Pierwsze koty za płoty V
- korzo_m
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 11142
- Od: 17 kwie 2006, o 10:14
- Opryskiwacze MAROLEX: 0 szt.
- Lokalizacja: Kraków
Re: Pierwsze koty za płoty V
Iwonko sadzisz roślinki przyciągające owady nie dziw że szaleją seksualnie.
Miejsce po kradzieży duże, nie doczytałam co ukradziono.
Miejsce po kradzieży duże, nie doczytałam co ukradziono.
-
- Przyjaciel Forum - Ś.P.
- Posty: 16696
- Od: 31 lip 2014, o 21:16
- Opryskiwacze MAROLEX: 0 szt.
Re: Pierwsze koty za płoty V


Z tego co czytam to u Ciebie pogoda podobna do mojej, Deszczu spadło tyle ile potrzeba, słonko nie żałuje swoich ciepłych promieni, dzięki czemu z przyjemnością się działkuje czy ogroduje. Niech więc pogoda jak najbardziej sprzyja Twoim działkowy roślinkom i Tobie oczywiście też.



- Bazyla
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 1193
- Od: 15 lut 2017, o 20:44
- Opryskiwacze MAROLEX: 1 szt.
- Lokalizacja: śląskie
Re: Pierwsze koty za płoty V
Iwonko miło poznać Twą osóbkę chociaż na zdjęciu
Przyznam szczerze, że inaczej obstawiałam
Z pogodą u Ciebie dokładnie tak, jak i u mnie - już mnie nerw taki bierze, że chyba nie strzymam
W jednym oknie pogodnie, w drugim granatowo. Jak ja w pracy, to nie pada, jak ja z pracy to pogoda się zaczyna psuć. Jak ja w domu, to czaruje słoneczko, jak ja na działkę, to chmury i deszcz. No ileż można, a tu końca tego nie widać.
Współczuję mrozowych strat, może cebule liliowe przeżyją do przyszłego roku. A co do magnolii, to dlatego nie jestem ich fanką, bo są obciążone dużym ryzykiem obmarznięcia. Bardzo je podziwiam, ale w ogrodach u innych. Ich spektakularne, zjawiskowe często kwitnienia powodują, że utrata kwiatów w wyniku przymrozków jest tym bardziej bolesna.
Piękny, plastyczny obraz burzy
no i to zdjęcie przekwitłych tulipanów. W pierwszym momencie, jak nie przesunęłam zdjęcia do końca, to zaczęłam się zastanawiać, cóż to za cudaczne roślinki u Ciebie kwitną
Pozdrawiam i życzę dużo


Z pogodą u Ciebie dokładnie tak, jak i u mnie - już mnie nerw taki bierze, że chyba nie strzymam

Współczuję mrozowych strat, może cebule liliowe przeżyją do przyszłego roku. A co do magnolii, to dlatego nie jestem ich fanką, bo są obciążone dużym ryzykiem obmarznięcia. Bardzo je podziwiam, ale w ogrodach u innych. Ich spektakularne, zjawiskowe często kwitnienia powodują, że utrata kwiatów w wyniku przymrozków jest tym bardziej bolesna.
Piękny, plastyczny obraz burzy


Pozdrawiam i życzę dużo

-
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 5523
- Od: 10 wrz 2015, o 20:35
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: Kraina Tysiąca Jezior
Re: Pierwsze koty za płoty V
Jadziu, jakby nie liczyć, to ślimaków zawsze jest więcej niż pomocników
Ale w tym roku rzeczywście nie widzę jakiegoś gremialnego ich najazdu, to chyba żabkom dopisują apetyty? Już zaczęłam wypielone chwasty rzucać obok kompostownika, żeby miłych mieszkańców nie straszyć, ale na dłuższą metę nie dam tak rady. Będą musiały biedzinki zmienić miejsce zamieszkania, bo obok kompostu lada dzień zamieszkają dynie.

Ewuniu i ja ciągle w niedoczasie. Wreszcie poprawiła się pogoda, to całymi dniami jak ta mróweczka tyram na działce, a po powrocie marzę już tylko o herbatce i łóżeczku. Oczy same mi się zamykają i za chwilę już śpię. A jeszcze przez dwa tygodnie narobiło mi się takich zaległości w Waszych wątkach, że teraz trudno mi za Wami nadążyć
Żabki wyjątkowo licznie odwiedzają mój ogródek, co mnie niezwykle cieszy, a i popatrzeć mam na co, bo jakieś wyjątkowe osobniki się trafiają. Takiej szarawej jak ta w kropki, to jeszcze nigdy nie widziałam

Aniu-Minnie, mam nadzieję, że teraz to już tylko lepiej będzie
Pogoda się ustabilizowała, zrobiło się cieplej, a i ogródek zaczyna wreszcie się wyłaniać spod chwastów. Jeszcze ciągle mam miejsca okropnie zachwaszczone, ale ogólnie nie jest już źle.
Trawnika nigdy nie sypię nawozem, właśnie z tego względu, że potem rośnie jak głupi. Może gdybym miała go przy domu, to inaczej bym do tego podchodziła, a tak to wystarcza mi, że jest zielony. Pomidorki już opryskałam, Filip kończy składać obejmy do nich i chyba na początku przyszłego tygodnia będę mogła je sadzić. Myślałam, że może już nawet w sobotę je posadzę, ale moi mężczyźni raczej się nie wyrobią, a i ja obiecałam rodzicom, że przynajmniej jeden dzień spędzę z nimi na ich działce. Nie bardzo mam teraz na to czas, ale rozumiem ich pragnienia pochwalenia się co i jak u nich rośnie, tak więc sobota będzie dla nich. Moje pomidorki nie uciekną

Maryniu, ależ niech mają na to i maj i czerwiec i lipiec, ale tak na widoku? Takie nieobyczajne zachowanie
?

