Wiadomo sezon w każdym roku inny...
a w związku z tym inna jest presja patogenów.
Jakoś nikt nie wpadł na pomysł, żeby zostawić jedną grządkę testową, bez jakichkolwiek oprysków, na której będą rosły po jednej sztuce posiadane odmiany. Oczywiście pomijam kliniczne przypadki pomidorozy, kiedy delikwent ma kilkadziesiąt czy kilkaset odmian

. Wtedy po kilku latach testów można miarodajnie ocenić przydatność danego preparatu. To co kiedyś napisał kolega
pomoodoro, przytaczam z pamięci. "Pryskać ekologicznymi ale mieć na półce chemię. Na wszelki wypadek."