulą, bo dla niej miejsce już czeka. Liczę, że gdzieś w pobliżu też jeszcze się coś zmieści. Problem będę miała z serduszkami, bo moja działka bezcienista, ale może coś znajdę. Nasion na razie nie mam wcale tak dużo do siania, ale dopiero się rozkręcam, toż to dopiero początek lutego. W sklepach jeszcze nic nie ma, w pudełku w domu coś tam mam, ale to jeszcze nie wszystko. Najważniejsze są dla mnie cynie i Majesty, a te mam. Może jeszcze dokupię lwie paszcze bo coś mi wyginęły, a bardzo je lubię. A na pewno jak zacznę się przyglądać torebkom w sklepie, to jeszcze coś wpadnie. przecież to oczywiste

To silną wolę mamy podobną, jak to dobrze, że nie jestem osamotniona

Od razu mi raźniej.
Dorotko, och gdybym czasami mogła zamienić się w pszczółkę i wlecieć do środka kwiatka, jakie wtedy byłyby zdjęcia

Ale zamiana tylko na chwilkę, bo ta ilość pracy jaką mają pszczoły mnie przeraża
Lody lubię nawet czekoladowe, ale kawowe to już nie. Kawę pijam tylko z filiżanki, ewentualnie z odpowiedniego kubeczka. Kawowe słodycze mnie nie kuszą.
Lodziu, ale mi posłodziłaś

Ale bronić się nie będę, pochwały zawsze bardzo mnie cieszą, dziękuję
Aniu, właśnie tak zrobię

Jakby mu się moje działania nie spodobały, to ma go moja mama, to będę miała skąd sobie go znowu przygarnąć. Jakiś mi się chyba rozsiał w ubiegłym roku, ale tego nie jestem pewna.
Do wiosny bardzo mi już tęskno, może to za sprawą pogody? Taka ciepła zima powoduje, że szybciej zaczyna się myśleć o działkach i ogrodach, człowiek z utęsknieniem wypatruje pierwszych oznak wiosny. Bardzo prawdopodobne, że wiosna przyjdzie wcześniej

Wczoraj na miejskich skwerach widziałam żonkile z bardzo dużymi pąkami. Zakwitną na pewno wcześniej niż zwykle. Oczywiście pod warunkiem, że ich mróz nie przymrozi. Jednak go nie widać w prognozach, dzisiaj miał być a w nocy, ale się nie zdecydował na wizytę w moim mieście i było na plusie.
To mamy tak samo Aniu

Kwiaty jak najbardziej też, ale te motylki, żuczki, pszczółki, to dopiero jest gratka. A jak jeszcze zdjęcie wyjdzie jak żyleta, to już do kwadratu
Wiolu, jeśli chcesz takiego pierwiosnka, to tylko daj znać. Może znajdzie się coś do podziału. Jak nie u mnie, to u mamy. Ale u mamy to dopiero po kwitnieniu, bo ona nigdy nie wie, gdzie co ma. U siebie nie mam miejsca, żeby mieć czegoś dużo, inne moje zachciewajki też się muszą zmieścić
Chyba już każdy tęskni za wiosną, chociaż na brak zajęć nie narzekam. Na działkę chybabym już go nie znalazła, to może lepiej, że jest jak jest?
Dla wszystkich zainteresowanych moja maszynka do lodów
I gotowe lody cytrynowe
I jeszcze Gacek, bo dawno go nie było
