Witajcie.
Mogę smiało ogłosić, ze sezon ogrodowy w pełni rozpoczęty
Przez kilka ostatnich dni codziennie coś w ogrodzie robiłam i muszę przyznać, że od razu mam inne samopoczucie. Aż żyć się chce !
Udało mi się przyciąć już wszystkie hortensje, krzewy oraz oczyścić byliny z suchych badylków. Do przycięcia zostały mi jeszcze lawendy i róże, ale to już po świętach o ile pogoda pozwoli. Myślę też żeby przyciąć porządnie jedną pęcherznicę a drugiej całkowicie się pozbyć. Tylko kto mi ją wykopie ... nie chcę nawet myśleć jakie ona ma korzenie.
Wykopałam i zadołowałam róże, które zaraz po świętach pójdą w inne ręce. Na ich miejsce przesadziłam dwie angielki, które miały fatalną miejscówkę. Pierwsza to Clair - wciśnięta między dwa jałowce ledwo zipała a druga to Lady Salisbury, która rosła w pobliżu świdośliwy i też jej tam nie pasowało, bo w ciągu trzech lat kompletnie nic nie urosła. Mam nadzieję, że docenią nowe miejscówki i dadzą popis.

Poza tym wyrzuciłam dwa Abrahamy. Walczyłam o nie kilka lat, ale już straciłam cierpliwość. Tak zdominowała ich podkładka, że nic nie dało się zrobić.
Chyba w tamtym roku odgrzebałam ziemię i wyrwałam dziczki wraz z korzeniem, ale i to nic nie dało.
Na pocieszenie zamówiłam sobie nową sadzonkę
Rozsady parapetowe zaczynam powoli wynosić do szklarni. Na pierwszy ogień poszły te bardziej odporne: sałaty, byliny, trawy. Sałatę juz nawet wysadziłam. Niech szybko rośnie
W warzywniku tez poczynione pierwsze wysiewy - groszek
Tu wysadzona już sałata.
Różne trawy wysiane na multipalecie: piórkówka, drżączka, proso, sorgo i jeszcze coś co wyleciało mi z głowy
Dorotko, sama przyznałaś, że ogrodu masz o połowę mniej a pracy dużo. Wyobraź więc sobie ile ja muszę włożyć pracy. Na razie sprawia mi ona przyjemność. No prawie, bo nienawidzę cięcia wiosennego róż i pielenia warzyw. Aby dalej czerpać z ogrodu jak najwięcej przyjemności nie chcę już dokładać sobie pracy, czyli powiększać
Małgoś, jeszcze kilka lat temu kupowałam i sadziłam namiętnie co tylko mi się spodobało, bo miejsca miałam ogrom (tak mi się wtedy wydawało) a wszystkie te małe sadzoneczki ginęły. Teraz gdy wszystko porosło miejsca na nowe chciejstwa już brakuje. Coś tam się jeszcze wcisnę, ale nie raz chodzę z nową rośliną kilka dni i myślę
Jedynie róże jak kupuję to staram się już mieć dla nich miejscówkę.
Życzę Ci żebyś kiedyś spełniła marzenie o powiększeniu ogrodu
Kasiu, chociaż Ty jedna mnie rozumiesz. Myślę dokładnie to samo. Ciężko jest samemu ogarnąć taką powierzchnię. Też staram się jakoś minimalizować ilość pracy. Odkąd np zaczęłam ściółkować rabaty korą mam dużo mniej pielenia. A że mam w ogrodzie ciężką glinę, to widzę że i struktura ziemi też się zmienia od tej kory. Marzę jeszcze o automatycznym nawadnianiu chociaż części ogrodu. Może kiedyś ....
Sabinko, na szczęście zima już odpuściła i oby już nie wróciła. Śnieg jeszcze zalega w najbardziej zacienionych miejscach, ale tam gdzie przygrzewa słoneczko już nawet ładnie obeschło.
U mnie krokusy jeszcze słabiutko. Kwitną chyba dwie kępki takich żółtych. Czekam na resztę.
U mnie chyba nie zakwitną irysy żyłkowane. Wyszły z ziemi podczas tego pierwszego ocieplenia a teraz gdy śnieg je odsłonił to pokazały się same brązowe badylki.
Aneczko, życzę Ci żebyś i Ty zrealizowała marzenie o dużej działce. Znając Twój talent i wyczucie smaku pewnie stworzyła byś raj
Aniu, Minnie, śnieg już prawie stopniał i wreszcie można wyruszyć w ogród. Przez kilka ostatnich dni nawet podgoniłam trochę prac. Teraz w wolnych chwilach wezmę się chyba za wygrabianie trawnika.
Sałata jak na razie ma się świetnie. W ubiegłym tygodniu jak zrobiło się cieplej wyniosłam ją do tunelu a dziś posadziłam. Mam ochotę posiać kolejną partię
Sporo mi się tego wszystkiego do wysiania uzbierało. Zastanawiam się, jak ja to ogarnę, bo oprócz ogrodu mam jeszcze sporo innych obowiązków.
Arbuzy wysieję na polu, ale chyba na czarnej agro. Muszę doczytać, czy już siać nasionka do doniczek
Ewa, Ty przecież masz prawdziwe rozarium
Chyba faktycznie śnieg przyczynił się do tego, że nie ma katastrofy wśród róż. Jak na razie wyglądają całkiem dobrze. Dotychczas zauważyłam że jedna ma czarne całe pędy. To angielka William& Catherine. Jednaj jeszcze wszystko może się zdarzyć. W tamtym roku kwietniowe i majowe przymrozki załatwiły mi róże i z 90 % musiałam ciąć nisko przy ziemi.
Mam nadzieję, że co miało wymrozić to już wymroziło i już takich 'atrakcji' nie będzie.
Coś po południu pogoda się psuje. Niebo zachmurzone, wiatr się wzmaga. Mam jednak nadzieję, ze ładna pogoda się utrzyma jak najdłużej.
Mam w planach wybrać się wreszcie jutro na targ po bratki i inne kwiaty do donic
