Aneto, dziękuję pięknie za podpowiedź

To mam już pomysł na wykorzystanie najeźdźcy.
Dalej się noszę z myślą o tej gnojówce? przyznaję, że wizja tego smrodu trochę mnie odstrasza. Znoszę zapach obornika, ale ponoć gnojówka gorsza? choć może to przesada?
Justyno, witam Cię u mnie serdecznie!
Tak, mrówki to straszne utrapienie. Zwłaszcza dla mnie, mam mrówkofobię. Jakoś? ok, lubię mrówki, ale na odległość albo zamknięte w np. bezpiecznym, szczelnym pojemniczku, wtedy mogę nawet z zainteresowaniem obserwować, jak działają te ich zachowania i struktury społeczne. Ale jak mi tylko mrówka wejdzie na rękę? o matko. Włącza mi się dziewczęcy pisk i aktywuje tryb turbo. Nie mam tak chyba przy żadnym innym owadzie.
A dzisiaj mnie podziabały właśnie czerwone mrówy podczas hakania. Ale się ojciec ze mnie śmiał.
Beatko, hm? no nie wiem. Nie użyłam jeszcze tej bomby niszczącej chwasty, jakoś tak przekładam i przekładam. Nie wiem szczerze mówiąc, czy fizycznie da się wyciągnąć wszystkie kłącza naturalnie, bez wspomagania się takimi specyfikami. No zobaczymy, z jednej strony trochę już skosiłam i wykopałam. Popatrzę, do jakiego stopnia to będzie teraz nawracało.
Dziękuję za docenienie tego zagonka! Sporo pracy pochłonął, ale też jestem całkiem zadowolona.
Udało mi się dzisiaj wyrwać na dłuższą chwilę na działkę i trochę porobić. Wciąż jest oczywiście bardzo dużo do zrobienia? ale tak już chyba będzie zawsze, więc trzeba się przyzwyczaić. ;)
Nie robiłam jakoś bardzo dużo zdjęć, ale przez ostatni tydzień, kiedy przychodziłam na działkę głównie podlewać i do domu, troszkę się nazbierało, więc wstawię.
Mogę się pochwalić, że zdałam ustny angielski (choć nie z jakimś oszałamiającym wynikiem - 70%, ale patrząc na to, jaką łapię blokadę na mówienie w obcym języku pod wpływem stresu, jestem z siebie całkiem zadowolona). Została mi tylko jedna matura pisemna w poniedziałek i? wakacje. A tak dokładniej to robota. Trzeba zarobić na przyszłe studia. Od razu po maturach lecę na szkolenie, bo pracę już sobie właściwie załatwiłam. Nie jakąś niesamowitą, ale jak na chwilówkę - całkiem przyjemną, będę siedzieć i klepać dane w komputer.
Z mamą powoli coraz lepiej. Nawet dzisiaj zdecydowała, że też pojedzie na działkę i tak wyruszyliśmy w czwórkę. Ja, mama, tata i pies. Dla mamy oczywiście krzesełko i dyrygowanie, choć i tak uparła się pod koniec, żeby coś zrobić i podlała mi roślinki.
Jestem wyczerpana, pogryzły mnie komary i mrówki i zestresował nalot kleszczy, które znalazłam na futerku psa. Szczęśliwie jeszcze niewbite.
No to zdjęcia. Na początku pokażę, jak pomidorki przetrwały tak drastyczną zmianę w swoim życiu.
13.05.2019
Papryczka.
Bób, oczywiście solidnie zachwaszczony. Ale już całkiem duży.
Ogólny rzucik z tego dnia.
Posiane na szybko arbuzy (tylko dwa - Złoto Wolicy, Rosario), melony (Charentais, Melba), cukinie (Lungo Bianco, Atena Polka, Romanesco), fasolka szparagowa (Złota Saxa, Saxa, Korona, Liwia i jakaś fioletowa bez nazwy), dynie (Lungo di Napoli, Hokkaido - Uchiki Kuri, Bambino, Butternut), cyklantera. Dynie poszły na kompostownik, który zrobił się już całkiem sporą stertą wszystkiego. Zobaczymy, jak tam sobie poradzą i czy w ogóle wykiełkują. Nasion dałam na wszelki wypadek więcej niż trzeba.
Z ogórków siałam: chiński wężowy, Śremski, melonowy.
Dzień kolejny, 14.05. Tu na działce mnie nie było, za to mam kilka zdjęć. M.in. mój widok z okna na piwonię, która być może niedługo zechce otworzyć pączki
Szczypiorku to mi nie zabraknie?
A tu już zdjęcia z dziś

