Jadziu, Mareczek jest zupełnie nieprzewidywalny w kolorze

Zazwyczaj jest bardzo intensywny, taka żaróweczka na rabacie, ale czasami pokaże zupełnie inną stronę swojej natury i wtedy jest cudownie pastelowy. Paseczki zupełnie nie odbierają mu elegancji, jest bardzo szykowny, ale i słodki równocześnie. Uwielbiam go we wszystkich wcieleniach, mimo iż generalnie nie przepadam za paseczkami. U siebie jednak robię wyjątek dla wspomnianego właśnie Mareczka i dla Oh! Wow, która z kolei jest bardzo frywolna, wystarczy na nią popatrzeć, a już usta same rozciągają się w uśmiechu

Akita odrobinę straciła na urodzie, zupełnie rozłożyła się na ziemi i teraz już boję się ją podpierać, żeby nie połamać kruchych łodyg. Teraz już kwiaty ma odrobinę mniejsze, ale jak zauważyłam, jest to domeną większości dalii, chociaż i tutaj, jak wszędzie są wyjątki. Cafe też już nie jest aż tak dorodna, chociaż w dalszym ciągu zachwycająca, niestety jednak i łodyżki ma obecnie cieńsze i biedne łamią się pod ciężarem kwiatów. Wejście miała zupełnie spektakularne, a teraz już potrzebuje podpierania, z czym niestety nie zawsze sobie radzę

Deszczu oczywiście przydałoby się więcej, ale ogólnie nie mogę narzekać. Nie jest zupełnie sucho, a jeszcze jak włączę podlewanie, to zupełnie dobrze

W poprzedni weekend byliśmy na weselu pod Poznaniem i tam to dopiero jest susza. To co najbardziej rzuciło mi się w oczy, to zupełnie sucha i maleńka kukurydza, oraz leżące pokotem buraki cukrowe

Zboża były już sprzątnięte, to nie widziałam w jakim były stanie, ale patrząc na to co zostało, można przypuszczać, że w równie katastrofalnym.
Nazwę rutewki odgadłaś chyba prawidłowo, bo w sklepie w którym ją kupowałam właśnie takie mieli, tylko miała być biała. Ale zupełnie nie żałuję, że trafiła mi się pomyłka, bo jest naprawdę śliczna
Aniu i ja często przechadzam się po swoich włościach, mimo iż o tej porze roku niewiele mnie już może zaskoczyć. Ale czasami uda się coś wypatrzeć ciekawego, jak chociażby pasikonika czy niezwykle urodziwego pająka

Większość jeżówek nie zareagowała na obcięcie, ale chlubnym wyjątkiem okazała się Cherry Fluff, znowu obsypała się kwiatkami i sprawiła mi tym ogromną przyjemność.
Różyczki już nie kwitną tak zachwycająco jak latem, ale jakieś pojedyncze kwiaty pokazują i dzięki temu przynajmniej nie jest smutno na rabatach. Wczoraj zajrzałam sobie do swoich zdjęć z września ubiegłego roku o muszę przyznać, że jesień była dużo bardziej soczysta. Jeżówki, róże- wszystko było świeże jak wiosną, a w tym roku już zdecydowanie widać jesień. Plamistość jest, jak i była, ale wbrew wcześniejszym moim obawom, nie jest jakoś szczególnie problematyczna.
Pomyłkowa rutewka i mi bardzo przypadła do gustu

, dzisiaj nareszcie ją wysadziłam z doniczki i powędrowała na miejsce docelowe. Mam nadzieję, że tylko z powodu marnych warunków jakie jej sprawiłam, jak na razie jest nikczemnego wzrostu, w następnym sezonie rozwinie skrzydła i dopiero pokaże na co naprawdę ją stać
Narine, hortensjom w tym roku poświęciłam zbyt mało czasu, nie podlewałam ich na każde ich życzenie, ale i tak poradziły sobie doskonale. Nie wyrabiałam się że wszystkim, ale jak widzę, zostało mi to wybaczone

