
Oczywiście są niespodzianki miłe i niemiłe.
Zacznę od tych drugich. Jeden ze 'storczykowych' parapetów zaatakowany przez wciornastki.
Pierwszy raz w mojej dwunastoletniej uprawie spotkałam się z nimi w moim domu.
Oczywiście w ruch poszły odpowiednie preparaty, kąpiel itp. itd.
Szczęściem w nieszczęściu jest to, że mam tam same hybrydy Phal. Jednak walczę i przeglądam całą moją kolekcję.
Z miłych niespodzianek - nic nie przekwitło i wszystkie czekały ze swoimi 'buźkami' na mój powrót.
Zostawiłam przed wyjazdem te dwa storczyki w takim stanie rozkwitu - Phal. celebensis i uparta miniaturka Phal. (3 lata czekania)






Rossioglossum (prawdopodobnie Rawdon) Zostawiłam pąki, zastałam kwiaty




Phal. bellina. Miałam kiedyś formę peloric, która zawsze kwitła z niedorozwojem 2 płatków.
Teraz nowa roślina zakwitła tak:



Pięknie pachnie !
Rozczulił mnie Phal. equestris taką mikro-niespodzianką:

I na koniec zdjęcia od mojej Sandry. Ona ma Phal. liodoro, którego liście zaczęły zmieniać się niepokojąca:

Po zastosowaniu kuracji z żelazem kondycja niesamowicie się poprawiła:

