Witajcie!
Dość długo się zbierałam z pisaniem, ale wena całkowicie odleciała
Wrzesień przez większą część był paskudny, mokry i ponury. Róże dostały w kość a ogród zupełnie nie zachęcał nawet do robienia zdjęć. Październik za to obfituje w duże zmiany - głównie w życiu zawodowym. Nowa praca, nowe wyzwania...To dla mnie wyjątkowo trudny okres. Czasu brak mi nawet na porządny sen a stres też nie pomaga wypocząć. Tęsknię za forum, ale wieczorami nie mam już na nic siły. Wybaczcie, że przestałam Was odwiedzać
Mam nadzieję, że to stan tymczasowy i jak już w miarę ogarnę nowe obowiązki, to będę częściej zaglądać do ulubionych wątków.
Ogród nieco zaniedbałam, ale w weekendy udało mi się wykroić trochę czasu i wreszcie mogłam poprzesadzać róże, które tego wymagały. Posadziłam na stałe miejsca większość donicowych krzaczków, bo już dłużej nie mogłam z tym zwlekać. Zrobiłam małe roszady na niektórych rabatach i jestem wreszcie zadowolona. Kilka panienek pożegnałam na zawsze i w ten sposób zredukowałam liczbę posiadanych krzaczków do 200 sztuk. Zostawiłam miejsca na nowe jesienne nabytki i nawet udało mi się przygotować dwa dodatkowe dołki. Muszę jeszcze zmienić miejsce She loves You, która to zajmie miejsce Chandos Beauty. Tulipany posadzone, część dali wykopałam. Niedługo chyba najbardziej przeze mnie nie lubiana czynność - czyli grabienie liści. A na koniec jak już temperatury spadną poniżej zera, sypanie kopczyków. Nie spieszno mi do tej roboty, bo trzeba będzie sięgnąć do kompostownika. Już kombinuję jak urobić eMa w to niewdzięczne zajęcie
Dzisiaj wrzucam zaległe zdjęcia z września i października
Daysy, deszczu mam naprawdę dosyć. Wiem, że to zbawienie dla roślin, ale w takich ilościach to już lekka przesada
Z ciekawością przeczytałam co napisałaś o Wollerton Old Hall, bo właśnie do mnie przyjechała. Dobrze wiedzieć, że potrafi mocno wybujać. Skoro ona taka wyrywna, to przygotowałam jej miejsce z tyłu rabaty. Dzięki za radę
Aniu - Minnie, bardzo jestem ciekawa co kupiłaś? Spora ilość

Będziesz miała pracowitą jesień. Ja dużych zakupów nie planuję. Może z osiem sztuk, bo i miejsce się skurczyło i jednak rozsądniej jest już ograniczyć i tak sporą gromadę. Ciężko obrobić to co mam a czasu będę miała teraz znacznie mniej. Na razie zamówiłam trzy angielki z F: Wollerton Old Hall, Jayne Austin i drugi krzaczek Charles Darwin. Mam jeszcze w planach kilka sztuk...ale to później.
U mnie o dziwo mączniak przystopował, bo zawczasu ścinałam porażone pędy nie patrząc na to, ile ostatecznie trzeba było wyciąć. Porażonej Crocus Rose wyszło to na zdrowie, bo nawet w obecnej chwili jest zdrowa. Troszkę gorzej rzecz się ma z plamistością. Niektóre panny stoją już całkiem gołe, inne walczą, ale ogólnie poza kilkoma naprawdę mocno porażonymi nie jest najgorzej. Jak na tę porę, to powiedziałabym, że nawet całkiem nieźle.
Kalina,

Dziękuję za odwiedziny.
Aprilku, gdyby nie to, że znacznie wcześniej kliknęłam kilka róż, to też pewnie nic bym nie sadziła jesienią. Kompletnie nie mam czasu a poza tym nie mam też ochoty na ogródkowanie. To chyba taki pierwszy sezon od wielu lat. Przyczyn takiego stanu jest kilka, ale długo by o tym pisać...
Tak kwitł w drugiej połowie września Artemis
Rosea, wydaje mi się, że 11 róż na takiej powierzchni to trochę za dużo