Mam już je kilka lat, to i miały możliwość zmężnieć, a na dodatek dostały sporo miejsca do rozrastania. EM mnie namawiał na zagęszczenie, żeby zmieścić więcej, ale byłam przezorna i postawiłam na swoim i teraz zachwycają nie tylko mnie.
Jeżówki kupowałam w wielu miejscach. Większość internetowo, ale również na bazarku czy w lokalnym ogrodniczym. W zasadzie tylko dwie są słabsze, reszta radzi sobie doskonale. Muszę się przyznać, że dzisiaj kupiłam sobie kolejne
Małgosiu i ja właśnie o tych nagusach tak mówię. Winniczki mają u mnie dożywocie, chadzają sobie gdzie chcą i mi nie wadzą zupełnie. Ale na te oślizgłe brzydale nie chcę już patrzeć, a tym bardziej spotykać na swoich rabatkach. Miałam okazję dotknąć ich gołą ręką ( brrrrry..... ochyda

) i mają taki gęsty śluz, że bez mydła nie da rady go zmyć. Teraz już unikam jak ognia bezpośredniego z nimi kontaktu, nie chcąc się narażać na podobne doznania. Ślimaków w skorupkach nie ma u mnie tak dużo, a przynajmniej nie pchają mi się przed oczy, ale te wielkie nagusy są po prostu wszędzie. Teraz zaczęły składać jajka i wszędzie natykam się na ich skupiska.
Siewki jeżówek które wysieją się same, zakwitają dopiero w następnym roku. Natomiast te które chciałam sama i którym zapewniłam dobre warunki, bardzo szybko zmężniały i kwitły w tym samym roku

Ale jak na razie zawsze są tylko białe albo różowe. Białą na pewno sobie zostawię bo takiej nie mam, a ta jest naprawdę dorodna.
Hortensje w tej chwili dostają już tylko minimum mojej uwagi, bo już nie potrzebują jej tyle co wcześniej. Zresztą w tym roku traktowałam je troszkę po macoszemu

Zapewniam im tylko nawóz w ilościach podanych na opakowaniu, oraz dość dużo wody. Nawozu nie kupuje jakiegoś szczególnego, jest to po prostu nawóz do borówek i hortensji. Taki jaki akurat jest na półce, co roku może być inny. I oczywiście daję im ogromną dawkę miłości, bo kocham je chyba najbardziej. Wszystkie inne rośliny mogę mieć albo nie mieć, natomiast jeśli chodzi o hortensje, to byłoby mi ogromnie żal, gdybym którąś straciła

Z tą pracą na całego na działce, to gruba przesada

Ani nie mam tyle czasu, ani chęci żeby aż tak pracować. Czasami mam jakiś zryw, że pracuję cały dzień, ale zazwyczaj jednak wszystko sobie dawkuję w rozsądnych proporcjach ( dzisiaj właśnie taki był dzień, tyrałam jakbym szaleju się opiła

). Najczęściej na działkę jadę po nocnym dyżurze, to siłą rzeczy nie robię tyle ile bym mogła. Najzwyczajniej w świecie jestem po prostu zmęczona i muszę chociaż trochę odpocząć. Na dodatek po przejechaniu 20 km rowerem, po powrocie do domu jestem po prostu wykończona. I to byłoby tyle, jeśli chodzi o pracę na całego, nie przejmuj się, mam tak samo jak Ty
Jagno, a Twoim zdaniem gdzie miałabym jej wynosić? Do lasu, który mam 100 metrów dalej, i tak z każdym ślimakiem będę biegać? Poza tym one są ogromne i obrzydliwe, być może mówisz tak bo ich nie masz

