Jadziu, niestety minął piątek, sobota też się już skończyła, a deszczu jak nie było, tak nie ma. W prognozie cały czas pokazują, że będzie padać, ale ja już przestałam w to wierzyć

Dopiero po południu trochę się zachmurzyło, ale cały dzień była spiekota. Filip pomaga mi bez żadnych narzekań. Nawet dzisiaj ściągnęłam go na działkę zupełnie niespodziewanie do pomocy i zniósł to po męsku

Muszę tylko z nim uzgodnić czas i jest do mojej dyspozycji.
Przyjrzałam się dzisiaj uważnie Elżbietce i to co brałam za jej maleńkie listki, okazało się wybijającą obok maliną

Ale i w różyczce widać na szczęście ślad życia, bardzo nieśmiały, ale jednak jest. Za każdym razem dostaje porcję wody i mam nadzieję, że to doceni i nie wytnie mi żadnego numeru
Lucynko, chyba trafiłam na najlepszy dzień dla tych narcyzów, bo już dzisiaj wyglądają troszkę inaczej, Kolory wyblakły, ale urocze falbanki pozostały nadal

Wody niestety dalej nie ma, podobno ma być pierwszego maja. Ale jak znam życie, to tego dnia pojawi się tylko na chwilę i znowu jej nie będzie, bo trzeba będzie naprawić pomrozowe uszkodzenia. Chociaż, skoro zimy właściwie nie było, to może i z rurami wszystko będzie

Coraz więcej kwiatów się pojawia, jeszcze nie są to jakieś spektakularne kwitnienia, bo tych wczesnowiosennych nie mam zbyt dużo, ale za każdym razem odkrywam coś nowego. Dzisiaj zaskoczyły mnie tulipany
Agnieszko, wszystko maleńkie, ledwo, ledwo widoczne, a przecież koniecznie trzeba uwiecznić je na fotografii. Inaczej się nie da

Szachownic nawet nie mam tak dużo, ale w jednej kępce jest tych kwiatuszków wystarczająca ilość, żeby zachwycić. Cebulki łatwo się roznoszą przy pieleniu i muszę się bardzo starać, aby utrzymać je w ryzach

Brak wody doprowadza już wszystkich do szału. Dzisiaj po wodę wprost ustawiały się kolejki. Filip, zaznaczę, że moje dziecię ma 21 lat, stwierdził, że są takie, jak w komunie po mięso. Widać, że te czasy zna tylko z opowieści i nawet nie potrafi sobie wyobrazić ówczesnych kolejek
Iwonko, wyjątkową przyjemność sprawiły mi te narcyzki

Są rzeczywiście śliczne i dzięki temu, że rosną w półcieniu, kwitną dopiero teraz. Większość narcyzów już przekwitła, chociaż mam jeszcze kilka będących w pąkach, ale to jakieś szczególne marudery.
Teraz królują tulipany, ale przy takich upałach żywot ich, będzie raczej krótki. Irys bucharski dopiero co zdążył zakwitnąć, a dzisiaj już nie było po nim nawet widać czasów świetności
EMowi musisz przetłumaczyć

, że to wszystko jest właśnie zaplanowane, a Ty plan realizujesz punkt, po punkcie
Elu, patrząc na to co się dzieje u mnie za oknem (czyli wielkie nic), to na pewno spokojnie mogłaś wszystko na działce zrobić. Z deszczem chyba nikt nie ustalał, że ma padać, nikt go nie powiadomił i bryka sobie w innych rejonach świata

Jak było sucho, tak jest sucho i jak na razie nic wskazuje, żeby miało się to zmienić. Dzisiaj znowu podlewałam, bo po środowym laniu wody właściwie nie było już śladu

Mam nadzieję, że Twoje roślinki zbytnio nie ucierpiały i jeśli dasz im trochę wody, to nabiorą wigoru.
Narcyzy udały się nadzwyczajnie, bardzo mi się podobają takie pomyłki

Kiedyś miałam jeszcze białe szachownice, ale chyba je wypieliłam
Dorotko, pamiętaj, że Filip jeszcze ciągle ze mną mieszka, mam go więc pod ręką i wykorzystuję kiedy tylko mogę. Zresztą zawsze mu powtarzam, że muszę go wykorzystać póki jeszcze mogę. Kiedyś to się na pewno zmieni, w końcu wyfrunie mi z gniazda

Spokojnie poczekaj na rodgersję, ona z tych wolniej startujących. Moja co prawda już się pokazuje, ale tak ledwo, ledwo. Jak sie nie pokaże, to daj znać, bo ja mam jej znowu za dużo

A wodę lubi, na pewno jej nie zaszkodzi.
Basiu, na czym Ty się Kochana poślizgnęłaś, skoro jest sucho jak na pustyni

? Miło mi jednak, że jesteś

Niestety z nieba nie spadła ani jedna kropla
Danusiu, to sporo zrobiłaś jak na jeden dzień

Ja niestety teraz głównie skupiam się na pozyskaniu wody, na pielenie nie starcza mi czasu ani sił. Magnolia niestety już przekwita, wielkie, grube płatki sypią się z drzewa. Niedługo będę musiała je grabić, żeby nie zasłały mi całych rabatek. Woda będzie podobno pierwszego. Zobaczymy....
Wiolu, mój domeczek jest różnie nazywany na forum. Jedni nazywaja go domkiem Baby Jagi, inni domkiem z piernika. Obie nazwy przypadły mi do gustu i obie bardzo do niego pasują