Danusiu i do mnie taka po raz pierwszy zawitała
Zazwyczaj są takie zwyczajne, miałam kiedyś jedną dużą, ale jak zapadła mi się ziemia przy altance, to się gdzieś wyniosła, bo tam właśnie mieszkała. Ja tam się jej nie dziwię, gdyby to mi chałupa zwaliła się na głowę, to też bym poszła. Ale po remoncie wróciłabym do siebie. A ona nie
Bezdomne ślimory jakoś w tym roku jeszcze się nie panoszą, nie cierpię ich, są takie oślizgłe, brrrrr.....

Marysiu, a ja na działce dalej dokarmiam ptaszyny. I chyba robię to głównie dla siebie, bo one innego żarełka mają w bród. Ale ja tak lubię się im przyglądać, że przynajmniej w tym względzie prowadzę swój ogród po angielsku
Tojeść na pewno widziałaś u Małgosi-Margo2 i to jej będę musiała zapytać, jak to jest z jej zimowaniem. Małgosia kupiła ją jako jednoroczną, natomiast ja swoją ze szkółki, jako bylinę, całkowicie mrozoodporną. Jednak sama wiesz, jak to u nas z tą odpornością jest
Na wszelki wypadek będę ją bacznie obserwować i jak tylko zawiąże nasionka, to na wszelki słuczaj je zbiorę. Jak na jednoroczną, to byłby drogi interes, ale niech tam...
Poskrzypki ręką? Dobrze, że ja mam twardy grunt pod nogami, to mogę je rozdeptać, bo inaczej, to miałabym ich zatrzęsienie. Ale w tym roku chyba do Ciebie w większości zawitały, bo u mnie nie ma ich dużo. Zresztą tak jak i roku ubiegłym
Różyczka chyba przeżyła morderczy nalot mojego synalka,dam jej jeszcze kilka dni i do niej zagladnę. Wydaje mi się jednak, że tuż przy ziemi widziałam coś zielonego, to pewnie to ona się gramoli.

Małgosiu, to ja raczej wolę upał niż zimno, a już najbardziej taką umiarkowaną temperaturę
W upały do pielenia rozstawiam sobie plażowy parasol, żeby mi się zwoje mózgowe nie przegrzały, a jak już się robić nie da, to poleguję sobie w cieniu na leżaczku. Tylko jak na razie, to cienia na działeczce, jak na lekarstwo.
Ślimaki w tym roku, jak na razie to w większości te skorupkowe. Winniczki lubię i zostawiam je w spokoju, ewentualnie czasami jak zbyt gromadnie się zbiorą w jednym miejscu, to lecą za płot. Ale tam jest mięciutka trawka, to krzywda im się nie dzieję.
Będę trzymać kciuk za twoje wysiewy, a za Majesty w szczególności, bo jest tego warta

Iwonko, ależ jak najbardziej w maju, tylko czemu mi się tak przed oczy pchają? Ale przynajmniej popatrzeć sobie mogłam
i ja liczę na odpoczynek w pracy, bo szczególnie teraz, to już nie wiem w co mam ręce włożyć, tyle mam roboty. Ale kto jej nie ma? Taki teraz sezon, że i w domu i na działce, obrobić trzeba wszędzie, tylko odrobinę sobie czasami odpuszczając
Po deszczach doskonale się pieli, już ciutkę obeschło, korzenie nie ciągną ze sobą całych brył ziemi, czysta przyjemność. tylko czemu po tej przyjemności tak mnie plecy bolą
?

Aniu-anabuko1, to moja pierwsza serduszka i od razu taka śliczna. Ciągle kwitnie i wczoraj widziałam, że rosną jej nowe maleńkie kwiatuszki. Może to będzie prawda, że kwitnie bardzo długo? Czosnki dopiero zaczynają, ale już je widać, jak dostojnie się bujają ponad rabatami
Znowu jednak zapomniałam o białych i chyba tylko jeden taki będzie. Co tu zrobić, żeby na jesieni o nich pamiętać?

Dorotko, czyżby mi coś ukradziono, a ja o tym nic nie wiem
? Coś musiałaś źle zrozumieć, albo może to ja coś pomerdałam? W każdym razie nic mi nie zginęło, chociaż miejsce zyskałam, ale o tym za chwilę. W tym roku jak na razie świat fauny bardzo bogaty, nawet motylki już się ganiają
, a w tamtym roku była straszna posucha. Zwinki tylko umykają spod nóg, to samo żaby. Dzisiaj zaglądałam do takiej jednej, co siedzi w kompostowniku. właśnie ostatnio zauważyłam, że jest w nim pełno różnej wielkości dziurek. Nie wiem czy w każdej, ale w niektórych na pewno, ukrywają się żabki. W takie dni jak dzisiaj, czyli raczej chłodne, siedzą tam ukryte, ze nawet noski im nie wyzierają na świat. Dopiero jak się zapuści żurawia do takiej norki, to można zobaczyć kto tam mieszka.

Lucynko, żebym ja chociaż podglądała
Ale gdzież tam, one tak bez żadnej krępacji, po prostu na moich oczach.
Deszcze padają prawie kazdego dnia, ale jakoś udalo im się zgrać z moim działkowym grafikiem
i krople lecą dopiero jak wrócę do domu. Ale przynajmniej ziemia jest mięciutka i doskonale rwie się chwasty.

