Za to z moich "rzodkiewek" (sąsiadka mi sprzedała taką nazwę na taką najzwyklejszą fuksję- bo pączki nierozkwitnięte wyglądają jak zawieszone na krzaczku rzodkiewki) poucinałam wierzchołki, żeby się trochę rozkrzewiły i tym sposobem mam...tadam! 7 maleństw.

Plus jeszcze 3, które chyba się jednak nie przyjęły... Nie mam pojęcia od czego to zależy - wszystkie ucięłam w tym samym momencie, wsadziłam na chwilę do "korzonka", ale te trzy od razu zwiędły.
Reszta się pięknie przyjęła i mają całkiem sporaśne korzonki (wsadziłam w przezroczyste doniczki produkcyjne po storczykach bo tylko takie miałam).
Już się nie mogę doczekać dostawy nowych fuksji.
Mam takie pytanko - czy ktoś z Was ma może fuksję "blacky"? czy ona naprawdę jest czarna, czy raczej ciemno-bordowa?