Martuś - pewno masz rację, jakoś nie ciągnie mnie do domu.
Teraz najpiękniej jest na ogrodzie, wszystko kwitnie jak szalone.
U mnie też pomidorki pod chmurką, oczywiście nie wszystkie.
Niektóre idą wzorcowo, ale inne jakoś blado wyglądają, mają mało paków kwiatowych, szczególnie te wielkoowocowe.
Pewno zrobiłam jakieś błędy w uprawie, albo dokopała im zimna wiosna.
Izuś - remont jest mi znany z autopsji, bo właśnie też jestem w trakcie.
Najgorsze jest to, że mam mało czasu na ogród, ale już na szczęście jest z górki.
Miło, że o mnie pamiętasz,

dziękuję za wizytę.
Jadziu - nie, to zwykłe leśne parzydło, przywleczone wprost z lasu.
Wygląda przecudnie, kiedy kwitnie, szkoda tylko że tak krótko.
Wod-kan zaciera ręce, podlałam dzisiaj solidnie z węża i przyszła burza, popadało nawet przyzwoicie, a moja kasa poszła w ziemię aż syczało.
Aniu - skoanna -

mnie też wilgotnieją jak trzeba podlewać a kasa ucieka z portfela ciurkiem.
Może coś podwiesisz od góry, nie będzie przeszkadzało temu co na dole.
Liliowców jest ponad 80 000 odmian, więc jest w czym wybierać.
Tylko miejsca za mało a podkraść komu nie ma, bo blokowisko dookoła a ja w środku jak oaza.
Ale może to i dobrze, bo chyba musiałabym bank obrabować na swoje chciejstwa.
Mariolko - u mnie aksamitki sprawdzają się od dawna.
W szklarni nie mam mączlika ani mszyc a ślimaki jeśli przejdą zaporę to właśnie na nich się zatrzymują.
No właśnie susza u mnie została właśnie zastąpiona burzą i trochę podlało.
A ja przedtem jak ta głupia dwie godziny podlewałam z węża zwisające bezwładnie rośliny.
Próbować zawsze warto, bo nie ma jak swoje nie mówiąc już o smaku.
Ja się nie poddaję i nadal próbuję, czasami za bardzo chciejstwami kuszona ciągle nowe odmiany wypróbowuję.
Ewciu36 - dokładnie tak to powinno wyglądać.
U mnie i aksamitki i nagietki są wabikiem dla owadów a kiedy je oblepią lądują w kuble lub piecu.
W tym roku o dziwo w ogóle nie mam mszyc, ale to za sprawą ptactwa, którego u mnie są setki i to chyba one spracowały wszystkie mszyce.
Geniu - to wiązówka bulwkowata.
Faktycznie fajną niska bylina, nie ekspansywna i długo kwitnąca.
Polecam z czystym sumieniem, bo nie choruje na mączniaka jak inne wiązówki.
Gabiś - no nic nam nie zostało jak eksperymentować.
Mam dwie sadzonki to zrobię tak i tak, i zobaczymy co się sprawdzi.
Jutro zrobię fotkę i poślę na pw.
Karolinko - noooo, jakieś szały ciągle się prezentują.
Jak nie róże to liliowce, albo pomidory.
U mnie też już miejsca brak, więc dużo nie przybędzie, bo jeszcze mam w donicach pozycje do wysadzenia.
Aniu - anabuko - no to jesteśmy dwie.
Obie zadowolone z naszych liliowców i obie zapracowane przy innych bylinach.
Dziękuję w imieniu kwiatów.
Maryniu - też mam takie kwiaty co to ze mną w kulki grają.
Już zabieram się do ich wyautowania a one mi pokazują a kuku....i znowu zostają na następny sezon.
Ale w końcu niektóre lądują na kompostowniku i tych mi nie żal.
Wandziu - ano sprawia.
Wysiała się pod murkiem szklarni i za żadne skarby świata nie mogę jej unicestwić.
Stale ją wyrywam a ona stale odrasta jak na złość coraz bardziej dorodna.
Ale w tym roku machnęłam na nią ręką, skoro tak jej się tam podoba, to niech sobie rośnie.
Andrzeju - trochę się uzbierało tego drobiazgu.
Jest ich tylko ponad 130, bo na więcej nie ma już miejsca.
Jeszcze zaległe róże, bo jakże by inaczej.
Jedne przekwitły, inne w apogeum swojego kwitnienia.
Trochę zdjęć z oczka w którym szaleją lilie.
Mimo przesadzania i redukcji kłączy kwitną na zabój.
Towarzyszy im krwawnica, która szczęśliwie się rozsiała tuż przy oczku.
No i oczywiście nie może zabraknąć warzywnikowych wieści.
Dziwacznie staśmiony pomidorek został usunięty, mimo że pokazał mi język.
Zaczęły kwitnąć ogórki i tworzą się zawiązki na owoce.
Dynia wreszcie pokazała pąk kwiatowy żeński, który udało się zapylić i malutka dyńka już rośnie.
