

Tak moja działeczka prezentowała się jesienią, kiedy jeszcze... nie była nawet moja.

Tytuł wątku bardzo, bardzo trafny, co z pewnością zobrazują zdjęcia z dnia dzisiejszego.
Ale zacznijmy od początku. Działkę mam od... wtorku tego tygodnia, więc sprawa bardzo świeża. Za to staranie się o nią, kombinowanie i stres, że coś się nie uda, zaczęły się już pod koniec ubiegłego sezonu, kiedy dowiedziałam się, że mój sąsiad już od paru lat szuka kogoś, komu mógłby oddać działkę - po prostu oddać, za darmo, pozbyć się problemu. W ciągu tych kilku miesięcy już z milion razy zdążyłam zwątpić, czy to się uda, bo to się przeciągnęło, to coś się komplikowało, to akurat znajdował się ktoś inny chętny, komu sąsiad kiedyś obiecał... no, zmartwień to mi ta działka przysporzyła sporo, zanim się jeszcze nawet pojawiła.
Ale w końcu - mam. I jest piękna, bo moja. Niecałe 3 ary - dokładnie 299 m2. Do naprawy i ogarnięcia jest na niej, mówiąc lekko, wszystko. Od ogrodzenia, przez teren zielony aż do altanki. Ale optymistycznie zakładam, że w tym roku już pojawią się u mnie warzywa, więc... trzeba się sprężyć.

Kto kojarzy moje wpisy, ten pewnie wie, że jestem bardzo początkującą ogrodniczką, a ostatni okres w moim życiu był i jest... trudny. Działka, jak i w ogóle uprawa roślin, to moja odskocznia od trosk, stresu, zmartwień i pewnych (wielu) trapiących mnie problemów na tle psychicznym. Odkryłam, że lubię grzebać w ziemi, lubię patrzeć, jak coś rośnie, że to mnie uspokaja i pomaga się oderwać od rzeczywistości. A jak uda mi się wyhodować coś od podstaw, to już w ogóle jest satysfakcja. Dlatego moja działka będzie, już to mówię, przede wszystkim warzywna. Będę mieć masę problemów, załamań, popełniać masę błędów i przeżywać ogrodnicze tragedie - nastawiam się na to. Będzie ciężko, więc jeśli ktoś jest zainteresowany podglądaniem, to z góry radzę się uzbroić w nerwy ze stali.
Skoro formalności załatwione, to... tak wygląda na dziś dzień mój bajzel na kółkach.

(na zdjęciu moja mama, która wybrała się ze mną "zbadać teren"






Tu wcześniej było od groma śmieci i zieleni wysypanej przez właścicieli sąsiedniej działki, najpewniej sobie zrobili na nieużytku kompostownik i śmietnik. Ale widzę, że teraz sporą część zabrali, więc muszę przynajmniej pochwalić ich za zreflektowanie się.

Tu widać, jak zniszczone mam ogrodzenie - po prostu rozcięte albo zdjęte, żeby działkowicze z sąsiedniej działki mogli sobie dowolnie przechodzić. Z obu stron tak jest. Do naprawy oczywiście.

Ruina...
Ale moja ruina


Mam jeszcze zdjęcia tego, jak altanka wygląda w środku, ale... to zdjęcia dla ludzi o mocnych nerwach.
