O tak, Bathsheba bez wątpienia nie jest słabą różą. Rośnie w rabacie, gdzie dopiero w tym roku zauważyłam, że kilka róż ma kłopoty. To rabata najbliżej coraz starszych brzóz, są i świerki, więc gleba tam na pewno wymaga więcej atencji. Eglantyne rosnąca obok, mimo dokarmiania, podlewania, nadal wygląda bardzo mizernie, a Bathsheba nadrobiła od niemal zerowego początku wiosną do kilkupędowego, zdrowego krzaczka w sierpniu. Dziękuję, że potwierdzasz, że mam na co czekać w kolejnych sezonach Kasia - naprawdę nie mogę narzekać na zdrowie moich róż, a biorąc pod uwagę, że nie znają żadnej chemii jest to szczególnie cenne. Oczywiście czarna plamistość jest w ogrodzie i niektóre krzaczki muszę pozbawiać części listków, ale żadna róża nie stoi goła. A nie, jedna stoi, ale ona jest mocno niedorozwinięta ogólnie i raczej w przyszłym roku już jej nie będzie
Ha! Czyli potwierdzasz, że Chippendale nie pachnie! We wszystkich opisach mówi się o silnym zapachu, moja przyjaciółka skwitowała "Ty jakaś nienormalna jesteś, oczywiście, że mocno pachnie" a ja czuję tylko ledwo wyczuwalny zapach... jabłka?
A Madame Anisette w końcu ścięłam i wstawiłam do wazonu. Mam wrażenie, że natychmiast straciła aromat 
Ale Chippendale jak dla mnie nie musi pachnieć. Właśnie zaczyna powtarzać naprawdę elektyzującym kolorem
Daysy - wiedziałam, że zrozumiecie co chcę powiedzieć pokazując krzew bez kwiatów, ktoś kto nie ma lub nie lubi róż tylko popukałby się w głowę
Tym bardziej cieszy mnie to co widzę, że od dobrych pięciu lat nie stosuję chemii ani minerałów a w tym roku nie robiłam oprysków nawet z gnojówki, róże radzą sobie same. Twój Novalis to dzieło sztuki. Mój rośnie pod świerkiem, ma mało słońca i nawet w połowie nie jest taki jak Twój, ale też jest zdrowy i go lubię bardzo
Ale pasują do róż i ładnie rosną, mam nadzieję, że się rozrosną i nadal będą różowe. Kupiłam też czerwone i blado-ceglastego, który bardzo mi się podoba. A Rosengrafin ze zdjęcia, które Ci się podoba teraz rozkwitła niżej wstawię zdjęcie, ale to nie ona będzie bohaterką opisu Irenko - o roli korzeni dobrze wiesz, może faktycznie trzeba ją wykopać i obejrzeć, może coś ą podjadło/podkopało? Ale miejscówka to też niesamowicie ważna sprawa. Pisałam powyżej Dorotce, że mam taką rabatę, która ogólnie jest bardzo "płodna", ale im bliżej wielkiej brzozy, tym gorzej sobie róże na niej radzą. I tak jak Ty dokarmiasz Princess, tak ja skaczę obok Eglantyne, która przyjechała jako dorodny krzew a u mnie od dwóch sezonów jest patykiem z kilkoma gałązkami. I owszem, też kwitnie, ale co z tego, skoro jest ogólnie słabiutka? To samo dotyczy Young Lycidas i Lavender Flower Circus, które rosną obok. Jedynie Chippendale i teraz Bathsheba wydają się być silne na tyle, że nie przeszkadzają im trudniejsze warunki, czyli jeszcze bardziej sucho i mniej słońca. Trzymam kciuki za Twoją Alexandrę, a jeżeli z tą Ci się nie uda, to warto kupić drugą, bo to cudowna róża, dzisiaj ją właśnie obfotografowałam, chociaż zdjęcia nie oddają jej uroku