Czy nad każdą mszycą też tak ubolewasz? Przecież to jest taki sam szkodnik, na dodatek potrafiący w ciągu jednego dnia dokonać ogromnych zniszczeń. Dbasz o coś, zabiegasz, a one potrafią zeżreć całą Twoją ulubioną dalię, kabaczka z którego miałaś chęć zrobić leczo, dynię z której miała powstać smakowita zupka, albo pomidorki na przecier. Mszyca tak szybko nie działa

Dla mnie są i pozostaną obrzydliwe, pokryte gęstym śluzem, nie mam ochoty brać ich do ręki, nie mam ochoty ich nigdzie przechowywać a potem wynosić. Przyszły nieproszone i muszą ponieść tego konsekwencje. Oczywiście może Ci się to nie podobać, każdy ma prawo do swoich przekonań i ja to szanuję. Moja prawie synowa ma do zwierząt taki sam stosunek jak i Ty, więc rozumiem Cię jak najbardziej, ale nie zmieni to mojego postępowania

. Jeżeli poczułaś się urażona, to przepraszam, nie było to moim zamiarem

Hortensje w moim ogrodzie pojawiły się jako pierwsze, dlatego dla róż musiałam już szukać miejsca. Mam jedną różankę, gdzie rośnie ich większość, natomiast wszystkie pozostałe są porozrzucane po całym ogrodzie. Najwięcej oczywiście wylądowało na trawniku,. który musiałam zlikwidować. Są pomiędzy innymi roślinami, nie miałam innego wyjścia, tylko musiałam upychać gdzie się dało.
Dla mnie siewki werbeny są charakterystyczne

Nie można ich pomylić z innymi roślinami. Ale one wschodzą stosunkowo późno, dużo później niż inne na roślinę u mnie dopiero pod koniec maja, a nawet na początku czerwca) i być może zanim zdążysz je rozpoznać, to już je wypielisz? A może spróbuj zebrać część nasion i wysiej w domu, tylko wcześniej musisz je przemrozić w zamrażalniku. Tak zazwyczaj robię z nowymi roślinami tak siałam pierwszy raz szałwię trójbarwną, tak siałam kosmosy, jeżówkę jednoroczną, bo inaczej wszystko lądowało w kompostowniku. Teraz już je rozpoznaję i sieją się same.
Danusiu, Pinki Winky kupiłam już na pniu

, to moja pierwsza hortensja, od której wszystko się zaczęło.
Na którym patyczku zależało Ci najbardziej, bo już nie pamiętam? Może jeszcze teraz, albo na wiosnę wsadzę jakiś patyczek i może lepiej się sprawi, niż ten wysłany?
Marysiu, Pinki Winki ma już nie pieniek, a najprawdziwszy pień

Ale nie ma się co dziwić, skoro musi już udźwignąć całkiem pokaźną koronę. Różyczki w tej chwili już nie są takie cudne, a jak jeszcze porównałam je z ubiegłorocznym kwitnieniem, to już zupełna klęska. Chyba jednak w tym roku aura im nie podpasowała i są mizerniejsze. Ale nie ma co narzekać, w końcu mogłyby nie kwitnąć wcale, co w moim klimacie też się zdarza i dopiero wtedy byłby klops

Dyńki są już sporo większe i o te się już nie obawiam, rosną kolejne i te będą miały mniej czasu. Tym bardziej, że w tym roku liście są porażone mączniakiem, nie mam pojęcia skąd go licho przywiało, ale dokonał spustoszenia. Muszę pamiętać, żeby nie wylądowały w kompostowniku, tylko w kominku do spalenia.
Oj, Marysiu....na punkcie jeżówek, to ja jestem już nawet przejrzała

Właśnie dzisiaj znowu uległam ich urokowi i kupiłam kilka

Strasznie były nachalne, z daleka wołały: Kup mnie, kup mnie.......To co miałam zrobić

