Witajcie kochani.
Dziś wreszcie po raz pierwszy tej wiosny padał u mnie deszcz.
Niestety krótko to trwało, bo może ze 20 minut i słabiutko wszystko podlane. Jedynie taka pociecha, że dziś nie musiałam latać z konewkami po warzywniku, ani w ogrodzie.
Wysadziłam już sporo moich rozsad trawiasto, kwiatowych i aby mi to wszystko nie uschło musiałam codziennie podlewać.
Dziś się wyraźnie ochłodziło, do tego ten mały deszczyk, więc dla takich dopiero co posadzonych rozsad warunki idealne.
Jutro jak tylko będzie to możliwe zabiorę się do dalszego sadzenia. Zostało mi tego jeszcze sporo do posadzenia: dwie palety floksa, ok. 40 dalii półpełnych z siewu, ok 100 naparstnic, jedna paleta petunii ogrodowej. Jak ja to wszystko posadzę, to chyba kręgosłupa długo nie wyprostuje.
Ewelinko, deszcz w tym roku jest wyczekiwany przeze mnie bardzo.
Chmury często przechodzą, ale bezdeszczowe. Była nawet burza bezdeszczowa. Dziwne, jak dla mnie zjawisko

Wiało, grzmiało i błyskało, zrobiło się ciemno a deszczu nawet kropli.
Co do powojników, to też preferuję włoskie lub bylinowe, ale kilka wielkokwiatowych też się przyplątało. Kiedyś kupowałam oczami i sporo z nich mi padło. Zostały te najwytrwalsze.
Aga, u mnie większy deszczyk dopiero dziś zawitał, ale i tak szały nie było. Po takiej półtoramiesięcznej suszy musiało by ze dwa dni lać, żeby ziemia porządnie nasiąkła.
Też u Was jest plaga z tymi meszkami ? U nas tragedia
Onondaga to kalina. Jeszcze nie zrobiłam jej w tym roku ładnego zdjęcia w całej krasie i nie wiem, czy zdążę, bo widzę że przekwita.
Piwonię Sunset mam już kilka ładnych lat. Z pięc na pewno. Początkowo przez dwa lata ją przesadzałam i teraz w każdym miejscu gdzie rosła przed przesadzeniem, wyrosły mi pędy i mam w sumie trzy sztuki
Aniu, w tym roku za punkt honoru wyznaczyłam sobie że wreszcie zadbam porządnie o warzywnik.
Przydała by się jednak mała pomoc w postaci deszczu, bo co z tego że póki co dbam jak mogę, jak wszystko nędzne od suszy.
TOlinko, u mnie dopiero dziś popadało i to skromnie. Przydało by się jeszcze.
Sałaty wysiałam od razu do tych skrzyń, na początku kwietniia, kiedy to zaczęły się pierwsze ciepłe dni. Początkowo przykryta była białą włóknina, ale tylko dlatego, że świeżo zruszaną ziemię upodobały sobie ptaki i grzebały w niej.
Mu już od dawna zajadamy swoją sałatę
Dorotko, szkoda że nie masz do mnie trochę bliżej, to obdarowała bym Cię sałatami.
Mi wspaniale obrodziły i raczej wszystkiego nie przejemy
Mariusz, dzięki
Aniu, mój Omoshiro w tym roku 'naprodukował' kilka siewek. Dopiero niedawno je zauważyłam i od razu kilka powędrowało do doniczek.
Jak nie uda Ci się go upolować, to chętnie wyślę Ci jedną taką siewkę.
Pomidorki i papryki w kubeczkach bardzo się męczyły. odżyły szybko po wysadzeniu. Zaczęłam je również zasilać nawozem, żeby odżyskały kondycję i nabrały ładnych kolorków.
Elu u mnie skrzynia się sprawdza, ale trzeba wziąć pod uwagę to, że szybciej ziemia w niej wysycha. W upalne dni podlewałam porządnie nawet dwa razy.
Mam w niej lżejszą ziemię niż tą w ogrodzie, bo dodałam tam sporo kompostu i takiej kupnej ziemi do warzyw. Dzięki temu sałaty lepiej mi rosną niż w gruncie a rzodkiewki wreszcie zdrowiutkie i bez robali. Wiele lat nie miałam rzodkiewek, choć wysiewałam co roku. Właziły do nich robale i nie dało się jeść.
Alu, wiesz że i mi podoba się ta sałatowa rabata. A to nie wszystkie sałaty w niej rosną. Zakupiłam więcej odmian, ale już się nie zmieściły. Może jak skonsumujemy te, to posieję kolejne na drugi zbiór.