Czy Wy też tak macie, że im bliżej jesieni to tym bardziej myślicie o kolejnej wiośnie? Ja patrzę na niektóre krzewy i myślę sobie, że skoro teraz jest nieźle, to w przyszłym sezonie odrodzi się jako prawdziwa piękność. Co oczywiście nie musi się spełnić i wiem, że taki Marc Chagall na pewno znowu odrodzi się z czarnych patyków, jak Feniks z popiołów, bo robi tak co roku. Ale co sobie pomarzę to moje. Lato się kończy, to widać i czuć. Skowronki ucichły, na polach żniwa się kończą a róże... kwitną
Do kwitnienia czerwcowego to im jak stąd na Alaskę, ale jednak nadal cieszą. Mam wrażenie, że drugie kwitnienie u większości przebiega bardzo na raty. Są pojedyncze kwiaty a kolejne pąki zwlekają z otwieraniem mimo ciepłych dni. I niech mi ktoś powie, że szkoda zachodu z tymi głupimi różami. Żadne byliny nie cieszą tak długo jak one. No prawie. Bo muszę parę słów napisać o pewnej żurawce. Kupiona bez specjalnych emocji w ogrodniczym, bezimienna, posadzona jako "zapchajdziura" zaczęła kwitnąć w czerwcu. I kwitnie non stop do dzisiaj. 
Przeprowadziłam śledztwo i wyszło mi, że to odmiana Glitter. Dokupiłam więc jeszcze trzy i te też od razu wzięły się do roboty, pięknie otulając róże swoimi dzwoneczkami i cały czas tworzą nowe kwiatostany. Cudo, które towarzyszy pierwszemu i drugiemu kwitnieniu róż

Pink Paradise, czyli panna z pięknymi liśćmi zaczyna powtarzać. Cóż jeszcze mogę napisać o tej róży, poza tym, że jest obłędnie zdrowa? Rośnie wyżej niż było zaplanowane i myślałam o przesadzeniu jej do drugiego rzędu rabaty. Kwiaty ma aż kiczowate z tym żółtym podcieniem. Nie ma w sobie za grosz elegancji, to taki cukierek w czekoladowej polewie. Ale z odległości, bez skupiania się na jej jarmarcznym image, jest prawdziwą ozdobą rabaty. Chyba jednak zostawię ją z przodu, zdjęcia nie oddają jej żarówiastego różu


Princess Alexandra of Kent rozwinęła bukiet, ale widać, że jeszcze ostatniego słowa nie powiedziała. I chociaż to też jest kwitnięcie na raty to dzięki takim bukietom jest bardziej efektownie, wiadomo. To między innymi o niej myślę sobie, że w kolejnych sezonach będzie jeszcze bardziej boska

Kolejny bukiet dostałam od Ghity Renaissance. Mam ją trzy lata. Jej starsza siostra padła po kilku latach, ta się trzyma i choruje do wytrzymania, nie skłania mnie do przemyśleń na temat łopaty, a zapach Ghity uwielbiam, mam nadzieję, że mnie nie zawiedzie i nadal będzie taka sympatyczna


A teraz dwie, niemal bezobsługowe panny. Garden of Roses oczywiście wymaga wycięcia przekwitłych kwiatów, ale co to za poświęcenie przy tak zdrowej i chętnie kwitnącej róży? Jubile du Prince de Monaco niczego nie wymaga. Jest przekochany i sam sobie świetnie radzi przy minimalnej opiece


W tym roku zaczynam urlop później niż zwykle. W połowie sierpnia na ogół byłam już po, a w tym roku dopiero zaczynam kilka tygodni wolności i całych dni spędzonych w ogrodzie
To będzie dla mnie ciekawa lekcja, bo na ogół w tym czasie już czułam się bardzo jesiennie i traciłam zapał do pracy przy roślinach.

I te są tymi, które nawet jeżeli nie mają spektakularnych kwiatów, zostaną u mnie w ogrodzie na długo. Augusty Luise nie mam, ale z tego co kojarzę to powinna być silna róża? Szkoda, że Twoja Princess kaprysi. Może spróbuj ją przesadzić? Ja mam dwa krzewy Princess Alexandry of Kent i oba radzą sobie bardzo dobrze od początku. Rosną na rabacie, na której wszystko dobrze rośnie, mimo, że byłam pełna obaw sadząc tam róże, bo za plecami mają trzy potężne żywotniki i dwa miskanty gigantusy, które to na pewno wypijają im wodę. Może z drugiej strony dają osłonę przed mrozami i te róże lepiej zimują?
Tak jak napisałam wyżej, moje dwa krzewy rosną na "szczęśliwej" rabacie i mają się bardzo dobrze, to wręcz jedne z najlepszych róż w całym ogrodzie - ładnie przyrastają, kwitną bardzo obficie i chorują tak minimalnie, że wystarczy oberwać kilka listków. Pozostaje mi tylko mieć nadzieję, że tak zostanie, bo uwielbiam tę różę

Ale są takie, które są tak soczyste, że może zachowają kolor?
Cieszę się, że jesteś zadowolona z Gardenki I Księcia Monaco, to takie wdzięczne róże. Ech, Chippendale w tej chwili króluje w późno-letnim ogrodzie 
, ale wcześnie rano i późnym wieczorem da się chwilę popielić. Przy czym wieczorem pojawiają się komary, więc tak naprawdę do pracy pozostają poranki a ja teraz wysypiam się do woli... Czyli właściwie nie ma kiedy popracować w ogrodzie 