?
Niedzielę spędziłam na poprawinach i bawiłam się naprawdę świetnie, dziękuję
Ewuniu, oj tak, jesień już wielkim krokiem wkroczyła do naszych ogrodów. Ale jak nigdy, chyba jestem z tego zadowolona. Jak nigdy miałam stanowczo za mało czasu na wszystko

Nie tylko na działkę, ale na życie po prostu. Z chęcią już bym z czegoś zrezygnowała, ale jeszcze zaciskam zęby, bo mam nadzieje, że to tylko chwilowa niedyspozycja.
dziękuję
Lucynko, nie tylko do Ciebie jesień zapukała i u mnie już ją widać

Dopóki nie zajrzałam do ubiegłorocznych zdjęć, to jeszcze myślałam, że nie jest najgorzej, ale teraz już wiem, że to był zupełnie inny sezon. Różyczki kwitły całymi pękami, dynie miały świeże, zielone liście, ciągle pięknie kwitły jeżówki. Obecnie wszystko już jest w odwrocie, ale nawet nie żałuję, jakoś jestem zmęczona tym sezonem. Generalnie nic mi nie jest, ale już mam chęć sobie
nicponierobić, a tymczasem ciągle nie mam na to czasu
W czasie największych upałów byliśmy na weselu. 170 luda dawało takie ilości ciepła, że nawet klimatyzacja nie dała nam rady. Furorę robiły wachlarze, które każdy z zaproszonych otrzymał od młodych. Każdy mógł sobie zapewnić własne chłodzenie i to dawało najlepsze rezultaty.
Cieplutkie pozdrowienia z chęcią przytulam, bo zdecydowanie się ochłodziło

Dzionki są jeszcze całkiem przyzwoite, ale rankiem czuć już powiew jesieni.
Iwonko, coraz mniej już się dzieje, to i pisać nie bardzo jest o czym

A jeszcze teraz zarobiona byłam, na nic czasu mi nie starczało, a chciałabym wszystko zrobić i jeszcze zdążyć na czas. Nie da się

Na szczęście moi panowie stają na wysokości zadania i przynajmniej ułatwiają mi życie.
Oj, te jeżówki..... Jak tak dalej pójdzie, to będę miała ich tyle co róż....na razie mam połowę
Dziękuję za tę bajkę
Żyję w ciągłym biegu, pomiędzy jedną a drugą pracą, działką, zakupami, teraz doszły jeszcze przetwory. Jeszcze ciągle daję radę, rodzinka na szczęście pomaga, ale z chęcią zatrzymałabym się na chwilkę. Ale jak tu się zatrzymać, jak dostaję kolejną skrzynkę pomidorów, do tego wyjazd na wesele, czas umyka jak pendolino

Ale póki co, to już jedno wesele za nami, pomidory zamknięte w słoikach, narobiłam przecierów, warzyw w sosie pomidorowym, dzisiaj właśnie zakończyłam produkcję keczupu, pomaleńku wszystko jakoś udaje mi się zakończyć. W tym roku największe zasługi przy gotowaniu keczupu odniósł Filip. To on mielił, kroił, piekł, obierał i nawet częściowo pilnował gotowania. Przy okazji udało mu się wykończyć maszynkę do mięsa, ale był już na nią najwyższy czas, chociaż mam wątpliwości, czy na pewno zamieniliśmy ją na lepszy model

Poprzednia wiernie nam służyła przez prawie trzydzieści lat, ciekawe ile ta wytrzyma?
Teraz mam kilka dni urlopu, to jeszcze porwałam się na zrobienie słoikowej sałatki, tym bardziej, że jutro ma padać, to przecież muszę mieć czym się zająć
Ostatnie trzy kolejne dni spędziłam na działce. Oczywiście nie w całości, zaledwie po kilka godzin. Na dodatek dopiero dzisiaj tak naprawdę wzięłam się do roboty i tyle sobie zleciłam zadań, że nie wiedziałam w co ręce włożyć.
Rano nie bardzo chciało mi się wystawić nogę spod kołderki, a właściwie to chciało, ale tylko po to, żeby zrobić sobie kawusię i w spokojności wypić w łóżeczku. Z nadzieją spoglądałam w okno, że może ten zapowiadany od kilku dni deszcz wreszcie spadnie, ale nic z tego