Beatko, magnolia to ulubienica mojego eMa, niech ma. Mam do nich podobny stosunek jak i Ty. Jest tyle pięknych roślin,które kwitną i rosną bez żadnych ceregieli, że la takich po prostu szkoda miejsca. Jednak to już jest duże drzewo i w tej chwili byłoby mi żal, tak po prostu się jej pozbyć. Zawsze ma chociaż liście, ale w tej chwili w dalszym ciągu wygląda bardo brzydko.
Na szczęście w ostatnim tygodniu mojego urlopu, pogoda zmądrzała i już mnie tak nieustannie nie nęka. Deszczowo się troszkę uspokoiło, przynajmniej na tyle, że łaskawie pada, jak już wrócę do domu
Tulipanki tak stały przez kilka dni, no to jak im nie zrobić zdjęcia? Aż się prosiły o fotkę


Nareszcie mogę w spokoju popracować na działce. Co prawda ciągle zerkam na niebo, bo tam cały następują dynamiczne zmiany. Słońce, chmurki i zupełnie granatowe burzowe chmury, wszystko się przeplata i z chwili na chwilę jest inaczej. Czasami gonię burzę, a czasami przed nią uciekam. Ale najważniejsze, że jak na razie udaje mi się ją przechytrzyć
Już prawie posadziłam wszystko, co miałam do posadzenia. Zostało mi jeszcze zaledwie kilka cynii i szałwie błyszczące. no i oczywiście pomidory, ale do tego potrzebuję ekipy.

EM musi mi przywieźć na działkę ziemię, a Filip wywiercić w trawniku dziury, w których będą sobie rosły pomidorki. Już je zaczęłam wzmacniać, usunęłam uszkodzone liście. Większość ma już pąki kwiatowe, a kilka nawet kwitnie
Jestem ciekawa, jak skończy sie moja przygoda z pomidorami, bo zaczęła się całkiem nieźle. Dzisiaj do działkowego śniadania, kupiłam sobie po drodze dwa pomidory. mam nadzieje, że już za jakiś czas, zamiast kupić, zerwę sobie prosto z krzaczka

Dzisiaj od rana świeciło na niebie słoneczko. Spakowałam się na działeczkę, wychodząc w ostatniej chwil zgarnęłam z wieszaka cienką bluzę. Właściwie to nawet nie wiem czemu ją wzięłam. W końcu od kilku dni było bardzo ciepło, to po co mi ona? Szybko się okazało, że wcale nie jest tak ciepło i musiałam się ubrać. Na horyzoncie zrobiło się jakoś sino, nawet przyszło mi do głowy, że może tam już pada, może zawrócić do domu? Stwierdziłam jednak, że w każdej chwili mogę wrócić, najwyżej przewiozę rower autobusem

Na działce zrobiło się tak zimno, że musiałam wciągnąć na siebie jeszcze jedną bluzę. Na szczęście mam zapas ubrań na każdą pogodę, ani chłód, ani upał mi nie straszny. Zjadłam tylko śniadanko i ochoczo wzięłam się do pracy.

Chłodno było cały dzień, ale po jakimś czasie zrobiło się na tyle ciepło, że mogłam zdjąć z siebie jedną warstwę odzieży. Do pracy taka pogoda jest najlepsza, nawet siedzieć na leżaczku mi się nie chciało w takie zimno
Prawie w całości opieliłam dwie duże rabaty i posadziłam prawie do końca wszystkie rozsady. Zostało mi jeszcze dosłownie kilka sztuk. Niestety z niewyjaśnionych dla mnie przyczyn prawie w całości zginął mi powojnik Cassandra. Miałam go co prawda mocno zmniejszyć, ale przecież nie aż tak
Został maleńki kawalątek, zaplątany gdzieś pod czosnkami. Już nawet nie wiem od kiedy go miałam, ale pewnie gdzieś ze dwadzieścia lat. Nigdy nic się z nim nie działo, a tym razem nie wychodził i nie wychodził, aż wreszcie postanowiłam sprawdzić co on tak cicho siedzi i się nie odzywa. A on się nie odzywa, bo już nie może
I stąd mam miejsce, a własciwie miałam, bo natychmiast je wykorzystałam. Już tam posadziłam dalię, pysznogłówkę cytrynową i coś jeszcze, ale zapomniałam co. Przyroda nie znosi próżni 
Na niebie ciągle wisiały ciężkie chmury, powietrze pachniało deszczem, postanowiłam więc jednak nie igrać z pogoda i póki nie pada, wrócić do domu. W ostatniej chwili mój wzrok zahaczył o leżące na stoliku papierowe torebki i przypomniałam sobie, że przecież ja jeszcze ciągle nie posadziłam mieczyków
Musiałam znowu otworzyć narzędziownię, wyciągnąć łopatkę i jednak posadzić to, co powinno być posadzone już dawno. Gorzej, że chyba nie posadziłam żadnych innych cebul, jutro zajrzę do piwnicy, ale coś mi się widzi, że niestety je tam znajdę

I sesja zdjęciowa skrzypu polnego. Niby chwast, a jakże piękny był dzisiaj






Ewuniu i ja ciągle w niedoczasie. Wreszcie poprawiła się pogoda, to całymi dniami jak ta mróweczka tyram na działce, a po powrocie marzę już tylko o herbatce i łóżeczku. Oczy same mi się zamykają i za chwilę już śpię. A jeszcze przez dwa tygodnie narobiło mi się takich zaległości w Waszych wątkach, że teraz trudno mi za Wami nadążyć



Aniu-Minnie, mam nadzieję, że teraz to już tylko lepiej będzie

Pogoda się ustabilizowała, zrobiło się cieplej, a i ogródek zaczyna wreszcie się wyłaniać spod chwastów. Jeszcze ciągle mam miejsca okropnie zachwaszczone, ale ogólnie nie jest już źle.
Trawnika nigdy nie sypię nawozem, właśnie z tego względu, że potem rośnie jak głupi. Może gdybym miała go przy domu, to inaczej bym do tego podchodziła, a tak to wystarcza mi, że jest zielony. Pomidorki już opryskałam, Filip kończy składać obejmy do nich i chyba na początku przyszłego tygodnia będę mogła je sadzić. Myślałam, że może już nawet w sobotę je posadzę, ale moi mężczyźni raczej się nie wyrobią, a i ja obiecałam rodzicom, że przynajmniej jeden dzień spędzę z nimi na ich działce. Nie bardzo mam teraz na to czas, ale rozumiem ich pragnienia pochwalenia się co i jak u nich rośnie, tak więc sobota będzie dla nich. Moje pomidorki nie uciekną


