Jakoś tak mi sprzyja ta ciepła, słoneczna pogoda, że mogłabym siedzieć teraz non stop w ogrodzie i nadrabiać zaległości
A mam ich całkiem dużo, bo jednak cały wrzesień nie miałam możliwości zrobić cokolwiek w ogrodzie.
Miałam
wyrwać co większe chwasty, a jak zwykle zaczęłam robić
totalną demolkę w ogrodzie

Nie wiem tylko czy zdążę zrealizować swoje plany, no bo to jednak połowa października za nami i pogoda może się zrobić zimowa lada dzień
Oczywiście, nie byłabym sobą gdybym nie rozwaliła kilka rabat na raz... bo przecież zrobić jedną a porządnie to nie w moim stylu
Najbardziej pochłonął mnie skalniak, a raczej perzowisko na skalniaku. Kolejny raz wykopuję niemal każdą roślinę z korzeniami, przekopuję widłami kilkakrotnie i wyciągam za każdym razem kilometry kłącz perzu

Może prościej byłoby odżałować rośliny i wszystko przelecieć chemią... W końcu perz i tak powżerał się w korzenie roślin i nawet najlepsze pielenie nie da rady wyciągnąć wszystkiego...
Druga sprawa. Moje białe, żwirowe ścieżki... Nie mają nic wspólnego ze zdjęciami z katalogów

Za to ogrom pracy gwarantowany

Po ulewnych deszczach moje żwirowe ścieżki są w kolorze zieleni z ogromną ilością samosiewek chwastów wszelakiej maści...
Trzecia sprawa- agrotkanina w ogrodzie. No nie mam pojęcia co mi odbiło, żeby kłaść tą szmatę w ogrodzie. Z ciekawości zajrzałam pod matę i byłam w szoku, że wszystkie rośliny mają korzenie tuż pod szmatą i ogólnie stwierdzam, że chyba się męczą rośliny w tej płachcie.
Inna sprawa- w miejscu gdzie agro była przykryta korą, kory już prawie nie ma, a gdzie był biały żwirek, jest zielony, rozciapany pył i masa chwastów
No i oczko wodne- nie wiem dlaczego w tym roku coraz częściej myślę o pozbyciu się go...
Zatem plany na najbliższe dni:
1) skończyć demolkę na skalniaku,
2) posadzić cebulowe ( no przecież nie mogłam posadzić w ten perz),
3) pozbyć się przynajmniej z niektórych rabat agro-szmaty,
4) marzę by w końcu mieć sprawną kosiarkę i wykosić trawę
...
...) może uda mi się rozgarnąć ziemię jak należy za budynkami na nowym terenie.
W rzeczywistości to ogrom, ogrom i jeszcze raz ogrom pracy!
Póki świeci słonko i jest ciepło, chęci do pracy nie brakuje.
Alu, przyuważyłam, ze rośliny wiosenne lubią powtarzać jesienią kwitnienie. Co prawda słabiutko, ale jednak. U mnie niemal każdej jesieni są omiegi, sasanki a czasem też prymulki.
Krysiu
Florek, Twoja uwagę zawsze przyciągają dalie.
Karola, no wiem, że z tymi astrami wiosna to niezła zabawa połamać te suche pędy. A ta praca w ogrodzie, hmmm, w moim przypadku nie rzadko ja sama jej sobie dodaję!
Aniu, fakt, jak jest słonko wszystko cieszy... A we wrzosach mam sporo perzu i nie umiem się go pozbyć, bo jednak powrastały wrednie w środek roślin, jak to perz...
Historyczne zdjęcie miejsca, które znów przerabiam