Zbudował go mój eM razem ze swoim tatą i to im zawdzięczam, że mam domek jak z bajki

Z szachownicami, z tego co czytam, jest różnie. Ja z nimi nie mam najmniejszych problemów. Rozrastają się chętnie i co jakiś czas muszę im znowu wytyczyć granice. Ale nie u wszystkich chcą tak rosnąć
I ja jestem na bakier z tulipanami, chociaż w końcu i tak w tym roku nie jest tak źle. Są co prawda bardzo drobne, ale myślę, że to na skutek braku wody, nie wszystkie zakwitły, ale i tak jest ich więcej niż w roku ubiegłym. Zaskoczyły mnie botaniczne, do tej pory miałam tylko tardy. Jesienią kupiłam jakieś inne (chociaż zupełnie tego nie pamiętam) i te są śliczne. Ale z drugiej strony, to wszystkie tulipany w pierwszym roku są śliczne
Marysiu, dopiero dzisiaj wiem, co to naprawdę jest zmęczenie

Natargałam się wody jak jakiś tragarz. Upał był niemiłosierny, to ciekło ze mnie tak samo jak z tego kranu, pod który podstawiałam wiadra. Postaram się jutro zajrzeć do naszej hortensji i coś Ci podpowiem
Taką serduszkę sobie dzisiaj kupiłam. To moja piewrsza, ale na pewno nie ostatnia, bo mam smaka na jeszcze jedną, jeszcze piękniejszą
Dzisiaj miałam pojechać na działkę razem ze słonkiem, ale sromotnie zaspałam. Zawsze budzę się po piątej, czasami zaśpię do szóstej, a dzisiejszego ranka dopiero przed siódmą przejrzałam na oczy. Najpierw jednak musiałam wypić kawę, bo tak ją lubię najbardziej, jeszcze w łóżku i z książką w ręku. Całe szczęście, że już wczoraj wszystko sobie przygotowałam, tak więc dorobiłam sobie tylko kanapkę, wyprowadziłam z piwnicy rumaka i pognałam
Zupełnie przypadkiem właśnie dzisiaj zaczynały się targi ogrodnicze, z którymi zawsze mi bardzo po drodze, gdyż odbywają się niedaleko mojej działeczki

Wiadomo, że musiałam o nie zahaczyć, tym bardziej, że eM osobiście mi o nich przypomniał (tak jakby było trzeba

) Oczywiście nie wyszłam z pustymi rękami, ale i tak mogę być z siebie dumna, bo po zakupie trzeciej sadzonki, po prostu wyszłam, nie oglądając żadnych innych stoisk. No naprawdę, czy ktoś mógłby się po mnie spodziewać tak odpowiedzialnego zachowania?
Wczoraj eM przywiózł mi rośliny z balkonu do posadzenia, ale żeby je posadzić, musiałam przydźwigać wodę. Dzisiaj przy kranie z wodą zaczynały się tworzyć kolejki. Ludzie są już wściekli, wszystko marnieje, a wody ciągle nie ma.
Przytargałam sześć wiader, cztery od razu poszły pod róże, a reszta miała wystarczyć do sadzenia. O, moja naiwności..... Przy takiej suszy, te dwa wiadra skończyły mi się po pięciu doniczkach, a gdzie reszta? Chcąc nie chcąc znowu chwyciłam za wiadra i dalejże targać. Po ostatnim podlewaniu nie było już właściwie śladu, dlatego też zaniechałam sadzenia, a skupiłam się na laniu wody. Chciałam ściągnąc do pomocy Filipa, ale ten wygodnicki ściszył sobie na noc telefon i oczywiście nie mogłam się do niego dodzwonić. Raczył dopiero wstać po jedenastej i na swoje szczęście od razu do mnie oddzwonił. Szczęśliwy nie był, ale bez marudzenia obiecał przyjechać i podlać hortensje i borówki. Róże wzięłam na siebie, nie wiem ile wiader przyniosłam, ale było ich niemało

Ledwo zipiałam, bolały mnie ręce i nogi, pot lał się ze mnie strumieniami, a jak już się dorwałam do butelki z wodą, to nie mogłam się od niej oderwać. Dzisiaj na pewno nie miała problemów z wypiciem ponad 2,5 litra wody. Na co dzień nie idzie mi to tak łatwo, czasami muszę się przymuszać.
Na Filipa już nie czekałam, tylko pojechałam do domu. Moje dziecko wzbudzało dzisiaj zainteresowanie i poklask, bo wymyślił, że zamiast nosić wodę w wiadrach, to nalewał ją do taczko-wózka (na pewno wiecie co to jest, takie zielone na dwóch kółkach) i w miarę wygodnie i bez dźwigania przywoził ją na działkę. Nie tylko podłał wszystko to, co miał podlać, ale zostawił mi jeszcze zapas wody na jutro, do sadzenia roślin
No i zabrakło mi zdjęć. Ale bynajmniej nie dlatego, że za mało ich zrobiłam ,ale nie przewidziałam ile ich zużyję. Pozostałe są niestety w domu, a ja jak często mi się zdarza, znowu piszę z pracy. A teraz idę spróbuję przytulić się do poduszki, bo rano chcę pojechać na działkę. A nuż się uda?
Dobranoc