Maryniu, ależ niech mają na to i maj i czerwiec i lipiec, ale tak na widoku? Takie nieobyczajne zachowanie


Danusiu i do mnie taka po raz pierwszy zawitała



Marysiu, a ja na działce dalej dokarmiam ptaszyny. I chyba robię to głównie dla siebie, bo one innego żarełka mają w bród. Ale ja tak lubię się im przyglądać, że przynajmniej w tym względzie prowadzę swój ogród po angielsku

Tojeść na pewno widziałaś u Małgosi-Margo2 i to jej będę musiała zapytać, jak to jest z jej zimowaniem. Małgosia kupiła ją jako jednoroczną, natomiast ja swoją ze szkółki, jako bylinę, całkowicie mrozoodporną. Jednak sama wiesz, jak to u nas z tą odpornością jest

Poskrzypki ręką? Dobrze, że ja mam twardy grunt pod nogami, to mogę je rozdeptać, bo inaczej, to miałabym ich zatrzęsienie. Ale w tym roku chyba do Ciebie w większości zawitały, bo u mnie nie ma ich dużo. Zresztą tak jak i roku ubiegłym

Różyczka chyba przeżyła morderczy nalot mojego synalka,dam jej jeszcze kilka dni i do niej zagladnę. Wydaje mi się jednak, że tuż przy ziemi widziałam coś zielonego, to pewnie to ona się gramoli.

Małgosiu, to ja raczej wolę upał niż zimno, a już najbardziej taką umiarkowaną temperaturę

Ślimaki w tym roku, jak na razie to w większości te skorupkowe. Winniczki lubię i zostawiam je w spokoju, ewentualnie czasami jak zbyt gromadnie się zbiorą w jednym miejscu, to lecą za płot. Ale tam jest mięciutka trawka, to krzywda im się nie dzieję.
Będę trzymać kciuk za twoje wysiewy, a za Majesty w szczególności, bo jest tego warta


Iwonko, ależ jak najbardziej w maju, tylko czemu mi się tak przed oczy pchają? Ale przynajmniej popatrzeć sobie mogłam

i ja liczę na odpoczynek w pracy, bo szczególnie teraz, to już nie wiem w co mam ręce włożyć, tyle mam roboty. Ale kto jej nie ma? Taki teraz sezon, że i w domu i na działce, obrobić trzeba wszędzie, tylko odrobinę sobie czasami odpuszczając

Po deszczach doskonale się pieli, już ciutkę obeschło, korzenie nie ciągną ze sobą całych brył ziemi, czysta przyjemność. tylko czemu po tej przyjemności tak mnie plecy bolą


Aniu-anabuko1, to moja pierwsza serduszka i od razu taka śliczna. Ciągle kwitnie i wczoraj widziałam, że rosną jej nowe maleńkie kwiatuszki. Może to będzie prawda, że kwitnie bardzo długo? Czosnki dopiero zaczynają, ale już je widać, jak dostojnie się bujają ponad rabatami


Dorotko, czyżby mi coś ukradziono, a ja o tym nic nie wiem



Lucynko, żebym ja chociaż podglądała

Deszcze padają prawie kazdego dnia, ale jakoś udalo im się zgrać z moim działkowym grafikiem


Beatko, magnolia to ulubienica mojego eMa, niech ma. Mam do nich podobny stosunek jak i Ty. Jest tyle pięknych roślin,które kwitną i rosną bez żadnych ceregieli, że la takich po prostu szkoda miejsca. Jednak to już jest duże drzewo i w tej chwili byłoby mi żal, tak po prostu się jej pozbyć. Zawsze ma chociaż liście, ale w tej chwili w dalszym ciągu wygląda bardo brzydko.
Na szczęście w ostatnim tygodniu mojego urlopu, pogoda zmądrzała i już mnie tak nieustannie nie nęka. Deszczowo się troszkę uspokoiło, przynajmniej na tyle, że łaskawie pada, jak już wrócę do domu

Tulipanki tak stały przez kilka dni, no to jak im nie zrobić zdjęcia? Aż się prosiły o fotkę


Nareszcie mogę w spokoju popracować na działce. Co prawda ciągle zerkam na niebo, bo tam cały następują dynamiczne zmiany. Słońce, chmurki i zupełnie granatowe burzowe chmury, wszystko się przeplata i z chwili na chwilę jest inaczej. Czasami gonię burzę, a czasami przed nią uciekam. Ale najważniejsze, że jak na razie udaje mi się ją przechytrzyć

Już prawie posadziłam wszystko, co miałam do posadzenia. Zostało mi jeszcze zaledwie kilka cynii i szałwie błyszczące. no i oczywiście pomidory, ale do tego potrzebuję ekipy.

EM musi mi przywieźć na działkę ziemię, a Filip wywiercić w trawniku dziury, w których będą sobie rosły pomidorki. Już je zaczęłam wzmacniać, usunęłam uszkodzone liście. Większość ma już pąki kwiatowe, a kilka nawet kwitnie



Dzisiaj od rana świeciło na niebie słoneczko. Spakowałam się na działeczkę, wychodząc w ostatniej chwil zgarnęłam z wieszaka cienką bluzę. Właściwie to nawet nie wiem czemu ją wzięłam. W końcu od kilku dni było bardzo ciepło, to po co mi ona? Szybko się okazało, że wcale nie jest tak ciepło i musiałam się ubrać. Na horyzoncie zrobiło się jakoś sino, nawet przyszło mi do głowy, że może tam już pada, może zawrócić do domu? Stwierdziłam jednak, że w każdej chwili mogę wrócić, najwyżej przewiozę rower autobusem

Na działce zrobiło się tak zimno, że musiałam wciągnąć na siebie jeszcze jedną bluzę. Na szczęście mam zapas ubrań na każdą pogodę, ani chłód, ani upał mi nie straszny. Zjadłam tylko śniadanko i ochoczo wzięłam się do pracy.