I całe szczęście, że nie dał mi się dzisiaj sprowokować, bo nie tylko miałam moc rzeczy do zrobienia, ale najważniejsza była giełda ogrodnicza. Przecież wiadomo, że takiej przyjemności nie mogłam sobie odmówić. Obiecałam sobie co prawda, że choćby się paliło i waliło, to kupuję tylko jeżówki i to jedynie dwie. I prawie mi się udało..... rzeczywiście kupiłam tylko jeżówki i to rzeczywiście jedynie dwie, ale razy dwa

Musiałam w końcu sama sobie dać po łapach, bo aż mi się oczy świeciły do tych cudeniek. Mimo dość wczesnej pory na giełdzie były tłumy, a jeżówki tylko w dwóch stoiskach. Zarzuciłam więc pomysł obejścia całości i od razu dokonałam zakupów. Może to i dobrze, że tak zrobiłam, bo z dwoma ciężkimi siatami nie miałam już możliwości szwendania się po obiekcie i narażania się na pokusy, tylko zawiesiłam reklamówki na rowerowej kierownicy i pomaszerowałam na działkę.
Od dzisiaj stałam się szczęśliwą posiadaczką: Raspberry Truffle, Blackberry Truffle, Eccentric i Honeydew
Dzisiaj na działce opanował mnie prawdziwy amok. Latałam jak opętana z kąta w kąt i bynajmniej nie musiałam szukać roboty, bo ona wszędzie była i już na mnie czekała

Nawet nie miałam szansy na odpoczynek, siadłam zaledwie raz, na wypicie kawki i piłam ją w wielkim pośpiechu, bo wszędzie widziałam coś do zrobienia. Chciałam przesadzić kilka roślin, posadzić zakupione jeżówki, a żeby to zrobić, to musiałam wypielić tam i wypielić tu, coś wyciąć, coś obciąć, wykopać, przekopać, nawieźć nawozem, podlać itp. Niby nic takiego wielkiego, ale czemu muszę wszystko zrobić jednego dnia? Ano temu, że już jutro ma padać i dobrze by było, bo mam w domu robotę, poza tym może w poniedziałek już nie będzie mi się chciało chcieć? Musiałam wykorzystać chęci na maksa, bo nie zawsze jestem taka chętna do roboty

Zaglądałam w miejsca, w które normalnie nie zaglądam, czołgałam się pod hortensja dębolistną i leczyłam rany na głowie zadane przez podstępną Elfe. Czyżbym chciała tam coś posadzić? Otóż nie, po prostu wpadły mi w oko, jako zaniedbane

Całe szczęście, że w domu czekał na mnie do dokończenia keczup, bo inaczej chyba do nocy tak bym sadziła i pieliła. O dziwo wróciłam w całkiem dobrej formie i aż się boję pomyśleć, że to być może od nadmiaru pracy tak mi się porobiło
I jakby jeszcze było mało, to na dodatek zrobiłam dzisiaj dobry uczynek. Podarowałam swoją hortensję Starburst jakiejś starszej kobietce, chciała kawałek, ale jak dać kawałek hortensji? Była niewielka, bo co roku Filip wycina ją do gołej ziemi, to pomyślałam, że u tej babeczki będzie jej lepiej, poza tym widziałam, jaką radość jej sprawiłam. Bezcenne
Mam nadzieję, że w tym tygodniu uda mi się chociaż częściowo nadrobić zaległości w Waszych wątkach, bo zupełnie nie wiem, co się teraz u Was dzieje. Pocieszam się tylko, że może jesteście tak samo zarobione jak i ja i też nie macie czasu na forum.
Dobranoc