Rumianek rozrósł się, że ho!
Pohakałam przy kwasolubach.
?i między innymi też w foliaku. Bób się ładnie rozrasta, chyba zaraz planuje kwitnąć, ale mógłby się pośpieszyć.
Mam nadzieję, że to zaczątki kwiatów
Ale nie wszędzie udało mi się pohakać. Tu np. nawet nie zaczęłam jeszcze, bo to bardzo drobiazgowa robota i aż mi się na myśl o niej zakręciło w głowie.
Za to niektóre miejsca są już tak prawie-prawie że ogarnięte. Ta kępa zielonego przed różą to mój wysiany chyba w marcu szczypiorek czosnkowy i siedmiolatka? no ładnie wyszła, chyba nawet za ładnie.
Wyszły już dwie z sadzonych lilii drzewiastych.
Nie mogę się nacieszyć tymi truskawkami

Obłędne są, już tak obficie kwitnąć. A dopiero co były wsadzane?
Mam taki niecny plan, że jak przy jakiejś okazji oskubię
Drako z większej liczby sadzonek, to zrobię im caaałe duże poletko, bo już je lubię.
A tak swoją drogą? ogórki mi już wschodzą, te siane wprost do gruntu ze dwa tygodnie temu. Całkiem ładnie. To ten ogórek wężowy.
Ślimaki póki co (na szczęście!) nie wykazują najmniejszego zainteresowania moją sałatą. Wolą obżerać rosnące za płotem kokoryczki, trzmielinę, różę czy nawet? drzewka. Ale do sałaty ni hu hu.
A jeśli o kokoryczkach mowa, to ściągają ogrom wszelakich owadów bzyczących.
Zdjęć nie cenzuruję, bo? toto małe, słodkie, puchate i trzeba się przypatrzeć, żeby zobaczyć. ;)
Kolejny argument za zachowaniem tej jarzębiny. No, no powiedzcie? czy to nie wygląda romantycznie? ;)
Działka w trakcie ogarniania, kolejne koszenie. Zwróćcie uwagę na to piękne niebo.
Jakby mi ktoś zarzucał, że psicy nie widać :P
Mały rzucik pod dziwnym kątem

Przepraszam, jestem fatalnym fotografem i nie umiem trzymać tej komórki prosto.
Tata odpoczywa z ?psem obronnym?.
Ale ma święte prawo ;) Bo narobił się przy impregnowaniu tych cudeniek. Po wyschnięciu będą składane w kwietniczki, czy może zielniczki.
No i węża kroplującego pomógł rozłożyć, coby się na moje pomidorki woda nie lała przy podlewaniu.
Ruszyły prace nad prostowaniem wierzby, bo jest ładna i nie dam jej się tak brzydko zginać. Dziś ucięty został tylko taki konar, który najbardziej ściągał ją do tyłu. Rana zabezpieczona maścią.
Jeszcze co najmniej jeden konar będzie do wycięcia, poza tym muszę sobie skombinować drabinę, wleźć i przyciąć szczyt oraz czubki, żeby zaczęła się zagęszczać. Ale nie od razu, bo to chyba byłby za duży szok dla drzewa.
Maliny miło zaskoczyły i mimo zaniedbania oraz przesadzenia, co z pewnością mocno przeżyły po tylu latach, już widać kwiatki.
Swoje śliczne listki pokazuje powolutku morwa.
Dzisiejszy rzucik.
A poza tym? Stary Kot pozdrawia