Chłodno było cały dzień, ale po jakimś czasie zrobiło się na tyle ciepło, że mogłam zdjąć z siebie jedną warstwę odzieży. Do pracy taka pogoda jest najlepsza, nawet siedzieć na leżaczku mi się nie chciało w takie zimno




Na niebie ciągle wisiały ciężkie chmury, powietrze pachniało deszczem, postanowiłam więc jednak nie igrać z pogoda i póki nie pada, wrócić do domu. W ostatniej chwili mój wzrok zahaczył o leżące na stoliku papierowe torebki i przypomniałam sobie, że przecież ja jeszcze ciągle nie posadziłam mieczyków


I sesja zdjęciowa skrzypu polnego. Niby chwast, a jakże piękny był dzisiaj




- JAKUCH
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 33423
- Od: 19 paź 2008, o 21:39
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: Bytom
Re: Pierwsze koty za płoty V
Bańkę łap ,bańkę łap to taka piosenka której słucha Amelka w sam raz do tych cudnych kropelkowych fotek
Taki niby chwast, a trochę kropelek i wygląda oszałamiająco jak to szata zdobi nawet chwaścika. No to Iwonko obrobiłaś sie a u mnie wciąż padająco .Inkarviilla juz nawet zakwitła ,a dostała popalić od mrozu to twarda sztuka . Też mam w tym kolorze orlika ,ale zrobienie mu ładnej fotki jak na razie odpada przy takiej pogodzie życzę ci Iwonko miłego i
weekendu 



-
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 10594
- Od: 22 sty 2013, o 21:52
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: małopolska
Re: Pierwsze koty za płoty V
Witaj Iwonko,fajnie ,że masz jeszcze urlop i możesz nadrabiać ogrodowe zaległości ,skrzyp z kroplami to majstersztyk ,roślinki doskonale sobie radzą i radziły jak ciebie nie było,i jak baletnice jedne przed drugimi odstawiają popisy ,dobrze,ze pogodę masz taką ,że możesz coś zrobić w ogrodzie ,a ja nic nie mogę ,bo pada bez końca ,pozdrawiam
,napisz mi adres na pw to wyślę do Ciebie co Twoje 


- iwona0042
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 20148
- Od: 15 lis 2011, o 10:13
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: Szczecin
Re: Pierwsze koty za płoty V
Ojej jak pięknie prezentuje się skrzyp w deszczu
, Inkerwilla śliczna, mi zginęła, pewnie zmarzła, bo to chyba są takie zmarźluchy, a powojnik Kassandra zginął
, to może coś mu korzenie podgryzło, one przecież raczej trwałe są.



Re: Pierwsze koty za płoty V
Niesamowite zdjęcia skrzypu.Specjalnie go podlałaś?przyznaj się.
Dziś na kompoście widziałam ropuszkę,a pod rodgresją jaszczurkę,ale szybko uciekła.Chyba pod altaną też mieszkają jaszczurki bo zdążyłam zobaczyć jakiś ogonek.
Twoja rodgresja będzie kwitła ,a moja zmarzła i teraz wypuszcza liście.
Miłej soboty.

Dziś na kompoście widziałam ropuszkę,a pod rodgresją jaszczurkę,ale szybko uciekła.Chyba pod altaną też mieszkają jaszczurki bo zdążyłam zobaczyć jakiś ogonek.
Twoja rodgresja będzie kwitła ,a moja zmarzła i teraz wypuszcza liście.
Miłej soboty.

-
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 4987
- Od: 8 lip 2014, o 15:28
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: Blisko południa Polski
Re: Pierwsze koty za płoty V
Iwonko kciuki pomogły - Majesty już pokazała mi swoje łaskawe oblicze
Kassandry bardzo szkoda, uwielbiam go za jego kolor, a jeszcze bardziej za zapach
Skrzyp ubrany w wodne diamenty przepięknie się prezentuje

Kassandry bardzo szkoda, uwielbiam go za jego kolor, a jeszcze bardziej za zapach

Skrzyp ubrany w wodne diamenty przepięknie się prezentuje

Pozdrawiam Małgosia poprzednie wątki - Nasze 1500 m2; Wyznania kwiatoholiczki ;)
Własnymi łapkami
Nadwyżki ogrodowe
Własnymi łapkami
Nadwyżki ogrodowe
- pela11
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 2312
- Od: 24 sty 2015, o 00:21
- Opryskiwacze MAROLEX: 0 szt.
- Lokalizacja: okolice Warszawy
Re: Pierwsze koty za płoty V
Iwonko , uwielbiam wszelkie żabki , ropuszki , rzekotki bo i u siebie spotykam je często , ale Twoje to wręcz się afiszują ze swoją różnorodnością
. Ciekawi mnie oprysk z mleka i drożdży na pomidorki , co poprawia ?Maj nas nie rozpieszcza , więc może to i dobrze że już się kończy , bo albo leje , albo zimnica
.


- Shire
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 2653
- Od: 3 kwie 2016, o 21:33
- Opryskiwacze MAROLEX: 1 szt.
- Lokalizacja: Wielkopolska
Re: Pierwsze koty za płoty V
Iwonko, jak to się stało, że Twój zamknięty wątek schował mi się na drugiej stronie i zupełnie przegapiłam 12 stron nowego? Może dlatego, że nowy wątek otwierałaś w kwietniu, miałam wtedy trudny dla mnie zawodowo czas. Jestem już i przepraszam za tak długą nieobecność. Teraz jestem przed pracą, więc nie nadrobię zaległości, ale wrócę wieczorem.
Mam nadzieję, że dzisiejsza noc nie była u Ciebie z przymrozkami.
Piękne żabki, u mnie też są.
Pozdrawiam!