Sam Gipsy Boy po dwóch sezonach może zająć 1,50 wszerz, chyba, że spróbujesz prowadzić go na pergoli. To ogromna róża, mocno kłująca i potrzebuje naprawdę sporo miejsca. Podobnie Rose de Resht. Przemyśl dobrze ilość róż albo zamiast tych olbrzymów posadź mniejsze, np. same rabatowe. Wtedy na tej powierzchni łatwiej będzie Ci pomieścić ok 10 sztuk. Róże rosną szybko i jeśli będą miały dogodne warunki po dwóch sezonach mogą mieć już ciasno. Co do wyboru kolorów, to kwestia gustu, ale ja bym się chyba nie odważyła na takie zestawienie, bo to intensywne odcienie i mogą się ze sobą gryźć. Złagodziłabym te mocne kolory różem, bielą, ale to tylko moje zdanie. Na przód na pewno posadź niższe odmiany: Red Leonardo da Vinci, Minerva, Hot Chocolate, ewentualnie Rotkappchen (chociaż moja jest dość wysoka) a też rośnie w pierwszej linii. Co do wielkości Astrid Grafin, Burgundy Iceberg, Rout 66, Red Fairy i Popular Palace nie wypowiem się, bo ich nie mam. Sam termin sadzenia zależy tylko od Ciebie. Ja sadzę zarówno wiosną jak i jesienią. Wolę wiosnę, bo wtedy jakoś przyjemniej się pracuje w ogrodzie. Jesienią, po całym sezonie gonię ostatkiem sił i mam mniejszy zapał do ogrodowych prac. Zamawiam wtedy róże, na których szczególnie mi zależy i obawiam się, że może ich wiosną zabraknąć. Gdyby nie to, sadziłabym tylko wiosną
Jadziu, opady służą roślinom i ja to rozumiem, ale lato było dość mokre, sierpniowe kwitnienie szlag trafił i chociaż w dalszym ciągu co nieco kwitnie, to już jednak przysłowiowa musztarda po obiedzie. Nie cieszy i nie smakuje

Może chociaż dobrze napojone róże wejdą w stan spoczynku i ułatwi im to lepsze przetrwanie zimy?
Cieszę się, że udało Ci się ukorzenić Twiggy,s Rose, bo to śliczna róża. Patyczkami Amelki służę wiosną, jeśli tylko będziesz chciała.
Kaszka, dwóch pierwszych róż nie posiadam, więc nie podpowiem jakie odległości im pozostawić. Natomiast Balleriny mam dwie i 1,50 m odstępu wcale nie będzie przesadą. Rosną mocno i szybko. Lubią szeroko się rozrastać a czy mają się wzajemnie przenikać, czy też rosnąć swobodnie, to zależy od Twojej koncepcji, tego co sobie wymyśliłaś i ile masz miejsca.
Swego czasu kilka razy skusiłam się na marketowe różyczki. Kilka z nich mam nadal w ogrodzie i rosną wcale nie gorzej od tych "markowych" ze szkółek. Wosk jednak musiałam usuwać a jest to wielce niewdzięczne zajęcie. Pod woskiem pędy mogą po prostu uschnąć i pożytku z takiej róży nie będzie
Basiu, jednej sztuki absolutnie się nie opłaca zamawiać, bo jak wiesz koszty przesyłki...

Sama też zamówiłam skromnie, ale trzy sztuki, bo to już bardziej się opłaca

Do szkółek staram się nie zaglądać, żeby przypadkiem nic nie kusiło. Ale jak wiesz, skądś zawsze jakaś pokusa przyjdzie...Do mnie ostatnio dotarły dwa katalogi od Austina. Jeden po kilku miesiącach. Już nawet sama zapomniałam, że go zamówiłam. A drugi dwa tygodnie później. Całkiem nowiutki na 2018 rok. No i jak tu się oprzeć, skoro takie cudne nowości uśmiechają się ze zdjęć?
Marlenko 
Decyzja o uszczupleniu ilości różanych krzaczków podyktowana była rozsądkiem. To jest chyba maksymalna liczba, którą jestem jako tako się zaopiekować. Mieć więcej dla samej tylko ilości byłoby z mojej strony mało rozsądne. Pracy i tak jest dużo a czasu jakby mniej. Sił z każdym kolejnym rokiem też będzie ubywać. Do emerytury jeszcze dość daleko a na pomocników jakiś dziwny nieurodzaj

Poza tym z każdym kolejnym rokiem krzaki przyrastają, są coraz większe a co za tym idzie potrzebują większej przestrzeni a ta się kurczy.
A co do rarytasków...Masz rację. Teraz staram się wybierać tylko te najbardziej pożądane. Całą swoją uwagę skupiam głównie na Austinkach, które darzę wyjątkowym uczuciem. Zapewne będą kolejne...
za chwilę cd.