Wow, jak ten czas szybko biegnie...
Wczorajszy dzień do południa spędziłam w kuchni na przetworach: dżem z dyni i buraczki z papryczką. Te porosły tak, że nie można zagotować więcej niż 10 sztuk w garze... Chyba jeszcze nigdy nie miałam tak olbrzymich buraków czerwonych.
A skoro i tak byłam w kuchni no to standardowo dwudaniowy obiad i placek ze śliwkami.
Potem kosiłam trawę, musiałam uprzątnąć basen z ogrodu i nim się obejrzałam było już ciemno
A- zapomniałam, tuż przed samą nocą rozgarniałam jeszcze świeżo nawiezioną ziemię w miejscu, o którym wspominałam chyba w zeszłym roku. To zapomniany przez lata teren pomiędzy domem i budynkami gospodarczymi naszymi, a sąsieckimi zabudowaniami. Ogólnie przez lata teren mocno zapuszczony, gdzie przez pokolenia stało muzeum rolnictwa polskiego
Wszelkie zepsute graty i przydasie. Do tej pory niewiele zwracałam uwagi na tamto miejsce, ot właściwie rzadko nawet tam zaglądałam bo i po co? Ale kiedy już teren po przebudowie domu został uprzątnięty, to zaczęło mnie to drażnić. No i wiosną tego roku zezłomowaliśmy co się dało a reszta poszła w zamówiony specjalnie na tę okazję kontener. Załadowaliśmy 7000 litrów po brzegi, więc możecie to sobie wyobrazić. I kiedy teren został już oczyszczony do gołej ziemi, w mojej głowie od razu zaświtało, że to świetne miejsce do posadzenia roślin. Teren jest szeroki na 4 metry i długi naokoło 20. Większą część dnia dość cienisty i raczej podmokły, bo dachy tak skierowane. Problemem była ziemia, a raczej jej brak. Teren zaniżony w stosunku do reszty podwórka jakieś 50 cm, miejscami więcej. A do tego problemem było mnóstwo gruzu w czystej postaci. jedynym wyjściem było nawiezienie ziemi. No ale łatwo powiedzieć, gorzej z realizacją. I kiedyś słyszę, że w sąsiedniej wsi robią drogę i zdzierają darń z poboczy. Od razu wskoczyłam w samochód i... tadam- załatwiłam sobie 5 wywrotek ziemi. A teraz tylko pozostaje mi ją porozgarniać pięknie. Bo oczywiście w tej ziemi jest mnóstwo darni, chwastów, trawy... ale dam sobie z tym radę. najważniejsze, ze teren został podniesiony tak jak chciałam, nawet więcej niż 50 cm i to na całości
Pewnie nie uda mi się jeszcze teraz coś tam posadzić, bo jednak dużo pracy z tą ziemią, zwłaszcza tymi "kocłubami", ale najważniejsze zrobione. Dalej pójdzie już jak z płatka

Co prawda lada dzień ruszamy z kopaniem ziemniaków, ale zamiana gabli na grabie w każdej wolnej chwili będzie realizowana
Madziu, to nie tyle chodziło o przejmowanie się co ludzie powiedzą, ale właśnie o to, żeby nie wprowadzać niepotrzebnych sporów. Choc przyznam, ze gdy wczoraj kosiłam trawę i co rusz wdeptywałam w psią kupę klęłam jak szewc
Moniś pergola drewniana, kupiona na alle za jakieś 150 zł. Ale moim zdaniem nie jest zbyt stabilna, jakaś taka rachityczna i pod moja kolosalna różą na pewno by się zaraz załamała...
Aniu, ja tnę bukietówki bardzo nisko. A one co roku idą w górę jak szalone. podoba mi się pokrój Pinky Whinki, bo jest taka sztywna i nie rozłazi się, nie łamie. Ale kwiaty najbardziej podobają mi się u Vanily Freise. Annabelka wkurza mnie, bo ma za ciężkie kwiaty i wszystko kładzie się po ziemi...
Basiu dziękuję za życzenia. U mnie też przyjemna pogoda.
Myślę, ze chodzi o odległość, zbyt daleko do ogrodu, za długi wąż i pewnie dlatego lipa... Pewnie trzeba będzie kupić też tą pompkę, ale póki co nie myślę o tym...
Lucynko, chyba źle zostałam zrozumiana, bo nie chodziło mi o to, że ludzie o mnie będą gadać. Zawsze będą. Bez względu na wszystko, nie dogodzę każdemu. Mam swoje zasady życiowe, którymi się kieruję i nie wnikam czy komuś się to podoba czy nie. Grunt, że zyję w zgodzie z własnym sumieniem...
Karolina, dziękuję. No staram się jak mogę, ale chwilowo potrzebuje przekierować swoje myśli i siły na inny teren...