Mam nadzieję, że dzisiejsza noc nie była u Ciebie z przymrozkami.
Piękne żabki, u mnie też są.
Pozdrawiam!

- Maska
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 42368
- Od: 19 lut 2012, o 19:39
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: Małopolska
- Kontakt:
Re: Pierwsze koty za płoty V
Iwonko cierpię na kompletny brak czasu, albo kiepska organizacja pracy albo leń totalny! Nie dociekam bo chyba jedno i drugie
Obejrzałam...przeczytałam i dochodzę do wniosku, że Marta roztacza czary i coraz więcej upraw pomidorów w gruncie tzn w wykopanych na różne sposoby dziurach w trawnikach
Ja też już to brałam i w dodatku karczochy w pierścieniach nawet zimę przetrwały
Pozdrawiam serdecznie 

Obejrzałam...przeczytałam i dochodzę do wniosku, że Marta roztacza czary i coraz więcej upraw pomidorów w gruncie tzn w wykopanych na różne sposoby dziurach w trawnikach



-
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 5523
- Od: 10 wrz 2015, o 20:35
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: Kraina Tysiąca Jezior
Re: Pierwsze koty za płoty V
Wczoraj miałam prawdziwie "gówniany dzień" I to dosłownie
Ranek spędziłam w pracy, po pracy krótkie szkolenie na temat nowego oprogramowania, miało być króciutkie, ale się ciutkę przeciągnęło, za to pan instruktor był tak miły, że po wszystkim zawiózł mnie na działkę. Ja to się umiem urządzić
Mimo podwózki trafiłam tam dość późno, bo dopiero o 14-ej. A tam czekały na mnie dwie skrzynki pomidorów do posadzenia. Chociaż to nie one mnie przywitały od progu, tylko maleńki dzwoniec, który chyba specjalnie mnie oczekiwał, bo zupełnie nie uciekał, tylko odskakiwał ode mnie kawalątek i znowu wracał. Obawiałam się, że może jest ranny, bo nie odfruwał a tylko skakał. Chyba pilnował czy uzupełnię braki w karmniku, bo jak już się upewnił, że stołówka znowu jest pełna, to spokojnie poleciał dalej

A ja zabrałam się do sadzenia pomidorów. Może i nie było ich dużo, bo zaledwie czternaście sztuk, ale już po posadzeniu pierwszego poczułam się zmęczona
. EM przygotował mi ziemię kompostową, ale niefrasobliwie zostawił ją z drugiej strony domku i musiałam ją sobie ładować na taczkę i dowozić do tworzonego pomidorowego zagonka. Wszystko byłoby ok, gdyby nie to, że taczka złapała flaka i skończyło się wożenie, a zaczęło targanie wiadrami i mieszanie z dobrą ziemią do warzyw. Próbowałam jeszcze kółko napompować, ale moje starania spełzły na niczym. Do każdej obejmy sypałam ziemię, na to półtora litra krowiego złota, znowu trochę ziemi i wreszcie w tym wszystkim lądował pomidorek. Wiadra ze złotkiem też nie mogłam dotargać do pomidorów, bo ciężkie jak skurczybyk i tak latałam jak z piórkiem w wiadomej części ciała
Po wszystkim spryskałam jeszcze krzaczki siarczanem magnezu i mogłam się pakować.

Bruzdownica zatrzymała się chyba u mnie na dłużej, bo ciągle znajduję dowody jej działalności. Mam co prawda wrażenie, że jest jej mniej niż w latach ubiegłych, ale może ona dopiero się rozkręca? Jest trochę mszycy, biedronek niby też, daję im szansę na zaspokojenie apetytu, ale one chyba nie są głodne, bo ile ich było to jest dalej.
Na dodatek znalazłam martwą sikorkę bez głowy
, którą jakiś kot, czy inny polujący zakopał tak, że tylko skrzydełka jej wystawały. Pewnie się zaczaił przy karmniku, bo stołówka cieszy się ogromnym powodzeniem i wszelkiej maści ptaszory przylatują tam tłumnie.

Musiałam mocno się zwijać ze zrobieniem zdjęć, zrobiło się już jednak bardzo późno, a jeszcze czekała mnie samotna podróż przez las i jazda autobusem, bo przecież rano tak lało, że nie było mowy o jeździe rowerkiem.
Ręce po oborniku, mimo iż miałam grube rękawiczki śmierdziały mi przez kilka godzin. Na koniec działań na działce, oczywiście je umyłam, ale już w autobusie zorientowałam się, że nie na wiele się to zdało. Nie mogłam niczym tego zapachu zniwelować, w końcu ratowałam się zmieloną kawą i chyba zaczęłam lepiej pachnieć, albo mniej śmierdzieć
Wróciłam do domu przed dwudziestą i właściwie zaraz po kąpieli poszłam spać.

