Kłaniam się!
Nadejszło jutro, zatem odpowiadam Wam.
Madzi, Marysi Masce i Rodusikowi dziękuję za wsparcie
Lisicy w biedzie

.
Rodusikowi dodatkowo dziękuję za słodkie zwierzątka. Szczególnie rozczulił mnie kotek, który "zasadził się" na rabatce z kwiatkami, wspaniale ją wzbogacając.
Tamaryszku 
, wzruszyła mnie Twoja pamięć. Rzeczywiście, wykonano badania, które, niestety, potwierdziły wstępną diagnozę. Jak będzie z leczeniem - nie wiem. Na razie sytuacja przypomina tę z cytatu ze wspaniałej książki L. Osborne'a:
"Przeprowadzono nieudaną próbę oświetlenia. Wezwano Allacha, ale nie zainterweniował..."
Dawniej, bywając u dzieci w UK, miałam możliwość oglądania tak wielu programów ogrodniczych, że jestem pewna, iż każdy z wybitnych angielskich ogrodników dostał swój kawałek telewizyjnego tortu. A czy się lubią? Przypuszczam, że jednak tak.
Elwi 
, dzięki, wiary póki co nie tracę i nosa jak TU 144 nie zwieszam, choć może powinnam, bo leczenie będzie kosztowne, a efekt niepewny

.
Te kotki w wątku miały być ocieplaczem i rozweselaczem czarno - białego widzenia świata i do tej roli nadają się jak nikt inny

.
Kotka ( o ile wiem rasy brytyjskiej) szczerze Ci gratuluję. Imienia nie odważę się zasugerować, bo moje upodobania w tym względzie są dość specyficzne. Wszystkie moje psy nosiły imię
Nikita, a kotki to chyba już zawsze będą
Ibry lub
Zlatanki 
.
Podejrzewam, że kiedy weźmiesz kotka na ręce, sam Ci zasugeruje imię.
Brak Ci dywagacji językowych? W dodatku o naleciałościach anglojęzycznych? Wsiadam na tego konia. Zauważyłaś, że nie ma już kurortów tylko
resorty, zamiast okiennic mamy
szatersy, nie wybieramy kierunków podróży tylko
destynacje, każdy widz musi być
stargetowany, a przy urządzaniu wnętrz powinniśmy się
saportować usługami specjalistów

. Celowo piszę w wersji spolszczonej, bo wtedy dobrze widać jak idiotycznie to wygląda. W domach zaś i w ogrodach nic tylko
love, home i welcome. Wyskakujemy z naszej pięknej polszczyzny jak ze starych, podartych portek. Głupio, czyż nie? Ja tu żadnego uzasadnienia nie widzę, choć jestem zwolenniczką nauki języków obcych.
Lisico, ja tam nawrotu zimy nie będę komentować, bo ona trwa, lekceważąc kalendarze i nerwowe przytupywanie ogrodników. A marca nie lubię szczególnie. Nie dość, że długi jak flak, zimny (że wspomnę Twoje latające żyletki

) i ogólnie nieciekawy. W marcu ogrody gwałtownie brzydną, co zima nadgryzła - marzec potrafi dobić, ziemia skuta, trawniki szare, ręce zgrabiałe, ech, nie ma czego po tym miesiącu oczekiwać. Chyba tylko tego, żeby się już skończył.
O marcu w zielonych pokojach opowiem niebawem.
Muffinko 
, marzec był dla mnie zawsze najbardziej nieprzyjaznym miesiącem, choćby dlatego, że nigdy nie spełnił pokładanych w nim oczekiwań. Ja swój ogród uprzątam jesienią, kiedy ziemia jest jeszcze ciepła, a powietrze łagodne. Zostawiam tylko trawy i kłosowce. Już wiem, że nie lubię miskantów i nie będę ich na zimę zostawiać, bo strasznie śmiecą, podobnie jak molinie, w których się zakochałam na zabój. Zostawiam za to Twoją stipę, która nawet teraz wygląda rewelacyjnie

.
Traw po zimie wycinać nie lubię i już z troską myślę o Tobie, bo pracy z nimi będziesz miała sporo.
Żebyś wiedziała jak tęsknię za widokiem Stepów pełnych kwitnących szałwii i kocimiętek

.
Jakie będą w tym sezonie zielone pokoje? Czy piękniejsze? Nie wiem...
Ech,
Marysiu, dokładnie takie same kłopoty miałam ze swoją Nikitą (też 45 kg)! Źle się skończyły

. Dziś nie miałabym już siły dźwigać takiego ciężkiego psa. Nawet kotki są czasem zbyt dużym obciążeniem, ale przecież mieć je muszę

.
Na pogodę nie ma rady. Tylko stoicki spokój może nas uratować. Ja tam czekam na maj, wtedy wiosna już na pewno będzie

. Na razie myję okna...
Nawet zdjęcia żadnego ni ma, którym można by ożywić wątek...
. Taki mamy, kurza twarz, klimat!
Pozostaje mi więc podziękować Wam serdecznie za wizytę, przesłać buziaki i serdeczności i zostawić cytacik, zasłyszany w TV"
"Wyobraź sobie ciepły wieczór, słowiki śpiewają, w dłoni kieliszek wina, żona znów wydaje się piękna..."
Dobrej nocy - Jagi