Jadziu, w weekend już niestety pracowałam, tylko w sobotę pojechałam na krótko na działkę. W sumie jestem zadowolona z postępu prac, ale znowu wszystko już mi zarasta i muszę zaczynać od początku. Ale ziemię już wszędzie poruszyłam, no może został mi jeszcze jeden niechlubny zakątek, ale o tym cicho, sza
Orliki się rozkręcają, większość mam tych drobnokwiatowych. Takich o większych kwiatach, ale nie zawysokich muszę sobie dokupić, albo poczekać, aż się rozsieją.
Zachwycił mnie skrzyp, nic więcej nie było tak obsypanego diamencikami, nie wiem czemu akurat on tak przyciągnął te kropelki

Martusiu, wszystko co dobre, szybko się kończy i mój urlop też
Tym razem miałam aż trzy tygodnie, to zdążyłam się napracować i odpocząć też. Jednak do pracy nie chciało mi się wracać, ale był już mus. Deszcze przeplatały się z dobrą pogodą, raz tak, raz inaczej, ale na działce na szczęście też udało mi się popracować.
Dawno zapomniałam o tym co moje, ale się zmobilizuję i wyślę Ci adres

Iwonko, wszystkie skrzypy wyglądały jak przystrojone na święta choineczki. Tylko one tak ślicznie wyglądały, nie mogłam się im oprzeć
Inkarwilla i mnie zaskoczyła, zupełnie zapomniałam, że ją mam. Coś mi wyrosło niespodziewanie na wiosnę i dopiero dużej później domyśliłam się co to jest.
Kawalątek Cassandry mi się ostał, ale to chyba jedna tysięczna tego, co miałam. W korzeniach powojnika było mnóstwo czerwonych mrówek i to jedyne co przychodzi mi w związku z nim do głowy. Muszę mu teraz wymyślić jakieś miejsce, bo tam gdzie rósł, już jest zajęte

Danusiu, tym razem akurat nie, chociaż po podlewaniu czasami też robię takie zdjęcia. Nie można odpuścić takich zachwycających kropelek
Żabek i jaszczurek u mnie dostatek, cały czas coś mi umyka spod nóg.
Rodgersja w tym roku zakwitnie bardzo skromnie, ale nie dlatego, że zmarzła, ale dlatego, że bardzo mocno ją zmniejszyłam. Wczoraj zauważyłam jeszcze jeden kwiatek

Małgosiu, teraz tylko Majesty musi szybciuchno skorzystać ze zbawczych promieni słońca i rosnąć na nic się nie oglądając. Oczywiście pod warunkiem, że gdzieś je znajdzie, bo w tym roku jakoś z nimi krucho
Cassandrę też bardzo lubię, chociaż ta moja ćwiczyła mnie przez całe życie. Kwitła skromnie, ale i tak się nią zawsze zachwycałam. Może teraz, jak ją przesadzę w inne miejsce, to lepiej je wykorzysta?
Skrzyp przez kilka godzin robił za gwiazdora. Tego dnia było dość zimno i diamenciki utrzymywały się przez cały mój pobyt

Elu, cała działeczka umyka mi spod nóg, muszę patrzeć gdzie nogę postawić. A w kompostowniku jest im chyba bardzo ciepło i dlatego gromadnie tam przesiadują
Ania w sprawie oprysku jeszcze się nie odezwała, ale gdzieś kiedyś dziewczyny pisały, że to przeciwko chorobom grzybowym. Ale ile czego, to nie wiem
Ten irysik zakwitł u mnie po raz pierwszy

Moniko, zawsze tak się dzieje, że co jakiś czas kogoś zgubimy, najważniejsze jednak, że w końcu ponownie odnajdujemy do siebie drogę
Każdy ma swoje problemy, którymi nie zawsze umie się dzielić, nie ma się wtedy ochoty na jakąś większą aktywność.
Maj nie popisał się w tym roku, tak przeplatają się zimne dni z ciepłymi, że można dostać kręćka. Nie wiadomo jak się ubrać. Dzisiaj rano było zimno, ale na szczęście bez przymrozków, kurtkę jednak musiałam założyć. A w ciągu dnia zrobiło się na tyle ciepło, że wieczorkiem wracałam już na krótki rękaw

Marysiu, ależ nie musisz mi lenia w żaden sposób przedstawiać, bo ja się z tym jegomościem znam jak łyse konie
Ileż ja się od niego naoganiam, a ten jak się przyczepi, to nie odpuści, tylko łazi za mną i kusi, a to leżaczkiem, a to dobra książeczką. I tak sobie razem leżymy, ja i robota
Skuszona, to ja byłam już dawno, tylko nie bardzo wiedziałam jak i gdzie mogłabym te pomidorki posadzić. Najpierw pojawił się pomysł z donicami, a potem Marta napisała o obejmach, czy jak je tam zwał. I to spodobało mi się bardziej, nie muszę się obawiać, że wiatr mi je poprzewraca. Ale być może kiedyś do tematu donic jeszcze powrócę. Na razie spróbujemy tak i na pewno wyciągniemy z tego jakieś wnioski. Marzy mi się już smak własnych owocków, dlatego mogłoby już się trochę uspokoić z tymi opadami, bo jak nie to wszystko zeżre mi grzyb, a nie ja

Wszystkim zaglądającym życzę dobrej pogody na weekend



A ja zabrałam się do sadzenia pomidorów. Może i nie było ich dużo, bo zaledwie czternaście sztuk, ale już po posadzeniu pierwszego poczułam się zmęczona



Bruzdownica zatrzymała się chyba u mnie na dłużej, bo ciągle znajduję dowody jej działalności. Mam co prawda wrażenie, że jest jej mniej niż w latach ubiegłych, ale może ona dopiero się rozkręca? Jest trochę mszycy, biedronek niby też, daję im szansę na zaspokojenie apetytu, ale one chyba nie są głodne, bo ile ich było to jest dalej.
Na dodatek znalazłam martwą sikorkę bez głowy


Musiałam mocno się zwijać ze zrobieniem zdjęć, zrobiło się już jednak bardzo późno, a jeszcze czekała mnie samotna podróż przez las i jazda autobusem, bo przecież rano tak lało, że nie było mowy o jeździe rowerkiem.
Ręce po oborniku, mimo iż miałam grube rękawiczki śmierdziały mi przez kilka godzin. Na koniec działań na działce, oczywiście je umyłam, ale już w autobusie zorientowałam się, że nie na wiele się to zdało. Nie mogłam niczym tego zapachu zniwelować, w końcu ratowałam się zmieloną kawą i chyba zaczęłam lepiej pachnieć, albo mniej śmierdzieć

Wróciłam do domu przed dwudziestą i właściwie zaraz po kąpieli poszłam spać.

Jadziu, w weekend już niestety pracowałam, tylko w sobotę pojechałam na krótko na działkę. W sumie jestem zadowolona z postępu prac, ale znowu wszystko już mi zarasta i muszę zaczynać od początku. Ale ziemię już wszędzie poruszyłam, no może został mi jeszcze jeden niechlubny zakątek, ale o tym cicho, sza

Zachwycił mnie skrzyp, nic więcej nie było tak obsypanego diamencikami, nie wiem czemu akurat on tak przyciągnął te kropelki


Martusiu, wszystko co dobre, szybko się kończy i mój urlop też

Dawno zapomniałam o tym co moje, ale się zmobilizuję i wyślę Ci adres


Iwonko, wszystkie skrzypy wyglądały jak przystrojone na święta choineczki. Tylko one tak ślicznie wyglądały, nie mogłam się im oprzeć

Kawalątek Cassandry mi się ostał, ale to chyba jedna tysięczna tego, co miałam. W korzeniach powojnika było mnóstwo czerwonych mrówek i to jedyne co przychodzi mi w związku z nim do głowy. Muszę mu teraz wymyślić jakieś miejsce, bo tam gdzie rósł, już jest zajęte


Danusiu, tym razem akurat nie, chociaż po podlewaniu czasami też robię takie zdjęcia. Nie można odpuścić takich zachwycających kropelek

Rodgersja w tym roku zakwitnie bardzo skromnie, ale nie dlatego, że zmarzła, ale dlatego, że bardzo mocno ją zmniejszyłam. Wczoraj zauważyłam jeszcze jeden kwiatek


Małgosiu, teraz tylko Majesty musi szybciuchno skorzystać ze zbawczych promieni słońca i rosnąć na nic się nie oglądając. Oczywiście pod warunkiem, że gdzieś je znajdzie, bo w tym roku jakoś z nimi krucho

Skrzyp przez kilka godzin robił za gwiazdora. Tego dnia było dość zimno i diamenciki utrzymywały się przez cały mój pobyt


Elu, cała działeczka umyka mi spod nóg, muszę patrzeć gdzie nogę postawić. A w kompostowniku jest im chyba bardzo ciepło i dlatego gromadnie tam przesiadują

Ania w sprawie oprysku jeszcze się nie odezwała, ale gdzieś kiedyś dziewczyny pisały, że to przeciwko chorobom grzybowym. Ale ile czego, to nie wiem

Ten irysik zakwitł u mnie po raz pierwszy

Moniko, zawsze tak się dzieje, że co jakiś czas kogoś zgubimy, najważniejsze jednak, że w końcu ponownie odnajdujemy do siebie drogę

Maj nie popisał się w tym roku, tak przeplatają się zimne dni z ciepłymi, że można dostać kręćka. Nie wiadomo jak się ubrać. Dzisiaj rano było zimno, ale na szczęście bez przymrozków, kurtkę jednak musiałam założyć. A w ciągu dnia zrobiło się na tyle ciepło, że wieczorkiem wracałam już na krótki rękaw


Marysiu, ależ nie musisz mi lenia w żaden sposób przedstawiać, bo ja się z tym jegomościem znam jak łyse konie


Skuszona, to ja byłam już dawno, tylko nie bardzo wiedziałam jak i gdzie mogłabym te pomidorki posadzić. Najpierw pojawił się pomysł z donicami, a potem Marta napisała o obejmach, czy jak je tam zwał. I to spodobało mi się bardziej, nie muszę się obawiać, że wiatr mi je poprzewraca. Ale być może kiedyś do tematu donic jeszcze powrócę. Na razie spróbujemy tak i na pewno wyciągniemy z tego jakieś wnioski. Marzy mi się już smak własnych owocków, dlatego mogłoby już się trochę uspokoić z tymi opadami, bo jak nie to wszystko zeżre mi grzyb, a nie ja


Wszystkim zaglądającym życzę dobrej pogody na weekend

-
- Przyjaciel Forum - Ś.P.
- Posty: 16696
- Od: 31 lip 2014, o 21:16
- Opryskiwacze MAROLEX: 0 szt.
Re: Pierwsze koty za płoty V
Iwonko, szkoda że urlop upłynął Ci pod znakiem niespecjalnej pogody, co jednak w żaden sposób nie zaburzyło Twojego poczucia humoru. Bije z Twojej narracji prawdziwy optymizm i niech to się nigdy nie zmieni, czego z całego
Ci życzę.
A działka kwitnąca i kolorowa, dodatkowo wyplewiona, a nawet pomidorki zdążyłaś posadzić.
Zapowiadają upalne dni, które w dodatku są coraz dłuższe, więc na pewno więcej czasu będziesz mogła poświęcić swoim ślicznym roślinkom i nacieszyć się działeczką do woli.
Niech więc
sprzyja Tobie i Twoim poczynaniom. 

A działka kwitnąca i kolorowa, dodatkowo wyplewiona, a nawet pomidorki zdążyłaś posadzić.


Zapowiadają upalne dni, które w dodatku są coraz dłuższe, więc na pewno więcej czasu będziesz mogła poświęcić swoim ślicznym roślinkom i nacieszyć się działeczką do woli.

Niech więc



- JAKUCH
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 33423
- Od: 19 paź 2008, o 21:39
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: Bytom
Re: Pierwsze koty za płoty V
Iwonko czyli jakby nie patrzyć wiecznie masz pod górkę
tym razem z taczką która odwaliła Ci numer .Jednak wszystko dobrze sie zakończyło i pomidorki posadzone.U nas chłodnawo i tez sie boje jak słonko zaświeci czy czasem nie zacznie już grasować plamistość mączniak itp.ohydztwa .Masz fajne poidełko dla ptaszorków
co to juz kwitnąca dalia 


